W czasie kołowania przed startem w drogę powrotną do Polski z lotniska w Kabulu, pilot rządowego samolotu wyczuł uszkodzenie opon. Po sprawdzeniu okazało się, że opony trzech wewnętrznych kół z lewej strony samolotu są rozerwane na długości kilkunastu centymetrów, co uniemożliwia start. W samolocie były tylko dwie zapasowe opony.
Płk Piotr Pertek z Centrum Informacyjnego MON poinformował PAP w niedzielę, że wieczorem z Krakowa ma wystartować do Kabulu samolot transportowy z ekipą techniczną, która wymieni uszkodzone opony w rządowym TU-154.
"Technicy wymienią uszkodzone opony i delegacja rządowa wróci tym samym samolotem" - powiedział Pertek. Dodał, że przyczyny pęknięcia opon będą znane dopiero po zbadaniu przez ekipę techniczną.
Według niego, samolot jest już gotowy do wylotu, czeka jedynie na pozwolenia na przelot. Powinien przybyć do Kabulu w poniedziałek rano, skąd - po usunięciu awarii - ma wrócić do kraju.
Usterka samolotu w Afganistanie, to kolejny przypadek awarii technicznej rządowego samolotu.
Do najgroźniejszej w skutkach doszło 5 grudnia 2003 r., kiedy rządowy śmigłowiec Mi-8 z premierem Leszkiem Millerem na pokładzie, awaryjnie lądował niedaleko Piaseczna pod Warszawą. Ranny został premier i kilkunastu pasażerów. Wcześniej, w listopadzie 2001 r., z powodu awarii samolotu Jak-40 Miller musiał wrócić do Polski z Norymbergi innym samolotem.
W październiku ubiegłego roku rządowy samolot Tu-154, którym premier Marek Belka podróżował do Azji, miał podczas międzylądowania w Chinach awarię, która uniemożliwiła mu start do dalszego lotu. Po polską delegację, wysłano drugi rządowy Tu-154.
W lutym 1999 roku Jak-40, z ówczesną marszałek Senatu Alicją Grześkowiak na pokładzie, awaryjnie lądował na pograniczu Arabii Saudyjskiej i Jordanii. Nikomu z pasażerów ani z załogi nic się nie stało, a powodem awarii były niesprawne prądnice.
Kolejny raz jeden z rządowych samolotów zepsuł się na lotnisku w Wilnie w 1998 r. Z tego powodu na spotkanie koalicji AWS-UW nie przybył premier Jerzy Buzek.
Również w 1996 r. samolot Jak-40, którym ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz leciał do Szwecji, musiał - z powodów technicznych - zawrócić na lotnisko.
Rok wcześniej, podróżujący do Cannes premier Józef Oleksy musiał przesiąść się z rządowego samolotu Tu-154 do innej maszyny, bowiem w Tupolewie nie udało się uruchomić silników.
ks, pap