Józef Oleksy powinien trafić do psychiatryka. Tak nie wprost doradza mu Aleksander Kwaśniewski.
„Idź Józiu do psychiatry, bo to, co naopowiadałeś, to same głupoty. Rozum ci się zmącił alkoholem” - zdają się mówić Oleksemu „Oluś” i liczni byli przyjaciele (?). Każdy, kto choć trochę zna Oleksego wie, że rozum zacząłby mu się mącić, gdyby wypił jakieś 17 razy więcej niż u Gudzowatego. I nie wina, ale wódki. W czasie, gdy zwykły śmiertelnik wypija kieliszek wina, Oleksy bez skutków ubocznych pochłania pół litra wódki. Kwaśniewski nie powinien mierzyć możliwości swojego byłego kolegi, a teraz „ostatecznego kretyna” i „zdrajcy” własnymi parametrami. Oleksy ma tak na oko dziesięciokrotnie większe alkoholowe możliwości niż Kwaśniewski. Kiedy były prezydent nazwał Józefa O. „kretynem”, sam wyglądał jakby poprzedniej nocy wypił znacznie więcej niż Oleksy u Gudzowatego. A przecież nikt nie twierdził, że słowa o „kretynie” i „zdrajcy” wypowiadał podcięty. Zatem przyjmijmy za pewnik, że u Gudzowatego Oleksy był trzeźwy (choć przez alkohol rozochocony - takie serum prawdy), a przynajmniej jak Kwaśniewski po przylocie do Polski (bo karcił Oleksego na lotnisku).
Mocna głowa Oleksego oczywiście bardzo wzmacnia jego prawdomówność. Bo na przykład nie można twierdzić, że w pijanym widzie zmultiplikowały mu się zegarki Kwaśniewskiego. Szkoda zresztą, że o zegarkach Oleksy mówił tak mało. Inny polityk SLD (o możliwościach alkoholowych powiedzmy 1/2 Oleksego - to taki oleksopochodny alkomat) opowiadał kiedyś w wąskim gronie taką historyjkę (nie było Gudzowatego ani Michnika, więc nie miał kto nagrywać). Do ważnego polityka lewicowego przychodzi pewien biznesmen (lewica, jak sama nazwa wskazuje, lubi luksus i biznes, więc to typowa scenka). Biznesmen jest bogaty, więc zegarek ma za jakieś 140 tys. euro. Polityk mówi do niego: „Mnie to chyba nigdy na taki zegarek nie będzie stać”. „No co ty, przecież masz kilka niewiele tańszych od tego” – replikuje biznesmen. Nasz polityk się krzywi, sugerując, że to podróbki, jakie na Manhattanie oferują za 25-30 dolarów. Następnego dnia u naszego ważnego polityka pojawia się umyślny od biznesmena z takim samym zegarkiem, jaki miał podczas wizyty (na pewno podróba, żeby nie odbiegał od kolekcji). Po kilku dniach obaj panowie znowu się spotykają i ważny polityk mówi: „Ależ nie musiałeś! Zresztą ja nie mogę tego przyjąć (a zegarek miał już na ręku)”. I tak się krygował przez kilka minut. Biznesmen klął w duchu - opowiadał polityk lewicy o możliwościach alkoholowych 1/2 Oleksego - bo był to już piąty albo szósty taki prezent w ostatnich dwóch latach. Ale dawał, bo inaczej nie byłby przyjmowany. I nie on jeden dawał.
Z tej opowieści wynika kilka morałów. Po pierwsze, nie należy chodzić z wartościowymi przedmiotami do polityków lewicy. Bo poproszą o nie - oczywiście, żeby potem przekazać biednym (wiadomo - lewica jest społecznie wrażliwa). Po drugie, nie należy się z nimi w ogóle zaprzyjaźniać, bo pożytek z tego żaden, a tylko wyciągają rękę po bogactwo przyjaciół jak po swoje (wiadomo - te kolektywistyczne atawizmy). Po trzecie, nie trzeba z nimi rozmawiać na trzeźwo, bo sami się kontrolują i nie chlapną nic smacznego do późniejszego wykorzystania (wiadomo – na trzeźwo lewica jest nieszczera na maksa).
Opowiadający o zegarkach polityk lewicy (o możliwościach alkoholowych 1/2 Oleksego) wspomniał o innym swoim koledze (możliwości alkoholowe - ćwiartka Oleksego), który jemu z kolei opowiadał o jeszcze innym biznesmenie (taka opowieść w opowieści) przyjaźniącym się z tym ważnym politykiem od zegarków. I ten też coś politykowi przekazywał (w kartonach od kapeluszy). Ale o tym potem, co oznacza, że ciąg dalszy nastąpi. I że będą następni kandydaci do psychiatryka.
Mocna głowa Oleksego oczywiście bardzo wzmacnia jego prawdomówność. Bo na przykład nie można twierdzić, że w pijanym widzie zmultiplikowały mu się zegarki Kwaśniewskiego. Szkoda zresztą, że o zegarkach Oleksy mówił tak mało. Inny polityk SLD (o możliwościach alkoholowych powiedzmy 1/2 Oleksego - to taki oleksopochodny alkomat) opowiadał kiedyś w wąskim gronie taką historyjkę (nie było Gudzowatego ani Michnika, więc nie miał kto nagrywać). Do ważnego polityka lewicowego przychodzi pewien biznesmen (lewica, jak sama nazwa wskazuje, lubi luksus i biznes, więc to typowa scenka). Biznesmen jest bogaty, więc zegarek ma za jakieś 140 tys. euro. Polityk mówi do niego: „Mnie to chyba nigdy na taki zegarek nie będzie stać”. „No co ty, przecież masz kilka niewiele tańszych od tego” – replikuje biznesmen. Nasz polityk się krzywi, sugerując, że to podróbki, jakie na Manhattanie oferują za 25-30 dolarów. Następnego dnia u naszego ważnego polityka pojawia się umyślny od biznesmena z takim samym zegarkiem, jaki miał podczas wizyty (na pewno podróba, żeby nie odbiegał od kolekcji). Po kilku dniach obaj panowie znowu się spotykają i ważny polityk mówi: „Ależ nie musiałeś! Zresztą ja nie mogę tego przyjąć (a zegarek miał już na ręku)”. I tak się krygował przez kilka minut. Biznesmen klął w duchu - opowiadał polityk lewicy o możliwościach alkoholowych 1/2 Oleksego - bo był to już piąty albo szósty taki prezent w ostatnich dwóch latach. Ale dawał, bo inaczej nie byłby przyjmowany. I nie on jeden dawał.
Z tej opowieści wynika kilka morałów. Po pierwsze, nie należy chodzić z wartościowymi przedmiotami do polityków lewicy. Bo poproszą o nie - oczywiście, żeby potem przekazać biednym (wiadomo - lewica jest społecznie wrażliwa). Po drugie, nie należy się z nimi w ogóle zaprzyjaźniać, bo pożytek z tego żaden, a tylko wyciągają rękę po bogactwo przyjaciół jak po swoje (wiadomo - te kolektywistyczne atawizmy). Po trzecie, nie trzeba z nimi rozmawiać na trzeźwo, bo sami się kontrolują i nie chlapną nic smacznego do późniejszego wykorzystania (wiadomo – na trzeźwo lewica jest nieszczera na maksa).
Opowiadający o zegarkach polityk lewicy (o możliwościach alkoholowych 1/2 Oleksego) wspomniał o innym swoim koledze (możliwości alkoholowe - ćwiartka Oleksego), który jemu z kolei opowiadał o jeszcze innym biznesmenie (taka opowieść w opowieści) przyjaźniącym się z tym ważnym politykiem od zegarków. I ten też coś politykowi przekazywał (w kartonach od kapeluszy). Ale o tym potem, co oznacza, że ciąg dalszy nastąpi. I że będą następni kandydaci do psychiatryka.