Krzysztof Knyż operator TVN z Moskwy nie żyje.
Najczęściej rozmawialiśmy o rybach.
Nie wiem dlaczego akurat o rybach, ale tak już jest, że z różnymi ludźmi rozmawia się na różne tematy. On mi opowiadał jak się łowi w Rosji jesiotry, szczupaki. "Nie rozumiem jak w Polsce łapią na makaron. Tu nikt nie łapie na makaron" – mówił. Wiedział, gdzie jechać, aby nie wrócić z niczym. Wiedział dużo o Rosji i wiele się od niego nauczyłem.
Lata mijały a Krzysiek miał nową pasję - Tofika, wyjątkowo sympatycznego jamnika. Mieszkaliśmy w jednym bloku na Gruzińskim Piereułku w Moskwie. Zapamiętam Krzyśka w tak: Jest siarczysty mróz. Moskwa. Chodzimy wokół bloku - ja z córką za rękę on z jamnikiem na smyczy.
Kiedy wyjeżdżałem z Moskwy dał mi w prezencie aparat telefoniczny. "Jakbyś był smutny to - zadzwoń"
Krzysiu - tylko nie mam już do kogo zadzwonić.
Nie wiem dlaczego akurat o rybach, ale tak już jest, że z różnymi ludźmi rozmawia się na różne tematy. On mi opowiadał jak się łowi w Rosji jesiotry, szczupaki. "Nie rozumiem jak w Polsce łapią na makaron. Tu nikt nie łapie na makaron" – mówił. Wiedział, gdzie jechać, aby nie wrócić z niczym. Wiedział dużo o Rosji i wiele się od niego nauczyłem.
Lata mijały a Krzysiek miał nową pasję - Tofika, wyjątkowo sympatycznego jamnika. Mieszkaliśmy w jednym bloku na Gruzińskim Piereułku w Moskwie. Zapamiętam Krzyśka w tak: Jest siarczysty mróz. Moskwa. Chodzimy wokół bloku - ja z córką za rękę on z jamnikiem na smyczy.
Kiedy wyjeżdżałem z Moskwy dał mi w prezencie aparat telefoniczny. "Jakbyś był smutny to - zadzwoń"
Krzysiu - tylko nie mam już do kogo zadzwonić.