Czyżby miał nastąpić przełom w dziejach TVP i odtąd do płacenia abonamentu będą nas zmuszać nie łzy prezesów, ale świetnie zrealizowane programy, dzięki którym odzyskamy historyczną pamięć?
Ponieważ nie wszyscy Polacy płacą abonament telewizyjny, każdy kolejny prezes TVP zaczyna swoje urzędowanie od wylania wiadra łez (czystych, rzęsistych) na nasze brudne koszule. Zaczyna się od szczerego lamentu, potem jest apel do sumień, następnie grożenie paluszkiem, aż wreszcie następuje etap pertraktacji z politykami, którzy mają tak zmienić prawo, żeby ściągalność abonamentu wyniosła 100%.
Ostatnio wrócił ciekawy pomysł, żeby za dostęp do telewizji publicznej płacili wszyscy ci, którzy mają w domu gniazdko z energią elektryczną. W związku z tym przypomniał mi się stary dowcip Jana Pietrzaka o gospodarzu, którego milicja aresztowała za posiadanie aparatury do produkcji bimbru. – To za gwałt też mnie aresztujcie – mówi chłop. – Dlaczego? – Bo też mam aparaturę.
Żebyśmy się dobrze rozumieli: nie jestem wrogiem telewizji zwanej publiczną. Przez kilka lat byłem członkiem jej Rady Programowej, a od prezesa Roberta Kwiatkowskiego dostałem nawet pod choinkę szwajcarski scyzoryk, który do dziś wiernie mi służy. Zastanawiam się jednak, jakie prawo ma TVP do egzekwowania abonamentu, skoro od lat jest stacją stricte komercyjną, uczestniczącą w walce o reklamodawców i masowego widza.
Sam płacę abonament, bo lubię klasykę filmową, emitowaną od czasu do czasu w TVP. Ale spokojnie mogę sobie wyobrazić widzów, którzy oglądają tylko TVN 24 i Canal + Sport. Poza tym coraz więcej rodzin pozbywa się telewizorów, a weekendy spędza spacerując po lesie. Głupio by było, gdyby ludzie ci musieli płacić abonament telewizyjny za możliwość zaparzenia herbaty po powrocie do domu.
A jednak skłonny jestem ponownie przemyśleć kwestię obowiązkowego abonamentu w kontekście premiery kanału tematycznego TVP Historia. Już 3. maja ruszy program złożony z filmów dokumentalnych i debat historycznych. W ofercie są cykle „Kontrowersje” – np. o polityce króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (prowadzenie: Rafał Ziemkiewicz), „Zakręty dziejów” – o przełomowych wydarzeniach, takich jak np. zamach majowy (prowadzenie: Piotr Semka), „Siła bezsilnych” – o opozycji antykomunistycznej w Peerelu (prowadzenie: Józef Ruszar), „Dzieje Polaków” (prowadzenie: Wojciech Reszczyński), „U źródeł cywilizacji” – historia Kościoła (prowadzenie: o. Maciej Zięba), „Kulisy III RP” (prowadzenie: Antoni Dudek).
Czyżby miał nastąpić przełom w dziejach TVP i odtąd do płacenia abonamentu będą nas zmuszać nie łzy prezesów, ale świetnie zrealizowane programy, dzięki którym odzyskamy historyczną pamięć? Jeśli projekt się uda i choć połowa narodu przejdzie terapię, po której przestanie bronić generała Jaruzelskiego i zachwycać się dokonaniami III RP, gotów jestem usprawiedliwić najbardziej radykalne środki, włącznie z rażeniem prądem. Kto nie chce się dokształcać, niech nie ogląda, ale za swoją głupotę będzie musiał płacić.
Ostatnio wrócił ciekawy pomysł, żeby za dostęp do telewizji publicznej płacili wszyscy ci, którzy mają w domu gniazdko z energią elektryczną. W związku z tym przypomniał mi się stary dowcip Jana Pietrzaka o gospodarzu, którego milicja aresztowała za posiadanie aparatury do produkcji bimbru. – To za gwałt też mnie aresztujcie – mówi chłop. – Dlaczego? – Bo też mam aparaturę.
Żebyśmy się dobrze rozumieli: nie jestem wrogiem telewizji zwanej publiczną. Przez kilka lat byłem członkiem jej Rady Programowej, a od prezesa Roberta Kwiatkowskiego dostałem nawet pod choinkę szwajcarski scyzoryk, który do dziś wiernie mi służy. Zastanawiam się jednak, jakie prawo ma TVP do egzekwowania abonamentu, skoro od lat jest stacją stricte komercyjną, uczestniczącą w walce o reklamodawców i masowego widza.
Sam płacę abonament, bo lubię klasykę filmową, emitowaną od czasu do czasu w TVP. Ale spokojnie mogę sobie wyobrazić widzów, którzy oglądają tylko TVN 24 i Canal + Sport. Poza tym coraz więcej rodzin pozbywa się telewizorów, a weekendy spędza spacerując po lesie. Głupio by było, gdyby ludzie ci musieli płacić abonament telewizyjny za możliwość zaparzenia herbaty po powrocie do domu.
A jednak skłonny jestem ponownie przemyśleć kwestię obowiązkowego abonamentu w kontekście premiery kanału tematycznego TVP Historia. Już 3. maja ruszy program złożony z filmów dokumentalnych i debat historycznych. W ofercie są cykle „Kontrowersje” – np. o polityce króla Stanisława Augusta Poniatowskiego (prowadzenie: Rafał Ziemkiewicz), „Zakręty dziejów” – o przełomowych wydarzeniach, takich jak np. zamach majowy (prowadzenie: Piotr Semka), „Siła bezsilnych” – o opozycji antykomunistycznej w Peerelu (prowadzenie: Józef Ruszar), „Dzieje Polaków” (prowadzenie: Wojciech Reszczyński), „U źródeł cywilizacji” – historia Kościoła (prowadzenie: o. Maciej Zięba), „Kulisy III RP” (prowadzenie: Antoni Dudek).
Czyżby miał nastąpić przełom w dziejach TVP i odtąd do płacenia abonamentu będą nas zmuszać nie łzy prezesów, ale świetnie zrealizowane programy, dzięki którym odzyskamy historyczną pamięć? Jeśli projekt się uda i choć połowa narodu przejdzie terapię, po której przestanie bronić generała Jaruzelskiego i zachwycać się dokonaniami III RP, gotów jestem usprawiedliwić najbardziej radykalne środki, włącznie z rażeniem prądem. Kto nie chce się dokształcać, niech nie ogląda, ale za swoją głupotę będzie musiał płacić.