To, że Jarosław Kaczyński pęknie i wróci do dawnego stylu, jest dla mnie pewne. Nie bardzo wierzę w trwałość jego metamorfozy. Moge się założyć, że jeszcze nie raz puszczą mu nerwy i przyładuje po staremu (ostatni raz zrobił to, porównując Niesiołowskiego do dziewczynek przesłuchiwanych przez gestapo, prawda?).
Choć na razie trzyma się twardo. Nie dał się sprowokować ani Tomaszowi Lisowi i Monice Olejnik, ani Jackowi Rostowskiemu ani nawet Donaldowi Tuskowi.
Ostatnio udało mu się nawet nieźle zażartować. "Panie Adamia, czy klimatyzacja jest wyłączona? bo jakoś zimno tu" - rzucił do Adama Bielana podczas ostatniej konferencji, ucinając dyskusję o swoim wygodnictwie, które nie pozwoliło mu wysiedzieć na sejmowej debacie o kryzysie.
Jeden z byłych polityków PiS, który zna Kaczyńskiego od połowy lat dziewięćdziesiątych, powiedział mi ostatnio coś takiego: "Prawdziwy Kaczyński codziennie budzi się wkurzony. Na układ, na esbeków, na uwłaszczoną nomenklaturę i dialbi wie, co jeszcze. On tego nigdy nie udawał, on naprawdę taki jest".
Jeżeli to prawda (a jestem w stanie w to uwierzyć), to żadni PR-owcy i żadni spin doktorzy tu nie pomogą. Prędzej czy później, Kaczyński pęknie. Pytanie tylko, kiedy. Za tydzień, za miesiąc, za pół roku?
P.S. Ale może to i dobrze. Wystarczy, że Tusk uzgadnia każde swoje wystapienie z PR-owcami i wszystko sprawdza w sondażach. Gdyby Kaczyński miał robić to samo, to było nudno. Dwóch Tusków to stanowczo za dużo.
Choć na razie trzyma się twardo. Nie dał się sprowokować ani Tomaszowi Lisowi i Monice Olejnik, ani Jackowi Rostowskiemu ani nawet Donaldowi Tuskowi.
Ostatnio udało mu się nawet nieźle zażartować. "Panie Adamia, czy klimatyzacja jest wyłączona? bo jakoś zimno tu" - rzucił do Adama Bielana podczas ostatniej konferencji, ucinając dyskusję o swoim wygodnictwie, które nie pozwoliło mu wysiedzieć na sejmowej debacie o kryzysie.
Jeden z byłych polityków PiS, który zna Kaczyńskiego od połowy lat dziewięćdziesiątych, powiedział mi ostatnio coś takiego: "Prawdziwy Kaczyński codziennie budzi się wkurzony. Na układ, na esbeków, na uwłaszczoną nomenklaturę i dialbi wie, co jeszcze. On tego nigdy nie udawał, on naprawdę taki jest".
Jeżeli to prawda (a jestem w stanie w to uwierzyć), to żadni PR-owcy i żadni spin doktorzy tu nie pomogą. Prędzej czy później, Kaczyński pęknie. Pytanie tylko, kiedy. Za tydzień, za miesiąc, za pół roku?
P.S. Ale może to i dobrze. Wystarczy, że Tusk uzgadnia każde swoje wystapienie z PR-owcami i wszystko sprawdza w sondażach. Gdyby Kaczyński miał robić to samo, to było nudno. Dwóch Tusków to stanowczo za dużo.