Polska dzieli się na mniej więcej pół. Podział idzie zygzakiem. Po stronie Bronisława Komorowskiego: Wojciech Olejniczak, Włodzimierz Cimoszewicz i Lech Wałęsa. Po stronie Jarosława Kaczyńskiego: Edward Gierek i Korwin-Mikke.
Jarosław Kaczyński ukłonił się w pas Edwardowi Gierkowi, nazywając go patriotą. Równocześnie sam uzyskał poparcie Janusza Korwin-Mikke'go, który stwierdził, że mafia Kaczyńskiego nie jest tak wykwalifikowana w rabowaniu, jak mafia Komorowskiego. Bronisław Komorowski na ostatnią chwilę pozostawił niespodziankę w postaci deklaracji poparcia ze strony Wojciecha Olejniczaka. To miały być mocne akcenty na koniec kampanii.
Efekt starań obu kandydatów może być jednak odwrotny od zamierzonego. Słowa uznania dla Gierka mogą zniechęcić część wyborców Kaczyńskiego. Z kolei wsparcie Olejniczaka może zaszkodzić Komorowskiemu, bo znaczna część elektoratu SLD za europosłem nie przepada (przypominam o pomysłach wyrzucenia go z Sojuszu).
Politycy mają nikły wpływ na to, jak głosują ich zwolennicy. Widać to było na przykładzie wolty Włodzimierza Cimoszewicza przed pierwszą turą. Tuż po tym, jak były premier poprosił swoich zwolenników, by wsparli kandydata Platformy kilka punktów procentowych zyskał...Grzegorz Napieralski. Cimoszewicz nie przekonał istotnej części elektoratu do poparcia Komorowskiego. Sprawił jednak, że części wyborców zrobiło się żal osamotnionego kandydata lewicy.
Na podobnej zasadzie teorie o możliwości przekazania głosów przez kandydatów, którzy nie weszli do drugiej tury, są jedynie zabawnym zaklinaniem rzeczywistości. Dlatego nie miało znaczenia kogo poprze Grzegorz Napieralski.
Zamiast puszczać oko do szefa SLD, licząc na jego poparcie, obaj pretendenci powinni byli zastosować kampanijne chwyty Napieralskiego. Tym sposobem można było niewielkim kosztem przejąć choć część tego młodego elektoratu. Jaki to koszt? Równowartość 10 kilogramów jabłek. Pod warunkiem, że rozda się je osobiście o piątej rano pod fabryką.
Grzegorz Łakomski
Efekt starań obu kandydatów może być jednak odwrotny od zamierzonego. Słowa uznania dla Gierka mogą zniechęcić część wyborców Kaczyńskiego. Z kolei wsparcie Olejniczaka może zaszkodzić Komorowskiemu, bo znaczna część elektoratu SLD za europosłem nie przepada (przypominam o pomysłach wyrzucenia go z Sojuszu).
Politycy mają nikły wpływ na to, jak głosują ich zwolennicy. Widać to było na przykładzie wolty Włodzimierza Cimoszewicza przed pierwszą turą. Tuż po tym, jak były premier poprosił swoich zwolenników, by wsparli kandydata Platformy kilka punktów procentowych zyskał...Grzegorz Napieralski. Cimoszewicz nie przekonał istotnej części elektoratu do poparcia Komorowskiego. Sprawił jednak, że części wyborców zrobiło się żal osamotnionego kandydata lewicy.
Na podobnej zasadzie teorie o możliwości przekazania głosów przez kandydatów, którzy nie weszli do drugiej tury, są jedynie zabawnym zaklinaniem rzeczywistości. Dlatego nie miało znaczenia kogo poprze Grzegorz Napieralski.
Zamiast puszczać oko do szefa SLD, licząc na jego poparcie, obaj pretendenci powinni byli zastosować kampanijne chwyty Napieralskiego. Tym sposobem można było niewielkim kosztem przejąć choć część tego młodego elektoratu. Jaki to koszt? Równowartość 10 kilogramów jabłek. Pod warunkiem, że rozda się je osobiście o piątej rano pod fabryką.
Grzegorz Łakomski