Rotfeld zaznaczył, że w związku z kolejnym pobiciem pracownika polskiej ambasady w Moskwie starał się połączyć telefonicznie z szefem rosyjskiego MSZ Siergiejem Ławrowem, lecz z powodu jego urlopu, nie było to możliwe. Z kolei w czwartek polski ambasador w Moskwie Stefan Meller ma rozmawiać z wiceministrem rosyjskiego MSZ Siergiejem Kislakiem.
Rotfeld zaznaczył, że ze strony rosyjskiej otrzymaliśmy "szczere ubolewanie z powodu incydentu i zapewnienie, że strona rosyjska podejmie wszelkie działania, aby zapewnić bezpieczeństwo pracownikom ambasady i ich rodzinom". Dodał, że Polska oczekuje od Rosji, aby zapewnienie bezpieczeństwa polskim dyplomatom "stało się faktem". "Nie wystarczy składać deklaracji" - podkreślił.
"Jeżeli prawdą są te wszystkie słowa kierowane do nas ze strony rosyjskiego MSZ, to trzeba sobie powiedzieć, że w Rosji są instytucje lub grupy osób, które wymykają się spod kontroli władz centralnych" - podkreślił Rotfeld. "Ktoś jest w Rosji zainteresowany tym, aby stosunki z Polską pogorszyć" - zaznaczył. Szef polskiej dyplomacji jest jednak głęboko przekonany, że nie jest tym zainteresowane rosyjskie MSZ. "Ale obojętnie kto by nie był tym zainteresowany, to jest to działanie nieodpowiedzialne" - powiedział.
Jak zaznaczył, to, co niepokoi, to "rozbieżność pomiędzy zapewnieniami ze strony rosyjskiego MSZ a rzeczywistością, którą kształtują najwyraźniej te siły, którym jest na rękę tworzenie tego typu niedobrej atmosfery pomiędzy naszymi krajami i kształtowania wokół Polski klimatu ciągłych incydentów, zadrażnień i napięć".
"Staramy się naszym rosyjskim partnerom uświadomić, że jest pewna granica tolerancji dla tego typu postępowania i byłoby dobrze, gdyby ze strony rosyjskiej była pełna świadomość odpowiedzialności politycznej za takie działanie" - dodał.
Na pytanie, jakim siłom w Rosji zależy na pogorszeniu stosunków z Polską Rotfeld odpowiedział, że "siłom nacjonalistyczno- konserwatywnym, które są określane jako czerwono-brunatna frakcja; tym wszystkim, którym marzy się powrót do imperium, ale już nie w wydaniu czysto komunistycznym, tylko tzw. komunizmu narodowego, czy komuno-faszyzmu".
"Jeśli ktoś chce tym siłom dać możliwość publicznego działania, to trzeba powiedzieć, że wstępuje na bardzo niebezpieczną drogę. To jest najbardziej niebezpieczne, co się może zdarzyć" - podkreślił szef MSZ.
Zaznaczył, że w Polsce doceniane są wysiłki, jakie podjął prezydent Wladimir Putin w swojej pierwszej kadencji dla "ustabilizowania sytuacji". Dodał jednak, że "intencją prezydenta Putina była również demokratyzacja". "Trzeba powiedzieć, że w tej drugiej sprawie realizacja jego programu napotyka na bardzo poważne opory, m.in. ze strony tych sił" - powiedział. Zdaniem Rotfelda, Rosja ma dzisiaj poważne problemy wewnętrzne, których nie potrafi rozwiązać. Jak powiedział, w Rosji są ludzie, którzy uważają, że w takim wypadku najłatwiej odwołać się do zagrożenia zewnętrznego, "a jeśli go nie ma, to trzeba tego wroga zewnętrznego stworzyć". Jego zdaniem, "wroga zewnętrznego" upatruje się właśnie w Polsce, czy w państwach nadbałtyckich.
Dodał, że odnosi wrażenie, że ci, którzy podejmują wrogie Polsce działania, chcą znaleźć potwierdzenie, że Polska jest krajem, w którym Rosjanie są niemile widziani. "Chcę powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że nie ma w Polsce rusofobii, nie ma ani ze strony państwa, rządu, najwyższych władz, ani ze strony społeczeństwa" - podkreślił.
Jak zaznaczył, jeśli Polacy mają krytyczne poglądy, to dotyczą one tylko "prób nierównoprawnego traktowania przez Rosję swoich sąsiadów". "W tej mierze z całą pewnością Polska nie będzie ani ulegać nastrojom antyrosyjskim, ani nie będzie rozmawiać z pozycji +na klęczkach+" - oświadczył Rotfeld.
Rotfeld powiedział też, że jeśli strona rosyjska nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa polskim dyplomatom, "to tak jak w innych krajach, które nie są w stanie tego zapewnić, będziemy się starali zapewnić sami sobie bezpieczeństwo". "Sądzę jednak, że w Rosji, z tego co się wydarzyło będą wyciągnięte daleko idące wnioski" - dodał. Pytany o jakie środki chodzi powiedział, że o wysłanie polskich sił, które by zapewniły bezpieczeństwo dyplomatów.
"Do tej pory wydawało się, że w stolicy wielkiego mocarstwa zapewnienie bezpieczeństwa dyplomatom nie jest problemem i trzeba sobie powiedzieć, że w stosunku do innych dyplomatów takiego problemu nie ma i to też daje do myślenia" - powiedział.
Pytany, czy Polska poruszy sprawę naszych stosunków z Rosją na forum UE odpowiedział, że wciąż są to sprawy, "które można rozwiązać w trybie dwustronnym".
Stwierdził też, że nie zna odpowiedzi na pytanie, czy pobicia mogły być inspirowane przez jakąś oficjalną rosyjską instytucję. Dodał, że po to m.in. MSZ podjął kontakty z rosyjskimi partnerami, żeby uzyskać zapewnienie, że tak nie jest.
"Trudno mi sobie wyobrazić, żeby na szczeblach najwyższych przedstawicieli państwa podejmowano politykę polegającą na biciu dyplomatów. Jest to tak prymitywne, brutalne i odbiegające od standardów cywilizowanych stosunków między państwami, że w głowie mi się nie mieści, żeby mógł tak postąpić odpowiedzialny przedstawiciel jakiegokolwiek organu państwa" - podkreślił.
ks, pap