Jeszcze wszystko jest możliwe

Jeszcze wszystko jest możliwe

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zaczęło się od rzeczy, które można było przewidzieć. W meczu Portugalia - Iran niespodzianek nie było. Niezwykle dramatyczne były za to kolejne dwa mecze, w których sprawy przybierały czasem zupełnie nieoczekiwany obrót.
Przewaga kultury gry Portugalii nad Iranem była bardzo wyraźna. Niezwykle pozytywnie wpłynął na grę zespołu portugalskiego powrót Brazylijczyka z pochodzenia, pomocnika Deco. Zdobył on pierwszą bramkę i był jednym z głównych dyrygentów, reżyserów poczynań drużyny portugalskiej. Jednak między tymi drużynami jest ogromna różnica. Portugalia to w końcu wicemistrz Europy. Iran to jest piłkarska Azja, która robi wprawdzie stałe postępy, kilku piłkarzy tej drużyny poczyna sobie całkiem nieźle w zespołach europejskich, ale zespoły te dzieli w dalszym ciągu ogromny dystans, ogromna odległość. Ta drużyna będzie pewnie musiała jeszcze długo poczekać na nadrobienie dystansu do europejskiej i latynoamerykańskiej czołówki.

Drugi mecz był niesłychanie dramatyczny. Czesi, którzy olśnili cały świat porywającym stylem, w jakim odnieśli zwycięstwo 3:0 nad Amerykanami, tym razem musieli uznać wyższość piłkarzy z Czarnego Lądu. Ghana, która tak znakomicie sprawowała się w meczu z faworyzowanymi Włochami, tym razem wzniosła się na wyżyny.
Mam wrażenie, że porażka Czechów bierze się jednak z kwestii generacyjnej. To jest pokolenie bardzo zasłużone, pokolenie niesłychanie dzielnych starszych panów takich, jak Poborsky, Nedved czy wielu jeszcze innych. No, ale ich najlepsze lata już minęły. Nie da się grać drużyną weteranów w trudnym, wyczerpującym turnieju. Na razie doświadczyła tego Francja, która po bardzo kiepskim meczu zaledwie zremisowała ze Szwajcarią. Być może to będzie również problem Brazylii, która niesłychanie męczyła się w meczu z Chorwacją i odniosła zwycięstwo zaledwie jedną bramką.
Czesi nie nadążali za atletami z Ghany. Dwójka środka pola z Essieną i Appiah robiła całą grę, a  Czesi odbijali się od Ghańczyków jak od twardej skały. Co więcej, wielokrotnie ustępowali pod względem technicznym piłkarzom afrykańskim. No, ale przecież to nie są, skoro mowa o Ghańczykach, debiutanci, mimo że po raz pierwszy grają na mistrzostwach świata. Za rozgrywającego Essiena Chelsea Abramowicza wydała ponad - i to grubo ponad - 30 mln euro. Takich pieniędzy nie wyrzuca się w ciemno. To świadczy o klasie piłkarzy afrykańskich. Ghana zrobiła prawdziwą furorę. Mogła wygrać prawdę mówiąc wyżej, bo ghańczycy nie wykorzystali przecież karnego i sytuacji sam na sam z bramkarzem czeskim, znakomitym zresztą, a podobnych okazji mieli co niemiara.
Sytuacja w tej grupie jest absolutnie nieprzejrzysta. Wszystko może się zdarzyć. W każdym razie mieliśmy do czynienia z największą do tej pory, jeśli nie sensacją, to z pewnością niespodzianką mistrzostw. Ghana - Czechy - 2:0 - wynik rzeczywiście sensacyjny.

No i trzeci mecz, może najbardziej dramatyczny ze wszystkich tego dnia. USA - Włochy. Wydawało by się, że Włosi po zwycięstwie z Ghaną w perspektywie zwłaszcza ciężkiej porażki Amerykanów z Czechami 0:3, byli stuprocentowym faworytem, zwycięzcą absolutnym, bez cienia wątpliwości. Przewaga tradycji gry, doświadczenia, czysto piłkarskiej kultury po stronie Włochów, zanim sędzia dał znak do rozpoczęcia meczu, wydawała się wprost miażdżąca. A tymczasem okazało się, że Włosi nie dali rady dzielnym Jankesom.
Mecz był dramatyczny. Drużyna włoska kończyła go w dziesiątkę, a amerykańska nawet w dziewiątkę, bo trzech piłkarzy dostało żółte kartki. Ale Amerykanie nawet grając przeciwko przeważającym siłom, potrafili wznieść się na wyżyny ambicji. To był zespół niebywałych atletów, walczących heroicznie, do końca, dokonujących niezwykłych wyczynów odwagi i bohaterstwa. Oczywiście, bramka dla Amerykanów padła ze strzału samobójczego, to był okropny pech włoskiej obrony, fatalny strzał do własnej bramki. Nie zmienia to faktu, że Amerykanie walczyli bardzo dzielnie i opierali się włoskiej ofensywie. Co więcej, nie dysponując pełnią sił, potrafili groźnie kontratakować. Ten mecz, ten wynik, 1:1, znów niebywale zaciemnił sytuację w grupie. Tu jeszcze wszystko może się zdarzyć.

W każdym razie tego dnia mieliśmy do czynienia z wielkimi wydarzeniami. Właściwie tylko mecz Portugalia - Iran przebiegał zgodnie z proroctwami komentatorów. Pozostałe dwa potwierdziły wielką prawdę, że piłka nożna jest grą wspaniałą, bo obfitującą w niebywałe niespodzianki. Tu jeszcze absolutnie wszystko jest możliwe.

Czytaj też:
Portugalia w 1/8 finału
Czesi w defensywie
Samobójczy remis