22 maja 2007

22 maja 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ostatnim numerze "Wprost" napisałem wstępniaka krytycznego wobec pewnej formacji naszej inteligencji. Jak oczekiwałem, posypały się głosy krytyki i oburzenia. Rzecz znaczy pewnie więcej niż jakiś tam takścik gazetowy. Więc cytuję jeden z maili - ani mniej, ani bardziej krytyczny niż inne. I swoją odpowiedź.


Oto list:

Gdy działacz PIS nazywa konferencję na UW targowicą, to wiadomo, że nie tyle wynika to z jego analfabetyzmu politycznego i historycznego ile z braku racjonalnych i logicznych argumentów pozwalających na ośmieszenie przeciwników politycznych. Można go jednak zrozumieć, bo taką próbę na polecenie partyjne trzeba było wykonać niezależnie od braku argumentów i logiki.

Gdy jednak redaktor Kot również z powodu braku argumentów, ale w tym samym celu, pisze wyjątkowo bełkotliwe Wzdęcie godnościowe, to trudno zrozumieć jakimi kieruje się motywami, bo PIS jeszcze się publicznie nie pochwalił, że odzyskał "Wprost". Pierwszy motyw jaki przyszedł mi do głowy, to marzenie pana Kota, by zostać jak Mularczyk pogłaskany przed kamerami przez Marszałka Dorna i usłyszeć cytat z Czechowa.

Nie przejmowałbym się chyba tym co pisze "Wprost", gdyby nie to, że jeszcze dwa lata temu chwaliłem się w towarzystwie tym tygodnikiem jako Poznaniak i czytelnik od pierwszego numeru. Teraz w towarzystwie wstydzę się przyznawać do tego, a jeśli muszę, to informuję, że "Wprost" stało się mieszaniną prymitywnego brukowca i serwilistycznej gazety partii przewodniej na skutek przejęcia tygodnika przez warszawiaków.

Proponuję panu zbieranie swoich felietonów w teczce i ich odczytanie w ramach pokuty w Wielki Piątek w 2010 r. Będzie pan przerażony swoimi atakami nienawiści i agresji oraz pustką merytoryczną swoich felietonów.

Nie wiem czego panu można życzyć, ale wiem czego życzę tygodnikowi. Panu tego nie zdradzę.

Wykształciuch Kazpolski





Oto odpowiedź:


Szanowny Panie,

dziękuję za komentarz.

Zgadzam się z Panem, że nad formą tego edytoriala można było jeszcze popracować. Też mi się nie podobała, gdy ją zobaczyłem w druku. Cóż, nigdy dość pracy nad tektstem, zwłąszcza gdy jest się zwykłym wyrobnikiem pióra.

Natomiast co do meritum - niedobitki historycznej klasy, zwanej inteligencją, narzucają narodowi system autorytetów na wolnym rynku idei - te moje poglądy są ukształtowane. Nie ma to nic wspólnego ani z "Wprost", ani z PiS-em, Dornem, Michnikiem itd. Całą tę ideologię "wykształciuchów" uważam za płytką i bezmyslną. Natomiast kwestia inteligencji jest w Polsce palaca od lat stu z dużym hakiem. Pomstował na tę inteligencję Prus w "Kronikach", Żeromski, chlastali ją znani socjologowie, na których się celowo powołuję. To jest problem. Poważny.Wiem, bo sam jestem częścią tego środowiska. Wykładam (od 23 lat na kilku i coraz to nowych uczelniach), mam doktorat, habilitację w robocie, napisałem z 15 ksiązek.
I nie ma dla tej inteligencji, o której zatrąciłem we "Wprost" niczego lepszego niż taki Dorn, który ją głupio obraża. Bo można powiedzieć - o popatrzcie, jacy ludzie z nami wojują. I jakimi argumentami. A potem już - jak zwykle - pędzić bardzo skromne życie intelektualne i cieszyć się, że sie jest elitą narodu. Tylko byłbym wdzięczny, gdy mnie Pan z tą szarpaniną inteligencji z Dornem nie utożsamiał. Mój komentarz też miał być troche powyżej. Może nie wyszło...


I jeszcze. Rozumiem, że czuje się Pan obrazony moim komentarzem i "Wprost" jako takim. Jako inteligent.
Tylko - jako inteligent - powinien się Pan pod swoim listem podpisać imieniem i nazwiskiem. Jak ja. A tak to ja sobie koresponduję z jakimś adresem mailowym. Jak na gadu-gadu. Myślę, że ten drobiazg mówi więcej o wspólczesnej inteligencji niż mój - pożal się Boże - felietonik. Gdybym miał podać przykład ethosu wspólczesnej inteligencji, to podałbym właśnie Pański list.

Z wyrazami zrozumienia

Wiesław Kot

A ponieważ i tak jest Pan ukryty za pseudonimem, pozwalam sobie wykosrzystać naszą koresponencję na moim blogu.
"Młodzież słucha, ona się uczy".