Emocje, jakie przeżywaliśmy w czwartkowy wieczór, nie byłyby możliwe bez jednego człowieka. Gdyby nie on, już po 45 minutach przegrywalibyśmy kilkoma bramkami
W meczu z Austrią Artur Boruc długo wydawał się człowiekiem nie do pokonania. Ze spokojem i pewnością siebie wychodził z kolejnych opresji. Po każdej takiej udanej interwencji eksplodował – głośno pokrzykując (nie zawsze cenzuralnie) pod adresem swoich obrońców. Na niewiele się to zdawało, bo nasi defensorzy wciąż popełniali błędy. A gdy wydawało się, że sytuacja została opanowana, nadeszła ostatnia minuta i rzut karny. Gdyby obronił i ten strzał – zostałby bohaterem całej Polski. W takich sytuacjach bramkarz stoi jednak na straconej pozycji. Gol był – Boruc zaliczył „tylko” kolejny bardzo udany występ. Występ który, nie sprawił mu satysfakcji.



