Bez żadnych zahamowań swoje pierwsze przemówienie po ogłoszeniu wyników wyborów Wiktor Janukowycz wygłosił po rosyjsku.
Janukowycz do końca pozostał wierny swojemu wizerunkowi. Ukraińskie media piszą o nim Wiktor Leonidowycz Janukowycz, co jest oczywiście sugestią do Leonida Breżniewa. Janukowicz wygląda i zachowuje się jak typowy przedstawiciel radzieckiej nomenklatury z lat 60. Jak twierdzą złośliwi, bez karki nie potrafi trzech zdań składnie powiedzieć. A jak już powie, to na przykład nazwie Czechowa "wybitnym ukraińskim poetą" albo przyzna, że jego ulubioną formą spędzania wolnego czasu jest "ruska bania". "Cham i dresiarz" – będzie nami rządził opowiadają moi znajomi w Kijowie. I rzeczywiście, dla przedstawicieli kijowskiej inteligencji to jest policzek. Największym problemem jest chyba problem estetyki. Jak ktoś, kto "tak wygląda i tak się zachowuje" i kogo najłatwiej sobie wyobrazić w dresie jak siedzi w starej ładzie, może być prezydentem kraju o europejskich aspiracjach.
Oczywiście jest pytanie, czy Janukowicz takie aspiracje w ogóle posiada i co się kryje pod tym opakowaniem radzieckopodobnym. Pewne jest jedno, że Janukowycz nie ma ani na tyle ogromnej władzy, ani chęci przyłączenia Ukrainy do Rosji. Janukowycz jest polityczną emanacją interesów ogromnego klanu metalurgicznego donieckich. Dopóki ich interesy są zbieżne z rosyjskimi, wszystko jest w porządku. Prorosyjskość kończy się jednak tam, gdzie kończy się wspólnota interesów.
Wiktor Janukowycz nie uważa się za Rosjanina tylko za Ukraińca. Tak jak za Ukraińców uważali się mieszkańcy radzieckiej Ukrainy. W jego panteonie narodowym nie ma jednak Stepana Bandery, ale są na pewno żołnierze Armii Czerwonej.
Nie wierzę w to, że Janukowycz zmieni Ukrainę na swoją modłę, nie ma nawet na tyle władzy, małe też są szanse, żeby wprowadzał autorytaryzm i walczył z opozycją. Ukrainę za Janukowycza raczej czeka trwanie, dryfowanie pomiędzy Zachodem a Rosją, a z drugiej strony dalsze osłabienie struktur państwa. Bo przecież tak naprawdę realną władzę na Ukrainie mają grupy oligarchów, a nie politycy i tutaj nic się nie zmieni.
Oczywiście jest pytanie, czy Janukowicz takie aspiracje w ogóle posiada i co się kryje pod tym opakowaniem radzieckopodobnym. Pewne jest jedno, że Janukowycz nie ma ani na tyle ogromnej władzy, ani chęci przyłączenia Ukrainy do Rosji. Janukowycz jest polityczną emanacją interesów ogromnego klanu metalurgicznego donieckich. Dopóki ich interesy są zbieżne z rosyjskimi, wszystko jest w porządku. Prorosyjskość kończy się jednak tam, gdzie kończy się wspólnota interesów.
Wiktor Janukowycz nie uważa się za Rosjanina tylko za Ukraińca. Tak jak za Ukraińców uważali się mieszkańcy radzieckiej Ukrainy. W jego panteonie narodowym nie ma jednak Stepana Bandery, ale są na pewno żołnierze Armii Czerwonej.
Nie wierzę w to, że Janukowycz zmieni Ukrainę na swoją modłę, nie ma nawet na tyle władzy, małe też są szanse, żeby wprowadzał autorytaryzm i walczył z opozycją. Ukrainę za Janukowycza raczej czeka trwanie, dryfowanie pomiędzy Zachodem a Rosją, a z drugiej strony dalsze osłabienie struktur państwa. Bo przecież tak naprawdę realną władzę na Ukrainie mają grupy oligarchów, a nie politycy i tutaj nic się nie zmieni.