Za życia marszałka Tito na adriatyckich wyspach Goli Otok w obozach pracy więziono dysydentów politycznych. Tortury, jakim byli poddawani, miały na celu przede wszystkim zniszczenie godności osobistej więźniów i ich człowieczeństwa. Po latach miejsce kaźni upodobali sobie producenci filmów pornograficznych, głównie niemieccy, którzy tutaj kręcą swe „dzieła”. W czeskiej miejscowości Lety w czasie II wojny światowej istniał największy w tym kraju obóz koncentracyjny dla Cyganów. W czasach komunistycznej Czechosłowacji dokładnie w tym samym miejscu, gdzie umierali ludzie, zbudowano fermy ze świniami. Słowo profanacja nie jest w tych przypadkach nadużyciem.
Skończyłam właśnie czytać zbiór esejów wybitnej pisarki Dubravki Ugresić (nota bene bohaterki mojej pracy magisterskiej). Chciałoby się powiedzieć pisarki chorwackiej, ale sęk w tym, że urodzona w Jugosławii, a mieszkająca obecnie w Holandii, pół Chorwatka, pół Bułgarka Ugresić nie chce być klasyfikowana jako pisarka chorwacka. Sama siebie nazywa ironicznie „wdową po Jugosławii”. Większość z jej esejów poświęcona jest obserwacjom zmian, jakie dokonały się – głównie w mentalności ludzi – po rozpadzie Jugosławii. W jednym z esejów opisuje swoją wyprawę na Goli Otok. Tito zsyłał tam swoich wrogów politycznych – zarówno zwolenników komunizmu, jak i nacjonalizmów. Liczba ofiar śmiertelnych przekracza cztery tysiące. Część z nich dobrowolnie wybrała śmierć, woląc umrzeć niż dać się całkowicie upokorzyć i zniszczyć psychicznie. Bo więźniów poddawano wymyślnym torturom psychicznym, kazano im np. bić i upokarzać współwięźniów, donosić na siebie wzajemnie, ofiary zamieniając w katów. Ugresić zastanawia się nad tym, dlaczego w obecnej Chorwacji Golego Otoku nie przekształcono w wielkie mauzoleum ofiar totalitaryzmu. Istnieją tam owszem stoiska z pamiątkami, ale nie ma to wiele wspólnego z upamiętnianiem ofiar. Wyspy stały się natomiast ulubionym plenerem dla producentów filmów pornograficznych, głównie niemieckich.
Sytuacja ta skojarzyła mi się z powojennymi losami byłego obozu dla Cyganów czeskich (celowo używam określenia Cyganie, bo ofiarami byli nie tylko stricte Romowie) w Letach. W czasie wojny zginęło tam kilka tysięcy osób, wielokrotnie więcej było torturowanych i głodzonych. Po wojnie komunistyczne władze w miejscu, w którym ginęli ludzie, zbudowali wielką hodowlę świń. Miejsca kaźni nie upamiętniała nawet żadna tablica. Dopiero po rozpadzie Czechosłowacji temat zaczął się pojawiać w mediach. Dopiero jednak pięć lat temu odsłonięto tablice pamiątkowe. Brałam udział w tej, bardzo wzruszającej, uroczystości. Wzruszająca była jednak w inny, niż typowo polski, sposób. Były łzy, krzyki, ale też i muzyka.
Dubravka Ugresić, pisząc o Golim Otoku, unika jednoznacznego osądu sytuacji, nie nazywa jej profanacją. Ja widzę oba przypadki w bardziej biało-czarnej kolorystyce. Dla mnie pornografia na Golim Otoku i świnie w Letach to profanacja. W przypadku obozu w Letach władze komunistyczne chciały z premedytacją zniszczyć pamięć. Wpisywało się to zresztą w politykę dyskryminacji Cyganów (elementów aspołecznych, a zatem także i nie pasujących do komunistycznego porządku), której najbardziej okrutnym przejawem była przymusowa sterylizacja kobiet cygańskich. Czy władzami chorwackimi powodowały podobne pobudki? W pewnym sensie walka z pamięcią o ofiarach Golego Otoku byłaby uzasadniona – ginęli tam także przecież komuniści, o których pamięć w tudjmanowskiej Chorwacji niwelowano.
Oba przypadki wpisują się w szerszy problem – pamięci historycznej. Jak długo powinniśmy pielęgnować pamięć o zbrodniach i ich ofiarach? Czy pielęgnowanie tej pamięci nie grozi tym, że świat przemieni się w jedno wielkie mauzoleum? Gdzie jest granica między życiem a śmiercią, pamięcią a zapomnieniem? Bronisław Geremek zapytany kiedyś przez niemieckiego dziennikarza o to, jak długo Niemcy mają pamiętać o Holokauście i kajać się za niego odpowiedział „bez końca”. Czym innym są bowiem miejsca bitew, a czym innym miejsca kaźni, w których ofiary nie miały szansy na równą walkę. Czym innym zatem będzie pamięć o Katyniu czy Charkowie, albo o rzezi na Wołyniu, a czym innym chociażby Monte Cassino.
Sytuacja ta skojarzyła mi się z powojennymi losami byłego obozu dla Cyganów czeskich (celowo używam określenia Cyganie, bo ofiarami byli nie tylko stricte Romowie) w Letach. W czasie wojny zginęło tam kilka tysięcy osób, wielokrotnie więcej było torturowanych i głodzonych. Po wojnie komunistyczne władze w miejscu, w którym ginęli ludzie, zbudowali wielką hodowlę świń. Miejsca kaźni nie upamiętniała nawet żadna tablica. Dopiero po rozpadzie Czechosłowacji temat zaczął się pojawiać w mediach. Dopiero jednak pięć lat temu odsłonięto tablice pamiątkowe. Brałam udział w tej, bardzo wzruszającej, uroczystości. Wzruszająca była jednak w inny, niż typowo polski, sposób. Były łzy, krzyki, ale też i muzyka.
Dubravka Ugresić, pisząc o Golim Otoku, unika jednoznacznego osądu sytuacji, nie nazywa jej profanacją. Ja widzę oba przypadki w bardziej biało-czarnej kolorystyce. Dla mnie pornografia na Golim Otoku i świnie w Letach to profanacja. W przypadku obozu w Letach władze komunistyczne chciały z premedytacją zniszczyć pamięć. Wpisywało się to zresztą w politykę dyskryminacji Cyganów (elementów aspołecznych, a zatem także i nie pasujących do komunistycznego porządku), której najbardziej okrutnym przejawem była przymusowa sterylizacja kobiet cygańskich. Czy władzami chorwackimi powodowały podobne pobudki? W pewnym sensie walka z pamięcią o ofiarach Golego Otoku byłaby uzasadniona – ginęli tam także przecież komuniści, o których pamięć w tudjmanowskiej Chorwacji niwelowano.
Oba przypadki wpisują się w szerszy problem – pamięci historycznej. Jak długo powinniśmy pielęgnować pamięć o zbrodniach i ich ofiarach? Czy pielęgnowanie tej pamięci nie grozi tym, że świat przemieni się w jedno wielkie mauzoleum? Gdzie jest granica między życiem a śmiercią, pamięcią a zapomnieniem? Bronisław Geremek zapytany kiedyś przez niemieckiego dziennikarza o to, jak długo Niemcy mają pamiętać o Holokauście i kajać się za niego odpowiedział „bez końca”. Czym innym są bowiem miejsca bitew, a czym innym miejsca kaźni, w których ofiary nie miały szansy na równą walkę. Czym innym zatem będzie pamięć o Katyniu czy Charkowie, albo o rzezi na Wołyniu, a czym innym chociażby Monte Cassino.