Jednocześnie komisja poparła poprawki Senatu do nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, które przedłużają o 2 lata obecnie obowiązujące prawo do przechodzenia na wcześniejszą emeryturę (do końca 2008 roku). System ten obejmie wszystkie grupy społeczne, w tym górników. Początkowo marszałek Cimoszewicz mówił górnikom, że Sejm tej kadencji nie zajmie się tą sprawą, bo górnicze wcześniejsze emerytury kosztowałyby 26 mld zł, których nie ma w budżecie.
Jak zwróciło uwagę Ministerstwo Polityki Społecznej w materiale przygotowanym na posiedzenie sejmowej Komisję Polityki Społecznej i Rodziny, w przyszłości górnicy otrzymywaliby emerytury dwukrotnie wyższe niż pozostałe grupy zawodowe i przechodziliby na emeryturę nawet w wieku 43 lat.
Ponadto powstałby problem uczestnictwa w otwartych funduszach emerytalnych (OFE). W starym systemie składka była w całości odprowadzana do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), a w nowym część składki trafia do OFE. Odrębny system dla górników oznaczałby otrzymywanie pełnej emerytury z FUS oraz dodatkowo z OFE, co nie przysługuje innym ubezpieczonym.
Ministerstwo zwraca też uwagę, że system dla górników będzie wymagał dotacji z budżetu, która w 2010 r. wyniosłaby ponad 2,9 mld zł, w 2015 - ponad 7,6 mld zł, w 2020 - ponad 10,5 mld zł, w 2025 - 8,8 mld zł, a w 2030 - prawie 6 mld zł.
Wszystkie kluby poselskie poparły w środę podczas debaty sejmowej prawa górników do wcześniejszych emerytur. Zgodnie z rozpatrywanym projektem nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, górnicy będą mogli przejść na emeryturę po przepracowaniu 25 lat pod ziemią, bez względu na wiek.
Trzecie czytanie projektu jest możliwe jeszcze w środę po południu.
Podczas debaty wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka tłumaczyła się przed posłami z tego, że dotąd nie została uregulowana sprawa emerytur dla osób pracujących w szczególnych warunkach. Powiedziała, że rząd przygotował projekt ustawy o emeryturach pomostowych obejmujący też górników i skierował do Komisji Trójstronnej, jednak "dialog przebiega tam bardzo wolno", ponieważ są to trudne rozwiązania. Posłowie oskarżyli rząd, że nie zajmując się sprawą stosownych ustaw sprowokował wtorkowa bijatykę pod Sejmem.
W trakcie debaty Jan Rokita (PO) obarczył odpowiedzialnością za wtorkowe zamieszki marszałka Włodzimierza Cimoszewicza. "Gdyby nie jego postępowanie, tych zamieszek by nie było" - powiedział. Oskarżył Cimoszewicza, że najpierw zablokował prace nad projektem, a pod presją protestujących związkowców skierował projekt do drugiego czytania w atmosferze gorączki przedwyborczej. Zarzucił marszałkowi postępowanie "niekonsekwentne, chaotyczne i bez charakteru".
Rokita przekazał przygotowany przez PO projekt ustawy w zakresie emerytur górniczych.
Maria Nowak (PiS) również miała za złe marszałkowi Cimoszewiczowi, że swoimi decyzjami sprowokował protesty górników przed Sejmem. Według niej, Cimoszewicz celowo nie chciał wcześniej wprowadzić do porządku obrad Sejmu drugiego czytania projektu nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z FUS, która utrzymuje prawo górników do wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Jej zdaniem, Cimoszewicz miał też świadomość, że w następstwie tej decyzji górnicy przyjadą protestować przed Sejm, "wystawieni do wiatru przez rząd i przez marszałka Sejmu" - powiedziała. "Marszałek chciał odpowiedzialność zrzucić na Sejm i przenieść konflikty na następny rząd. Na to zgody być nie może" - dodała.
Posłanka PiS oskarżyła też Jana Rokitę (PO), że wspierał błędne decyzje marszałka. "Gdyby poseł Rokita nie wspierał w czasie posiedzeń konwentu seniorów tak bardzo marszałka i nie utwierdzał go w jego decyzjach, może nie byłoby wczorajszej demonstracji, nie byłoby burd i nie byłoby rannych" - powiedziała.
Cimoszewicza zaatakował także Waldemar Pawlak (PSL). Jego zdaniem, marszałek powinien już w poniedziałek podjąć decyzję o wprowadzeniu projektu emerytur górniczych pod obrady Sejmu.
We wczorajszej manifestacji przed Sejmem uczestniczyło ok. 5,5 tys. górników; 18 osób - policjantów i górników - odniosło obrażenia. Zatrzymano 69 osób, ok. 20 trafiło do izby wytrzeźwień - rekordzista miał 2,7 promila alkoholu we krwi. Wszystko wskazuje na to, że większość z zatrzymanych będzie miała postawione zarzuty napaści na funkcjonariusza (za co grozi do 10 lat więzienia) lub zniszczenia mienia (od 3 miesięcy do 5 lat). Oczywiście okres ten nie wlicza się do stażu pracy.
ika, em, pap
Czytaj też: Górnicy biją się o przywileje