Podczas gdy cały świat namawia młodych Polaków do cudzołożenia, minister Orzechowski wykreśla z dekalogu jedyne przykazanie, które jasno mówi: „Nie cudzołóż”.
Media donoszą, że coraz młodsi Polacy mają problemy z erekcją, na czym podobno najbardziej cierpią ich partnerki. Zgadzam się, że cierpienie partnerek jest istotne, ale ważniejsze są męki przyrostu naturalnego, który już dawno przestał przyrastać, a od kilku lat ostro nie dorasta. Jak tak dalej pójdzie, wszystkie nauczycielki stracą pracę, bo nie będzie kogo uczyć. Możliwe też, że słowem „laska” zaczniemy określać ryczące czterdziestki i wyjące pięćdziesiątki, a najmłodszym żołnierzem w naszej armii będzie Radek Sikorski.
Jak przeciwdziałać temu zagrożeniu? Według opcji liberalnej, reprezentowanej m.in. przez telefonię komórkową Play, należy pokazywać młodym obywatelom jak najwięcej pornosów, żeby pobudzić ich wrażliwość seksualną. Rozwiązanie to było wprawdzie testowane na niedźwiadkach Panda, ale w przypadku rasy ludzkiej jego skuteczność wydaje się wątpliwa. Nie jest tajemnicą, że fascynacja pornografią wpływa na wzrost oczekiwań wobec partnerki, a trudno podejrzewać, że przyzwyczajone do spokojnego współżycia Polki nagle dla dobra męża czy kolegi zaczną fikać jakieś koziołki. W efekcie problemy z erekcją mogą się zamienić w ogólnonarodową frustrację i depresję, której nawet Zbigniew Religa nie wyleczy.
Opcja konserwatywna, reprezentowana m.in. przez ministra Mirosława Orzechowskiego, jest bardziej racjonalna. Należy od najmłodszych lat tak wychowywać chłopców, aby przez całą młodość byli pozbawieni styczności z tematyką erotyczną. Kiedy dojrzeją i zapragną połączyć się węzłem małżeńskim z zaakceptowaną przez rodziców niewiastą, będą reagować na jej wdzięki jak głodny wilk na zagubioną w lesie owieczkę.
Przejawem tej strategii jest zalecenie ministra Orzechowskiego dla organizatorów zjazdu polskich i polonijnych szkół papieskich w Łodzi. Jak doniósł „Dziennik” (dodajmy: w ostatni czwartek, a nie w primaaprilisową niedzielę), podczas zjazdu dokonano inscenizacji dziewięciu przykazań Bożych, gdyż szóste – nie cudzołóż – wydało się panu ministrowi zbyt trudne do przedstawienia.
Generalnie kierunek jest słuszny, wątpliwości pojawiają się tylko po lekturze Biblii. Rzeczy wołające o pomstę do nieba zdarzają się tu przecież nie tylko w znanych z rozwiązłości miastach Sodoma i Gomora, ale też w rodzinie ojca wiary, Abrahama vel Abrama, który za przyzwoleniem niepłodnej żony spółkuje z niewolnicą i ma z nią syna. Oczywiście, Bóg – jak to w Jego zwyczaju – przecina ten węzeł gordyjski i z rażącego naruszenia przepisów wyprowadza dobro. Nie ma jednak pewności, czy podobne historie są bezpieczne dla młodzieńczych serc.
A mówiąc poważnie, podczas gdy cały świat namawia młodych Polaków do cudzołożenia, minister Orzechowski wykreśla z dekalogu jedyne przykazanie, które jasno mówi: „Nie cudzołóż”. Nie wiem, jak wpłynie to na sprawę erekcji, ale obawiam się, że chłopcy niewiele z tego zrozumieją. I zamiast pomyśleć nad miłością i odpowiedzialnością kupią sobie telefon Play. Bynajmniej nie po to, żeby dodzwonić się do Pana Boga.
Jak przeciwdziałać temu zagrożeniu? Według opcji liberalnej, reprezentowanej m.in. przez telefonię komórkową Play, należy pokazywać młodym obywatelom jak najwięcej pornosów, żeby pobudzić ich wrażliwość seksualną. Rozwiązanie to było wprawdzie testowane na niedźwiadkach Panda, ale w przypadku rasy ludzkiej jego skuteczność wydaje się wątpliwa. Nie jest tajemnicą, że fascynacja pornografią wpływa na wzrost oczekiwań wobec partnerki, a trudno podejrzewać, że przyzwyczajone do spokojnego współżycia Polki nagle dla dobra męża czy kolegi zaczną fikać jakieś koziołki. W efekcie problemy z erekcją mogą się zamienić w ogólnonarodową frustrację i depresję, której nawet Zbigniew Religa nie wyleczy.
Opcja konserwatywna, reprezentowana m.in. przez ministra Mirosława Orzechowskiego, jest bardziej racjonalna. Należy od najmłodszych lat tak wychowywać chłopców, aby przez całą młodość byli pozbawieni styczności z tematyką erotyczną. Kiedy dojrzeją i zapragną połączyć się węzłem małżeńskim z zaakceptowaną przez rodziców niewiastą, będą reagować na jej wdzięki jak głodny wilk na zagubioną w lesie owieczkę.
Przejawem tej strategii jest zalecenie ministra Orzechowskiego dla organizatorów zjazdu polskich i polonijnych szkół papieskich w Łodzi. Jak doniósł „Dziennik” (dodajmy: w ostatni czwartek, a nie w primaaprilisową niedzielę), podczas zjazdu dokonano inscenizacji dziewięciu przykazań Bożych, gdyż szóste – nie cudzołóż – wydało się panu ministrowi zbyt trudne do przedstawienia.
Generalnie kierunek jest słuszny, wątpliwości pojawiają się tylko po lekturze Biblii. Rzeczy wołające o pomstę do nieba zdarzają się tu przecież nie tylko w znanych z rozwiązłości miastach Sodoma i Gomora, ale też w rodzinie ojca wiary, Abrahama vel Abrama, który za przyzwoleniem niepłodnej żony spółkuje z niewolnicą i ma z nią syna. Oczywiście, Bóg – jak to w Jego zwyczaju – przecina ten węzeł gordyjski i z rażącego naruszenia przepisów wyprowadza dobro. Nie ma jednak pewności, czy podobne historie są bezpieczne dla młodzieńczych serc.
A mówiąc poważnie, podczas gdy cały świat namawia młodych Polaków do cudzołożenia, minister Orzechowski wykreśla z dekalogu jedyne przykazanie, które jasno mówi: „Nie cudzołóż”. Nie wiem, jak wpłynie to na sprawę erekcji, ale obawiam się, że chłopcy niewiele z tego zrozumieją. I zamiast pomyśleć nad miłością i odpowiedzialnością kupią sobie telefon Play. Bynajmniej nie po to, żeby dodzwonić się do Pana Boga.