Ujazdowski i Sellin są politycznymi liliputami. Ale najwyraźniej nie zdają sobie z tego sprawy.
Jarosław Kaczyński ugryzł żubra w dupę, a ten podniósł głowę, potrząsnął rogami, ryknął i popędził. Niestety, na skraju pastwiska zwierzę wpadło w łapy weterynarzy z PO, którzy je obezwładnili i wtrącili do obory. Aktualnie żubr jest poddawany badaniom okresowym i szczepiony przeciw wściekliźnie. Nikt nie wie, czy jeszcze pogalopuje ku swym dzikim przeznaczeniom.
Tymczasem były premier zwołuje lud, by ten pomógł mu wyrwać żubra z ciemnicy. PiS staje się formacją ludową, co zraża do niego ideowych konserwatystów. Jako pierwszy partię opuścił Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski, a ostatnio podążył jego śladem kolega z resortu Jarosław Sellin. Podobno do odejścia szykują się już nawet ministerialne sekretarki. I to zarówno te żywe, jak automatyczne.
Gra idzie o wielką stawkę, czyli tzw. „różnicę charakterów”. Konserwatyści złożyli pozew rozwodowy, bo nie podobał się im autorytarny styl kierowania partią. Teraz będą mogli założyć własne ugrupowanie i zaprosić do niego innych wysoce kulturalnych polityków, np. Mariana Piłkę, Marka Jurka i Pawła Zalewskiego. Kto wie? Może dołączy też Krzysztof Cugowski z Budki Suflera, który przez jedną kadencję parlamentarną nabrał pogardy do polityki. W nowo powstałej Partii Kultury polityki nie będzie się bowiem uprawiać. Członkowie skupią się na wydawaniu książek, organizowaniu koncertów i pisaniu felietonów, biorąc przykład z Lecha Wałęsy czy Aleksandra Halla. Mogą też dbać o wysokie standardy języka debaty publicznej, np. kiedy ktoś znowu powie o gryzieniu żubra w dupę, oni zwrócą mu uwagę, że mówi się „w tyłek”.
Chyba że trafią do PO. Nie wiadomo, jak z Ujazdowskim, ale Sellin jest już na celowniku tamtejszych „łowców głów”. Zdaniem Stefana „Recydywa Tymińszczyzny” Niesiołowskiego, polityk „rokuje nadzieję poprawy”, choć w przeszłości „miał wiele wypowiedzi i działań niesympatycznych”. Może więc znajdzie się dla niego miejsce w partii weterynarzy.
Co będzie tam robił? Na pewno nie kształtował politykę historyczną, bo – jak w innym miejscu zastrzega Niesiołowski – historię należy zostawić historykom. Powinien też zapomnieć o kontynuowaniu swojej misji w Ministerstwie Kultury, bo tam robi już porządki Bogdan Zdrojewski. Ewentualnie może liczyć na jakieś mniej eksponowane stanowisko w resorcie, o które jednak będzie musiał stoczyć bój z Januszem Palikotem.
Ale nie przesądzajmy. Istnieje jeszcze opcja, że ludzie docenią ideową niezłomność i Ujazdowski wygra najbliższe wybory prezydenckie. Natomiast Sellin zostanie premierem. W końcu – jak sam twierdzi – już obecny mandat poselski otrzymał od wyborców, którzy głosowali na niego jako na konkretną osobę, a nie na partię.
Pogratulować realistycznego osądu. A mówiąc serio, szkoda urzędników państwowych, którzy w resorcie kultury wykonywali dobrą robotę, ale ich cała wartość polegała na funkcjonowaniu wewnątrz szerszej struktury politycznej. Bez PiS są anonimowi i niezdolni do pociągnięcia żubra za ucho, nie mówiąc już o gryzieniu go w zadek. Zadziwiające, że niczego nie nauczył ich przypadek Marka Jurka, który mimo niezaprzeczalnej charyzmy, stracił wszystko, kiedy zdecydował się podążyć własną drogą. Ujazdowski czy Sellin są w stosunku do Jurka politycznymi liliputami. Ale najwyraźniej nie zdają sobie z tego sprawy. Pozostaje im widowiskowe osunięcie się w niebyt albo – jeśli zasłużą – kariera szeregowych renegatów w PO. Powodzenia, marzyciele!
Tymczasem były premier zwołuje lud, by ten pomógł mu wyrwać żubra z ciemnicy. PiS staje się formacją ludową, co zraża do niego ideowych konserwatystów. Jako pierwszy partię opuścił Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski, a ostatnio podążył jego śladem kolega z resortu Jarosław Sellin. Podobno do odejścia szykują się już nawet ministerialne sekretarki. I to zarówno te żywe, jak automatyczne.
Gra idzie o wielką stawkę, czyli tzw. „różnicę charakterów”. Konserwatyści złożyli pozew rozwodowy, bo nie podobał się im autorytarny styl kierowania partią. Teraz będą mogli założyć własne ugrupowanie i zaprosić do niego innych wysoce kulturalnych polityków, np. Mariana Piłkę, Marka Jurka i Pawła Zalewskiego. Kto wie? Może dołączy też Krzysztof Cugowski z Budki Suflera, który przez jedną kadencję parlamentarną nabrał pogardy do polityki. W nowo powstałej Partii Kultury polityki nie będzie się bowiem uprawiać. Członkowie skupią się na wydawaniu książek, organizowaniu koncertów i pisaniu felietonów, biorąc przykład z Lecha Wałęsy czy Aleksandra Halla. Mogą też dbać o wysokie standardy języka debaty publicznej, np. kiedy ktoś znowu powie o gryzieniu żubra w dupę, oni zwrócą mu uwagę, że mówi się „w tyłek”.
Chyba że trafią do PO. Nie wiadomo, jak z Ujazdowskim, ale Sellin jest już na celowniku tamtejszych „łowców głów”. Zdaniem Stefana „Recydywa Tymińszczyzny” Niesiołowskiego, polityk „rokuje nadzieję poprawy”, choć w przeszłości „miał wiele wypowiedzi i działań niesympatycznych”. Może więc znajdzie się dla niego miejsce w partii weterynarzy.
Co będzie tam robił? Na pewno nie kształtował politykę historyczną, bo – jak w innym miejscu zastrzega Niesiołowski – historię należy zostawić historykom. Powinien też zapomnieć o kontynuowaniu swojej misji w Ministerstwie Kultury, bo tam robi już porządki Bogdan Zdrojewski. Ewentualnie może liczyć na jakieś mniej eksponowane stanowisko w resorcie, o które jednak będzie musiał stoczyć bój z Januszem Palikotem.
Ale nie przesądzajmy. Istnieje jeszcze opcja, że ludzie docenią ideową niezłomność i Ujazdowski wygra najbliższe wybory prezydenckie. Natomiast Sellin zostanie premierem. W końcu – jak sam twierdzi – już obecny mandat poselski otrzymał od wyborców, którzy głosowali na niego jako na konkretną osobę, a nie na partię.
Pogratulować realistycznego osądu. A mówiąc serio, szkoda urzędników państwowych, którzy w resorcie kultury wykonywali dobrą robotę, ale ich cała wartość polegała na funkcjonowaniu wewnątrz szerszej struktury politycznej. Bez PiS są anonimowi i niezdolni do pociągnięcia żubra za ucho, nie mówiąc już o gryzieniu go w zadek. Zadziwiające, że niczego nie nauczył ich przypadek Marka Jurka, który mimo niezaprzeczalnej charyzmy, stracił wszystko, kiedy zdecydował się podążyć własną drogą. Ujazdowski czy Sellin są w stosunku do Jurka politycznymi liliputami. Ale najwyraźniej nie zdają sobie z tego sprawy. Pozostaje im widowiskowe osunięcie się w niebyt albo – jeśli zasłużą – kariera szeregowych renegatów w PO. Powodzenia, marzyciele!