W pierwszym meczu, który zresztą był meczem najsłabszym, Szwajcaria zgodnie z planem wygrała z Togo 2:0. Dwa pozostałe nie były już tak przewidywalne.
Nie była żadną niespodzianką przegrana Togo, zważywszy na wcześniejsze perypetie, mówiąc najoględniej, jakie przechodził zespół Togo. Mieliśmy tam do czynienia z buntem piłkarzy, groźbą strajku, oskarżeniami trenera niemieckiego Pfistera o to, że jest alkoholikiem, czyli nastroje przedmeczowe, klimat i atmosfera w ekipie Togo nie nastrajały najlepiej. Mimo to piłkarze afrykańscy zagrali dzielnie, z zębem, ambitnie, ale nie ulega kwestii, że stanowią jeden z najsłabszych zespołów turnieju. W ich grze nie było widać myśli przewodniej, dominował chaos i przypadkowe zagrania. Może to jest właśnie efekt tego, co dzieje się w tej ekipie, tego, że trener nie sprawuje kontroli nad zawodnikami; widać, że nie narzucił własnego stylu. Szwajcaria grając futbol poprawny, momentami wręcz przeciętny, wygrała bez większego wysiłku.
Szwajcaria jest pewnym fenomenem, ponieważ na tle drużyn niezwykle wiekowych, czcigodnych i omszałych, gdzie grają 30-, a nawet 40-latkowie, wprowadziła bardzo śmiało całą nową falę zdolnej młodzieży. Można powiedzieć, że nastąpił tam szturm nowej generacji. Szwajcaria nie jest oczywiście zespołem, który może myśleć o zdobyciu mistrzostwa świata, ale ta nowa fala podziałała ożywczo. Zobaczymy. Będziemy śledzić dalsze losy Szwajcarii.
Drugi mecz był o tyle ciekawy, że Ukraina, doznawszy straszliwego upokorzenia, jakim była przegrana w pierwszym meczu 0:4 z Hiszpanią, za wszelką cenę chciała wziąć odwet i wykazać, że będzie jeśli nie czarnym koniem tego turnieju, to w każdym razie nie chłopcem do bicia. No i tego rzeczywiście dokonała. Arabia Saudyjska okazała się ekipą słabiutką, nie wnoszącą właściwie nic do skarbnicy światowego futbolu, grającą jałowo, schematycznie. Na tym tle Ukraina brylowała, swoją bramkę strzelił wielki gwiazdor tej ekipy Andrij Szewczenko, a trener Błochin miał powody do zadowolenia.
Ale tak naprawdę Ukraina nie odsłoniła swoich rzeczywistych walorów. Po tych dwóch meczach, które zakończyły się wynikiem „w te i wewte”, czyli 0:4 i 4:0 - od ściany do ściany, nie wiemy do czego zdolna jest Ukraina i czy jest w stanie sprawić jakąś niespodziankę w tym turnieju. Odpowiedź na to pytanie padnie dopiero w jej meczu z Tunezją, Tunezją, która z kolei walczyła dzisiaj wręcz heroicznie z faworyzowaną Hiszpanią.
Do 71. minuty grając znakomicie pod względem taktycznym, cechując się niezwykłym poświęceniem i ofiarnością, ale także mądrą, skuteczną grą, Tunezja prowadziła 1:0. Hiszpanie, ci okrzyczani, wielcy faworyci po pierwszej turze rozgrywek, pogromcy Ukrainy właśnie, byli przez grubo ponad godzinę prawie kompletnie bezradni. Szamotali się w środku pola, próbowali akcji w sposób wyjątkowo nieudolny.
Potwierdziło się, że Hiszpania jest drużyną bardzo nerwową, że jej piłkarze z trudnością znoszą presję wielkich imprez, na których zazwyczaj im się nie wiedzie. Ale jednak wykazali hart ducha i w końcowej fazie meczu, począwszy od 71. minuty rozpętała się w Stuttgarcie prawdziwa furia espanola, która zmiotła dzielną Tunezję. No i po raz któryś rozbłysnął pełnią blasku talent Fernardo Torresa, jednego z najciekawszych napastników nie tylko Hiszpanii ale i świata. Warto zaznaczyć, że strzelając w tym meczu dwie bramki, Fernardo Torres stał się jedynym piłkarzem, który ma na swoim koncie już trzy gole, a więc przewodzi w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców.
To był trudny egzamin dla Hiszpanii, choć oczywiście już jest pewna awansu. Nie wiemy na kogo trafi w kolejnej rundzie. Potwierdziła, przy wszystkich wątpliwościach, jakie mieliśmy w trakcie trwania tego meczu, swoje ogromne walory.
Turniej rozkręca się, jest coraz ciekawiej i szkoda tylko, że na tle tych wszystkich dramatycznych wydarzeń, często porywających spektakli, my jutro będziemy grali zaledwie o zachowanie resztki dobrej reputacji.
Czytaj też:
Togo przegrało ze Szwajcarią
Ukraina rozgromiła Saudyjczyków
Hiszpania zwycięska
Szwajcaria jest pewnym fenomenem, ponieważ na tle drużyn niezwykle wiekowych, czcigodnych i omszałych, gdzie grają 30-, a nawet 40-latkowie, wprowadziła bardzo śmiało całą nową falę zdolnej młodzieży. Można powiedzieć, że nastąpił tam szturm nowej generacji. Szwajcaria nie jest oczywiście zespołem, który może myśleć o zdobyciu mistrzostwa świata, ale ta nowa fala podziałała ożywczo. Zobaczymy. Będziemy śledzić dalsze losy Szwajcarii.
Drugi mecz był o tyle ciekawy, że Ukraina, doznawszy straszliwego upokorzenia, jakim była przegrana w pierwszym meczu 0:4 z Hiszpanią, za wszelką cenę chciała wziąć odwet i wykazać, że będzie jeśli nie czarnym koniem tego turnieju, to w każdym razie nie chłopcem do bicia. No i tego rzeczywiście dokonała. Arabia Saudyjska okazała się ekipą słabiutką, nie wnoszącą właściwie nic do skarbnicy światowego futbolu, grającą jałowo, schematycznie. Na tym tle Ukraina brylowała, swoją bramkę strzelił wielki gwiazdor tej ekipy Andrij Szewczenko, a trener Błochin miał powody do zadowolenia.
Ale tak naprawdę Ukraina nie odsłoniła swoich rzeczywistych walorów. Po tych dwóch meczach, które zakończyły się wynikiem „w te i wewte”, czyli 0:4 i 4:0 - od ściany do ściany, nie wiemy do czego zdolna jest Ukraina i czy jest w stanie sprawić jakąś niespodziankę w tym turnieju. Odpowiedź na to pytanie padnie dopiero w jej meczu z Tunezją, Tunezją, która z kolei walczyła dzisiaj wręcz heroicznie z faworyzowaną Hiszpanią.
Do 71. minuty grając znakomicie pod względem taktycznym, cechując się niezwykłym poświęceniem i ofiarnością, ale także mądrą, skuteczną grą, Tunezja prowadziła 1:0. Hiszpanie, ci okrzyczani, wielcy faworyci po pierwszej turze rozgrywek, pogromcy Ukrainy właśnie, byli przez grubo ponad godzinę prawie kompletnie bezradni. Szamotali się w środku pola, próbowali akcji w sposób wyjątkowo nieudolny.
Potwierdziło się, że Hiszpania jest drużyną bardzo nerwową, że jej piłkarze z trudnością znoszą presję wielkich imprez, na których zazwyczaj im się nie wiedzie. Ale jednak wykazali hart ducha i w końcowej fazie meczu, począwszy od 71. minuty rozpętała się w Stuttgarcie prawdziwa furia espanola, która zmiotła dzielną Tunezję. No i po raz któryś rozbłysnął pełnią blasku talent Fernardo Torresa, jednego z najciekawszych napastników nie tylko Hiszpanii ale i świata. Warto zaznaczyć, że strzelając w tym meczu dwie bramki, Fernardo Torres stał się jedynym piłkarzem, który ma na swoim koncie już trzy gole, a więc przewodzi w klasyfikacji najskuteczniejszych strzelców.
To był trudny egzamin dla Hiszpanii, choć oczywiście już jest pewna awansu. Nie wiemy na kogo trafi w kolejnej rundzie. Potwierdziła, przy wszystkich wątpliwościach, jakie mieliśmy w trakcie trwania tego meczu, swoje ogromne walory.
Turniej rozkręca się, jest coraz ciekawiej i szkoda tylko, że na tle tych wszystkich dramatycznych wydarzeń, często porywających spektakli, my jutro będziemy grali zaledwie o zachowanie resztki dobrej reputacji.
Czytaj też:
Togo przegrało ze Szwajcarią
Ukraina rozgromiła Saudyjczyków
Hiszpania zwycięska