Można prowadzić taką politykę fiskalną, w której zmniejsza się obciążenia podatkowe i tzw. klin. Można wtedy mieć nadzieję, że spadek kosztów pracy spowoduje wzrost zatrudnienia, większe inwestycje, szybszy wzrost gospodarczy, co – zgodnie z krzywą Laffera – sprawi, że dochody budżetu wzrosną. Można prowadzić też taką politykę, w której zwiększa się podatki i wydatki budżetowe. Mamy wtedy nadzieje, że dodatkowy popyt kreowany przez wydatki publiczne spowoduje wzrost podaży, co wymusi większe zatrudnienie i inwestycje.
Nie miejsce tu na rozważanie, która z tych dwóch hipotez sprawdza się częściej, i która jest bardziej dla gospodarki bezpieczna. Dorobiliśmy się bowiem sytuacji, w której spór między „popytowcami” (keynesistami”) i „ekonomistami strony podażowej” nie ma sensu. 1 lipca bowiem zdecydowaliśmy się na obniżkę składki rentowej o 3 pkt. proc., zmniejszając klin. 2 lipca natomiast minister zdrowia oświadczył, że konieczne jest podwyższenie składki na NFZ (czyli „podatku zdrowotnego”) do 13 proc. Minister chce, aby co 6 miesięcy była ona podnoszona o pół punktu, tak, że zakładany poziom osiągnęłaby po czterech latach.
W ekonomii mało jest twierdzeń sprawdzających się w stu procentach. Czasem jednak trafia się i coś takiego. Pewne jest mianowicie, że działania, które w poniedziałek obniżają podatki, a we wtorek – o mniej więcej taką samą kwotę – je podnoszą są nieracjonalne. Wskazują także, że rząd prowadzący taka politykę nie ma spójnej wizji gospodarczej, ani koncepcji jej realizacji i uprawia „dojutryzm”. „Dojutryzm”, jak sama nazwa wskazuje może dawać pewne rezultaty, ale w krótkim okresie (do jutra, góra, pojutrza). W dłuższym okresie jednak sukcesu nie gwarantuje.
W ekonomii mało jest twierdzeń sprawdzających się w stu procentach. Czasem jednak trafia się i coś takiego. Pewne jest mianowicie, że działania, które w poniedziałek obniżają podatki, a we wtorek – o mniej więcej taką samą kwotę – je podnoszą są nieracjonalne. Wskazują także, że rząd prowadzący taka politykę nie ma spójnej wizji gospodarczej, ani koncepcji jej realizacji i uprawia „dojutryzm”. „Dojutryzm”, jak sama nazwa wskazuje może dawać pewne rezultaty, ale w krótkim okresie (do jutra, góra, pojutrza). W dłuższym okresie jednak sukcesu nie gwarantuje.