Wszystkich Świętych, więc postanowiłem coś skrobnąć w cmentarnym duchu o sporach narodowych a la’ Pologne. Dawno, dawno temu, bo w minionym wieku, Polacy dzielili się wzniośle, na zwolenników trumny Piłsudskiego i entuzjastów trumny Dmowskiego. Po wojnie doszli wyznawcy wiecznie żywej mumii z Placu Czerwonego. Dziś żyjemy bardzo przyziemnym podziałem tekstylno-kryminalnym, bo na moherowców i pseudoaferzystów. Twierdzę, że jest to podział o niebo lepszy.
Za trumnami Piłsudskiego i Dmowskiego oraz mumią Lenina kryły się strzeliste wizje państwa i świata. Teraz polityka spsiała, chlipią obserwatorzy życia publicznego, stabloidyzowała się, pop kultura polityczna wzięła górę nad ideami. Zamiast wizji, dwa główne obozy polityczne wtłaczają nam do głów mało pochlebne wizerunki swych przeciwników.
Kto te wizerunki da sobie wtłoczyć, to uwierzy, że o władzę walczy z jednej strony ogarnięta spiskową manią partia moherowych beretów, a z drugiej, wyprzedająca za bezcen piękne polskie huty, stocznie i cukrownie, partia aferzystów. A że przezwiska bolą, to obydwie strony starają się je zneutralizować. Tadeusz Cymański z dumą podkreślał, że jego mama też nosi beret z wełny pozyskanej od kóz angorskich. Nie brakuje w naszym kraju ludzi, którzy znaczek moherowego beretu wlepiają w klapy, jak order zasługi za walkę o prawdziwą Polskę dla Polaków. Zwolennik dialogowania na cmentarzach, wyraźnie zdołowany Zbigniew Chlebowski podkreśla, że nie jest aferzystą tylko pseudoaferzystą, podobnie jak Andrzej Lepper po umorzeniu przez sąd afery gruntowej. Wielkich idei i propaństwowych projektów w tych sporach jest tyle, co kot napłakał. Co mnie akurat zadowala.
Stare, trumienne i mumijne podziały, oparte o wymyślne konstrukcje ideologiczne, w praktyce sprowadzały się, jak mówiono po wojnie, do kwestii agrarnej – kto kogo pierwszy do ziemi zakopie. Pomińmy dokonania w tym względzie wyznawców „bogolenina” (zwrot rosyjskiego historyka i dramaturga Edwarda Radzińskiego). Mamy przecież zupełnie autorskie doświadczenia. W listopadzie 1926 roku na polskich cmentarzach krzątano się przy grobach całkiem świeżych, bo z maja tegoż roku, kiedy to rodacy postrzelali do siebie, chcąc ostatecznie rozstrzygnąć ideowy spór o kształt państwa. Józef Piłsudski, autor zamachu majowego, może uchodzić za protoplastę wielu współczesnych internautów, wylewających kubły inwektyw na forach. „Bić kurwy i złodziei, mości hrabio” - tak Dziadek w rozmowie z hrabią Skrzyńskim nakreślił koncepcję programową jego partii. Dziś trudno sobie wyobrazić aby, dajmy na to, Lech Kaczyński, choć zwolennik trumny Piłsudskiego, chciał spacerować ulicami Warszawy przy akompaniamencie huku karabinów. Nawet wąsy już dawno zgolił.
Dawniej wzniosłe spory rozstrzygano robiąc za pomocą ołowiu przeciąg w głowach oponentów. Dziś przyziemne pyskówki owocują co najwyżej posyłaniem sobie ołowianych spojrzeń i robieniem wody z mózgu. Z czego wynika optymistyczny wniosek, że żyjemy w lepszych czasach, o czym warto pamiętać nawet na cmentarzu.
Kto te wizerunki da sobie wtłoczyć, to uwierzy, że o władzę walczy z jednej strony ogarnięta spiskową manią partia moherowych beretów, a z drugiej, wyprzedająca za bezcen piękne polskie huty, stocznie i cukrownie, partia aferzystów. A że przezwiska bolą, to obydwie strony starają się je zneutralizować. Tadeusz Cymański z dumą podkreślał, że jego mama też nosi beret z wełny pozyskanej od kóz angorskich. Nie brakuje w naszym kraju ludzi, którzy znaczek moherowego beretu wlepiają w klapy, jak order zasługi za walkę o prawdziwą Polskę dla Polaków. Zwolennik dialogowania na cmentarzach, wyraźnie zdołowany Zbigniew Chlebowski podkreśla, że nie jest aferzystą tylko pseudoaferzystą, podobnie jak Andrzej Lepper po umorzeniu przez sąd afery gruntowej. Wielkich idei i propaństwowych projektów w tych sporach jest tyle, co kot napłakał. Co mnie akurat zadowala.
Stare, trumienne i mumijne podziały, oparte o wymyślne konstrukcje ideologiczne, w praktyce sprowadzały się, jak mówiono po wojnie, do kwestii agrarnej – kto kogo pierwszy do ziemi zakopie. Pomińmy dokonania w tym względzie wyznawców „bogolenina” (zwrot rosyjskiego historyka i dramaturga Edwarda Radzińskiego). Mamy przecież zupełnie autorskie doświadczenia. W listopadzie 1926 roku na polskich cmentarzach krzątano się przy grobach całkiem świeżych, bo z maja tegoż roku, kiedy to rodacy postrzelali do siebie, chcąc ostatecznie rozstrzygnąć ideowy spór o kształt państwa. Józef Piłsudski, autor zamachu majowego, może uchodzić za protoplastę wielu współczesnych internautów, wylewających kubły inwektyw na forach. „Bić kurwy i złodziei, mości hrabio” - tak Dziadek w rozmowie z hrabią Skrzyńskim nakreślił koncepcję programową jego partii. Dziś trudno sobie wyobrazić aby, dajmy na to, Lech Kaczyński, choć zwolennik trumny Piłsudskiego, chciał spacerować ulicami Warszawy przy akompaniamencie huku karabinów. Nawet wąsy już dawno zgolił.
Dawniej wzniosłe spory rozstrzygano robiąc za pomocą ołowiu przeciąg w głowach oponentów. Dziś przyziemne pyskówki owocują co najwyżej posyłaniem sobie ołowianych spojrzeń i robieniem wody z mózgu. Z czego wynika optymistyczny wniosek, że żyjemy w lepszych czasach, o czym warto pamiętać nawet na cmentarzu.