3 lipca 2007

3 lipca 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polszczyzna nie przestaje mnie zaskakiwać.

Z reklamy: „Niebezpiecznie kremowy sos Knorra…”

Z ogłoszenia w markecie Klif w Warszawie: „Zatrudnimy panie do sprzedaży tradycyjnej…”

Z dialogu przed wiejskim sklepem:
On: „Pani jest potrzebna męska ręka…”
Ona: „A od kiedy to się ręka nazywa?”

To samo miejsce, podobni bohaterowie. Jeden wysyła drugiego po wino. Daje mu 3.50 i napomina: „Tylko nie kupuj byle czego!”

Dowcip z książeczki, jakie sprzedają w kiosku. Podobał mi się. Jeden na 500.

Paryż, bistro. Młody mężczyzna i dziewczyna.
- Koleżanka się spieszy? - zagaduje mężczyzna.
- Nie, koleżanka się nie spieszy.
- Koleżanka napije się kawy?
- Tak, napiję się kawy...
- Koleżanka wolna?
- Nie, mężatka...
- Mężatka? A koleżanka może zadzwonić do domu i powiedzieć, że została zgwałcona w barze?
- Tak, koleżanka może zadzwonić do domu i powiedzieć, że ją zgwałcili. Dziesięć razy.
- Dziesięć razy?!
- Kolega się spieszy?