Drobiazg ze sfer urzędniczych. Pracuję w wysokościowcu w centrum warszawy. Wszystkie ważniejsze drzwi są na chipy. Wyszedłem na chwilę i zapomniałem swej karty. Proszę więc ochroniarza, by mi otworzył bramkę bez wpisywania się na listę gości i takich tam formalności. Ochroniarz jest życzliwy, ale nie ma pewności, czy nie jestem złodziejem, który chce się wśliznąć. Więc fachowo omiata mnie wzrokiem, czy pasuję do standardu budynku: koszula z Tesco czy od Diora, zegarek cienki jak żyletka czy zwykły, buty z tworzywa czy skórzane. To rozumiem, norma. Ale on przede wszystkim próbuje się zorientować, czy pod koszulą kryję nadwagę, czy jestem szczupły. Bo tu zasadniczo pracują szczupli. To pewniejszy wyróżnik niż drogi szwajcarski zegarek.
W klubie fitness, w piwnicy biurowca, tłok jest piątek, świątek czy niedziela.
W klubie fitness, w piwnicy biurowca, tłok jest piątek, świątek czy niedziela.