Nie zasługuje na poważne traktowanie ten, kto siebie samego traktuje z powagą - słowa Ojca Leona Knabita, z klasztoru Benedyktynów w Tyńcu powinny być mottem zwłaszcza dla polityków. I dlatego dobrze, że miał je okazje powtórzyć na spotkaniu w Parlamencie Europejskim. Politycy w ogóle, nieważne czy krajowi czy europejscy posłowie, wierzący czy też nie, powinni posłuchać lub poczytać Ojca Leona. Wyszłoby to nam wszystkim na dobre.
Ojciec Leon Knabit jaki jest i kim jest, każdy widzi. Mnich z klasztoru w Tyńcu, mówiąc najbardziej lapidarnie. Jeśli do tego dodamy, że mając lat osiem...dziesiąt surfuje po internecie, prowadzi swojego bloga i poczuciem humoru zaraża wszystkich dookoła obraz stanie nieco się pełniejszy. Sam powtarza fraszkę "Pan Bóg jest dowcipny, każdy się przekona, bo stworzył żyrafę i Ojca Leona".
Korzystając z faktu, że Ojciec Leon brał udział w konferencji w Brukseli udało się zorganizować spotkanie z nim w Parlamencie Europejskim. Wzięli w nim udział posłowie (Jan Olbrycht, Jacek Saryusz-Wolski, Andrzej Grzyb, Jarosław Wałęsa, Artur Zasada; posłowie PiS byli wówczas na konwencji w Warszawie, a w ogóle większość posłów była już w drodze do Polski), ich asystenci, stażyści, pracownicy Komisji Europejskiej, ludzie z poza światka eurokratycznego.
To, o czym mówił zakonnik, może wydawać się oczywistą oczywistością, ale tylko teoretycznie. Bo przypominał, że można się nie zgadzać politycznie, ale nie trzeba od razu niszczyć i obrażać przeciwnika politycznego, że sztuką jest kulturalne i mądre spieranie się, na argumenty a nie na wyzwiska. Że politycy powinni się kierować moralną odpowiedzialnością. Że przestrzeń publiczna jak najbardziej jest miejscem, w którym można mówić o Bogu i o wartościach. Że Europa opiera się na wartościach i tradycji chrześcijańskiej, a jej ojcowie - od Adenauera przez Spaaka po Schumana - nie kryli swoich katolickich przekonań. Nota bene trwa proces beatyfikacyjny Roberta Schumana. Że trzeba się sprzeciwiać złu. Że dyktat laicyzmu nie ma nic wspólnego z demokracją.
Ale to wszystko było przeplatane anegdotami i żartami, z których najbardziej sposobały mi się te góralskie. Jedna z gaździn zaczepiła kiedyś ojca Leona zarzucając mu, że "jak tak całuje młode w policzki to grzeszy". Na co "winny" jej odparł: "Ale za to jak Was, gaździno, całuję, to od razu odprawiam pokutę". I druga, góral przyznaje : "byłem u spowiedzi, cztery roki temu, ale sie nie dopchałem". I oczywiście żarty o kardynale Franciszku Macharskim, z którym znają się i przyjaźnią od lat i zawsze się przekomarzają, który z nich jest bardziej chudy.
Wszystko to było potrzebne, a nawet konieczne. Bo i politycy i dziennikarze często zapominają o tych oczywistościach. Nie odnoszę się już nawet do kampanii prezydenckiej, w której nienawiść leje się strumieniami, a wszystko to podane jest w dodatku w wielce prostackiej i prymitywnej formie. Myślę o tak zwanym dniu codziennym. Chwila refleksji nadeszła 10 kwietnia, ale cóż, trwała niestety dla niektórych za krótko a inni z kolei potraktowali to jako czas na kolejną przebierankę z okularami i przylizaną grzywką w roli głównej (ciekawe, kto się dał nabrać, poza samym zainteresowanym i jego klakierami).
Na koniec polecam bloga o. Leona - http://ojciec.leon.blog.onet.pl
Korzystając z faktu, że Ojciec Leon brał udział w konferencji w Brukseli udało się zorganizować spotkanie z nim w Parlamencie Europejskim. Wzięli w nim udział posłowie (Jan Olbrycht, Jacek Saryusz-Wolski, Andrzej Grzyb, Jarosław Wałęsa, Artur Zasada; posłowie PiS byli wówczas na konwencji w Warszawie, a w ogóle większość posłów była już w drodze do Polski), ich asystenci, stażyści, pracownicy Komisji Europejskiej, ludzie z poza światka eurokratycznego.
To, o czym mówił zakonnik, może wydawać się oczywistą oczywistością, ale tylko teoretycznie. Bo przypominał, że można się nie zgadzać politycznie, ale nie trzeba od razu niszczyć i obrażać przeciwnika politycznego, że sztuką jest kulturalne i mądre spieranie się, na argumenty a nie na wyzwiska. Że politycy powinni się kierować moralną odpowiedzialnością. Że przestrzeń publiczna jak najbardziej jest miejscem, w którym można mówić o Bogu i o wartościach. Że Europa opiera się na wartościach i tradycji chrześcijańskiej, a jej ojcowie - od Adenauera przez Spaaka po Schumana - nie kryli swoich katolickich przekonań. Nota bene trwa proces beatyfikacyjny Roberta Schumana. Że trzeba się sprzeciwiać złu. Że dyktat laicyzmu nie ma nic wspólnego z demokracją.
Ale to wszystko było przeplatane anegdotami i żartami, z których najbardziej sposobały mi się te góralskie. Jedna z gaździn zaczepiła kiedyś ojca Leona zarzucając mu, że "jak tak całuje młode w policzki to grzeszy". Na co "winny" jej odparł: "Ale za to jak Was, gaździno, całuję, to od razu odprawiam pokutę". I druga, góral przyznaje : "byłem u spowiedzi, cztery roki temu, ale sie nie dopchałem". I oczywiście żarty o kardynale Franciszku Macharskim, z którym znają się i przyjaźnią od lat i zawsze się przekomarzają, który z nich jest bardziej chudy.
Wszystko to było potrzebne, a nawet konieczne. Bo i politycy i dziennikarze często zapominają o tych oczywistościach. Nie odnoszę się już nawet do kampanii prezydenckiej, w której nienawiść leje się strumieniami, a wszystko to podane jest w dodatku w wielce prostackiej i prymitywnej formie. Myślę o tak zwanym dniu codziennym. Chwila refleksji nadeszła 10 kwietnia, ale cóż, trwała niestety dla niektórych za krótko a inni z kolei potraktowali to jako czas na kolejną przebierankę z okularami i przylizaną grzywką w roli głównej (ciekawe, kto się dał nabrać, poza samym zainteresowanym i jego klakierami).
Na koniec polecam bloga o. Leona - http://ojciec.leon.blog.onet.pl