Kilka scen z prozy zatytułowanej „Post mortem” pióra Andrzeja Mularczyka (miesięcznik „Wyspa”). To podstawa do scenariusza filmu Andrzeja Wajdy. Żadnych wyrazistych bohaterów, konflik-ty niewidoczne, sytuacje rozmyte, mnóstwo opisów przyrody, trochę zabaw słownych. Jeżeli reszta równie mglista, to Wajda będzie musiał stanąć na głowie. Żeby z tego wystrugać coś, na co pójdą nie tylko wycieczki szkolne.
A jak czytałem – z pasją, scena po scenie – scenariusze Stawiń-skiego czy Ścibora-Rylskiego, miałem wrażenie, że są tak dopra-cowane, że nawet ja, gdybym je kręcił, nie zdołałbym ich spie-przyć.
Powroty polityków. Niektóre przypominają powrót hrabiego Monte Christo: najpierw nikt go nie poznaje, a potem jest już za późno.
Z rozmowy:
Miało być wino, kobiety i śpiew. Jest piwo, żona i telewizor.
Tylko słońce wschodzi gratis.
A jak czytałem – z pasją, scena po scenie – scenariusze Stawiń-skiego czy Ścibora-Rylskiego, miałem wrażenie, że są tak dopra-cowane, że nawet ja, gdybym je kręcił, nie zdołałbym ich spie-przyć.
Powroty polityków. Niektóre przypominają powrót hrabiego Monte Christo: najpierw nikt go nie poznaje, a potem jest już za późno.
Z rozmowy:
Miało być wino, kobiety i śpiew. Jest piwo, żona i telewizor.
Tylko słońce wschodzi gratis.