W Internecie krąży wiele mniej lub bardziej sensownych wyjaśnień przyczyn wypadku spod Smoleńska. Czy winny jest rząd, bo nie ujawniając żadnych szczegółów daje pożywkę domorosłym detektywom? A może spiskowe teorie wcale nie są takie głupie?
Gdyby rząd nie skrywał tajemnic, społeczeństwo nie musiałoby tworzyć niesamowitych historii na temat przyczyn wypadku Tu-154. Taki pogląd dominuje od jakiegoś czasu w mediach – jest on powtarzany niemal codziennie. Ale to całkowita nieprawda – niezależnie od tego ile informacji poda się opinii publicznej, takie historie będą powstawały. Brak informacji jest oczywiście dla wielu już sam w sobie podejrzany. Bo czemu są ukrywane? Ale podanie informacji też byłoby podejrzane. Bo czemu je tak nagle podają? Brak pomocy ze strony Rosjan byłby dowodem na ich winę. Ale ich pomoc i chęć współpracy obciąża ich jeszcze bardziej – czemu oni nagle są tacy mili i pomocni? To podejrzane!
Jest społeczne zapotrzebowanie na sensacje i żadna ilość podanych informacji, analiz, komentarzy tego nie zmieni. Tak było po śmierci prezydenta Johna F. Kennedy`ego w Dallas w 1963 roku. Rząd ujawnił względnie sporo informacji, powołano specjalną komisję śledczą pod przewodnictwem Earla Warrena, która miała wyjaśnić okoliczności zamachu na głowę państwa. Ale pomimo tego, alternatywne historie – i to często bardzo wiarygodne – nadal żyją. Podobnie było po śmierci księżniczki Diany. Ciągle nie brakuje alternatywnych wyjaśnień tamtej tragedii. Nie inaczej jest w przypadku śmierci Jassera Arafata czy Lee Harveya Oswalda.
Przyczyną, dla których powstają mniej lub bardziej sensacyjne historie jest przekonanie, że władza – z definicji – ukrywa prawdę przed społeczeństwem. Niestety, ale tak właśnie często jest! Można co prawda stwierdzić, że teorie inne niż oficjalna są głupie i należą do spiskowej teorii dziejów (a więc z automatu są niedorzeczne, tworzone przez oszołomów) i że należy szukać najprostszych wyjaśnień, a nie wszędzie doszukiwać się spisków.
Odrzucanie spisku w wyjaśnianiu polityki to jednak niewybaczalna naiwność. Polityka opiera się na spisku, kłamstwie i oszukiwaniu. Przykładów na to jest bardzo wiele. Czy za szaloną nie uznać teorii, w której to francuski rząd zatapia statek Greenpeace? Albo teorię, w której to amerykański rząd sprzedaje broń znienawidzonemu Iranowi? Czy głupio nie brzmi teoria o lobbowaniu przez rząd Kuwejtu, w tym o podstawianiu fałszywych pielęgniarek, aby przekonać amerykańską opinię publiczną do interwencji w Iraku? A czy scenariusz, w którym to Amerykanie świadomie prowokują Hussajna do wojny z Kuwejtem nie brzmi niedorzecznie? Lub umyślne wspieranie przez Francję Hutu przeciwko Tutsi, co doprowadziło do masakry w Rwandzie? Ktoś mógłby powiedzieć, że coś takiego to spiskowe teorie dziejów, bzdury, ale to jednak wszystko prawda. Rządy spiskują, knują i wywołują wojny – to ich immanentna cecha niezależnie od tego co mówią idealiści.
Nie znaczy to oczywiście, że teoria o zamachu na prezydencki samolot jest prawdziwa. Tego nie wiemy, ale nie można jej wykluczyć. Przyjęcie już na wstępie, że to absurd jest naiwne. W polityce nie takie rzeczy się robi jak zamach! Tym bardziej, że taki, a nie inny scenariusz jest korzystny dla Rosji, bo dzięki incydentowi smoleńskiemu zginął polityk Moskwie niechętny, zwolennik koncepcji jagiellońskiej, przyjaciel małych państw dawnego bloku wschodniego – głównie Mołdowy i Gruzji.
Rosja jak mało kto stosuje morderstwa polityczne do realizacji swojej polityki zagranicznej. W 2006 roku zamordowano Aleksandra Litwinienkę oraz Annę Politkowską. Dwa lata wcześniej rosyjskie służby specjalne – ponad wszelką wątpliwość – dokonały udanego zamachu bombowego na Zelimchana Janbarbijewa w samym centrum stolicy Kataru, Doha. Wysadzenie w powietrze samolotu z polskim prezydentem i polskimi dowódcami, choć nie twierdzę, że tak było, jest dla Rosji możliwe tak technicznie, jak i etycznie. Jeśli jednak tak było, prawdy nie poznamy nigdy.
Jest społeczne zapotrzebowanie na sensacje i żadna ilość podanych informacji, analiz, komentarzy tego nie zmieni. Tak było po śmierci prezydenta Johna F. Kennedy`ego w Dallas w 1963 roku. Rząd ujawnił względnie sporo informacji, powołano specjalną komisję śledczą pod przewodnictwem Earla Warrena, która miała wyjaśnić okoliczności zamachu na głowę państwa. Ale pomimo tego, alternatywne historie – i to często bardzo wiarygodne – nadal żyją. Podobnie było po śmierci księżniczki Diany. Ciągle nie brakuje alternatywnych wyjaśnień tamtej tragedii. Nie inaczej jest w przypadku śmierci Jassera Arafata czy Lee Harveya Oswalda.
Przyczyną, dla których powstają mniej lub bardziej sensacyjne historie jest przekonanie, że władza – z definicji – ukrywa prawdę przed społeczeństwem. Niestety, ale tak właśnie często jest! Można co prawda stwierdzić, że teorie inne niż oficjalna są głupie i należą do spiskowej teorii dziejów (a więc z automatu są niedorzeczne, tworzone przez oszołomów) i że należy szukać najprostszych wyjaśnień, a nie wszędzie doszukiwać się spisków.
Odrzucanie spisku w wyjaśnianiu polityki to jednak niewybaczalna naiwność. Polityka opiera się na spisku, kłamstwie i oszukiwaniu. Przykładów na to jest bardzo wiele. Czy za szaloną nie uznać teorii, w której to francuski rząd zatapia statek Greenpeace? Albo teorię, w której to amerykański rząd sprzedaje broń znienawidzonemu Iranowi? Czy głupio nie brzmi teoria o lobbowaniu przez rząd Kuwejtu, w tym o podstawianiu fałszywych pielęgniarek, aby przekonać amerykańską opinię publiczną do interwencji w Iraku? A czy scenariusz, w którym to Amerykanie świadomie prowokują Hussajna do wojny z Kuwejtem nie brzmi niedorzecznie? Lub umyślne wspieranie przez Francję Hutu przeciwko Tutsi, co doprowadziło do masakry w Rwandzie? Ktoś mógłby powiedzieć, że coś takiego to spiskowe teorie dziejów, bzdury, ale to jednak wszystko prawda. Rządy spiskują, knują i wywołują wojny – to ich immanentna cecha niezależnie od tego co mówią idealiści.
Nie znaczy to oczywiście, że teoria o zamachu na prezydencki samolot jest prawdziwa. Tego nie wiemy, ale nie można jej wykluczyć. Przyjęcie już na wstępie, że to absurd jest naiwne. W polityce nie takie rzeczy się robi jak zamach! Tym bardziej, że taki, a nie inny scenariusz jest korzystny dla Rosji, bo dzięki incydentowi smoleńskiemu zginął polityk Moskwie niechętny, zwolennik koncepcji jagiellońskiej, przyjaciel małych państw dawnego bloku wschodniego – głównie Mołdowy i Gruzji.
Rosja jak mało kto stosuje morderstwa polityczne do realizacji swojej polityki zagranicznej. W 2006 roku zamordowano Aleksandra Litwinienkę oraz Annę Politkowską. Dwa lata wcześniej rosyjskie służby specjalne – ponad wszelką wątpliwość – dokonały udanego zamachu bombowego na Zelimchana Janbarbijewa w samym centrum stolicy Kataru, Doha. Wysadzenie w powietrze samolotu z polskim prezydentem i polskimi dowódcami, choć nie twierdzę, że tak było, jest dla Rosji możliwe tak technicznie, jak i etycznie. Jeśli jednak tak było, prawdy nie poznamy nigdy.