Dziś w Innsbrucku mecz Hiszpanów ze Szwedami – pojedynek o zwycięstwo w grupie „D” i – co być może najważniejsze – uniknięcie spotkania z Holendrami już w 1/4 finału. Jadąc pociągiem przez Alpy nie myślę jednak jeszcze o tym meczu, ale przypominam sobie inne sportowe wydarzenie z tego miasta
Początek 2001 roku, skocznia Bergisel. We wspaniałym stylu swój pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni wygrywa tu Adam Małysz. To stąd rozpoczął się jego triumfalny marsz przez skocznie całego świata. Zjawisko w polskim sporcie niecodzienne. Zawodnik, który wspiął się na szczyt i zdołał utrzymać na nim przez kilka lat. I choć po drodze zdarzały mu się porażki, to potrafił wyciągać z nich wnioski. Kilkanaście tygodni wcześniej piłkarska kadra pod wodzą Jerzego Engela udanie rozpoczęła eliminacje do MŚ w Korei i Japonii. Bramki Emanuela Olisadebe dały nam zwycięstwo nad Ukrainą i zapoczątkowały – jak się później okazało - wcale nie najgorszy okres polskiego futbolu (w kolejnych ośmiu latach awansowaliśmy na do finałów trzech piłkarskich imprez, co wcześniej przez kilkanaście lat się nam w ogóle nie udawało). Sportowy dorobek Małysza i piłkarzy osiągnięte w kolejnych latach to jednak dwa zupełnie różne światy.
Te narciarskie wtręty w blogu o Euro nie są wynikiem braku snu autora. Patrząc na grę naszych piłkarzy odnoszą wrażenie, że brakuje im cech... Małysza. Nasza reprezentacja raz na jakiś czas potrafi zagrać dobry, lub nawet wspaniały (z Portugalią w Chorzowie) mecz. Małysz bił rekordy skoczni, ale niczym mantrę wciąż powtarza „najważniejsze są dwa równe skoki”. On choć z Beenhakkerem nigdy nie pracował realizuje jego sportową filozofię „step by step” – „krok po kroku”. Nasi piłkarze tego nie potrafią - stabilność formy to dla nich coś obcego, utrzymanie się na wysokim poziomie – czysta abstrakcja.
Ps. Skoki narciarskie z piłką nożną łączy dziś w Innsbrucku jeszcze coś – właśnie pod Bergisel zlokalizowana jest miejscowa „fan zone”. Kto nie ma biletów na mecz będzie mógł tutaj obejrzeć mecz.
Te narciarskie wtręty w blogu o Euro nie są wynikiem braku snu autora. Patrząc na grę naszych piłkarzy odnoszą wrażenie, że brakuje im cech... Małysza. Nasza reprezentacja raz na jakiś czas potrafi zagrać dobry, lub nawet wspaniały (z Portugalią w Chorzowie) mecz. Małysz bił rekordy skoczni, ale niczym mantrę wciąż powtarza „najważniejsze są dwa równe skoki”. On choć z Beenhakkerem nigdy nie pracował realizuje jego sportową filozofię „step by step” – „krok po kroku”. Nasi piłkarze tego nie potrafią - stabilność formy to dla nich coś obcego, utrzymanie się na wysokim poziomie – czysta abstrakcja.
Ps. Skoki narciarskie z piłką nożną łączy dziś w Innsbrucku jeszcze coś – właśnie pod Bergisel zlokalizowana jest miejscowa „fan zone”. Kto nie ma biletów na mecz będzie mógł tutaj obejrzeć mecz.