Przejeżdżając każdego dnia metrem przez przystanek Cortland Street spoglądam na ludzi jadących ze mną w wagonie. Jedni czytają gazetę, albo książkę, inni ucinają sobie drzemkę przed, albo po długim dniu pracy. Coraz więcej osób ze słuchawkami swoich iPodów i iPhonów w uszach zamyka się we własnych mikrokosmosach. Zawsze wtedy zastanawiam się czy ktoś z nich wyglądając przez okno jadącego metra myśli o tym, że 11 września 2001 roku ta stacja została zniszczona przez jedną z walących się wież World Trade Center.
W tym roku pamięć o ofiarach World Trade Center została przysłonięta cieniem politycznych rozgrywek. Zbliżające się wybory do Kongresu, kontrowersje związane z pomysłem palenia Koranu, niezadowolenie wynikające z planów budowy centrum muzułmańskiego niedaleko Strefy Zero, czy wreszcie problemy Baracka Obamy z wyprowadzeniem kraju na polityczną i ekonomiczną prostą - to wszystko sprawiło, że pamięć o ofiarach łączy się w tym roku z rozczarowaniem, złością i niezadowoleniem z ogólnego stanu rzeczy.
Nie zawsze jednak tak było. W pierwszych miesiącach i latach po tragedii zburzone wieże stanowiły dla Nowojorczyków swoiste kończyny fantomowe. Za każdym razem gdy patrzyliśmy na panoramę Manhattanu uderzała nas w oczy pustka. Z czasem ból zastąpiły refleksje, a te z kolei zmieniły się w pragnienie godnego upamiętnienia ofiar. Dziś Nowy Jork chce żyć bez tych i dla tych, którzy odeszli.
Właśnie ta postawa, lekka, zdrowa doza nowojorskiej arogancji sprawiającej, że rezydenci miasta brną do przodu wbrew wszystkiemu i wszystkim, przyciąga tutaj niezliczone rzesze turystów pragnących na własne oczy zobaczyć najnowszą atrakcję turystyczną Nowego Jorku - plac budowy w Strefie Zero. Najpierw przyjeżdżali oglądać zgliszcza i składać hołd. "Zobaczyć kawałek historii" - tłumaczył telewizji NY1 turysta Chalie Wilson. Inni czują, że to ich obowiązek. "To coś jak patriotyczna rzecz, to znaczy, zostaliśmy zaatakowani, więc myślę, że powinniśmy tu przyjeżdżać, oglądać i okazywać szacunek" - stwierdził inny przyjezdny, Dan Wilson.
Centrum turystyczne Tribute WTC Visitor Center organizuje kilka pieszych wycieczek dziennie. Przewodnikami są osoby, którym udało się w porę opuścić wieże, albo bliscy tych, którzy nie zdążyli. Czekający w długich kolejkach turyści mają szansę zobaczyć plac budowy monumentu, posłuchać o tragicznych wydarzeniach, obejrzeć tyleż słynny, co i kontrowersyjny krzyż World Trade Center.
Niektórzy udają się tu z poczucia obowiązku, inni z szacunku, a jeszcze inni z ciekawości. - Byliśmy tutaj w sierpniu zeszłego roku i pomyśleliśmy, że wrócimy zobaczyć jak rozwinęło się to miejsce. Widzimy, że budowa pobliskich budynków dość mocno posunęła się od tamtej pory naprzód - powiedział stacji NY1 Alistair Crowhurst
Ground Zero sprawiło, że na Dolnym Manhattanie zaczął jeszcze intensywnie rozwijać się przemysł turystyczny. Organizacja The Downtown Alliance śledząca rozwój tej części miasta oznajmiła, że jedynie w zeszłym roku zjawiło się tam aż sześć milionów turystów. Dolny Manhattan nie pozostaje obojętny na taki obrót rzeczy. - Jesteśmy coraz lepsi. W 2009 na Dolnym Manhattanie otworzono 91 nowych sklepów i restauracji. W pierwszej połowie tego roku 38 - wylicza prezes The Downtown Alliance Liz Berger.
Rozwój Dolnego Manhattanu widać gołym okiem. Hotele otwierają nowe skrzydła, restauracjom i pubom przybywa klientów. Jedyną rzeczą, która nie powstaje tak szybko, jakby tego chcieli Nowojorczycy, jest pomnik upamiętniający ofiary zamachów. - To narodowa hańba. Tak naprawdę jest. Cała ta polityka z tym związana czyni z nas głupców w oczach świata - narzeka w rozmowie z NY1 mieszkaniec Dolnego Manhattanu pomimo, że z prac nad pomnikiem zadowolony jest sam burmistrz miasta. - Wolność jest krucha i musimy nieustannie o nią walczyć. Postęp jaki uczyniliśmy pomaga nam wypełnić obowiązek względem naszego narodu i wolnego świata - twierdzi Michael Bloomberg.
Rzeczywiście dotychczas wybudowane 38 pięter wieży World Trade Center nr 1 ginie w w ścisku wysokich budynków Dolnego Manhattanu. Budowniczy posuwają się dziś o jedno piętro na tydzień więc oczekuje się, że licząca 105 pięter wieża będzie skończona do roku 2012. Wówczas też ma być skończony pomnik i muzeum upamiętniające zamachy. W miejscu tragedii zostanie posadzonych 400 drzew, a w kratery po dwóch pierwotnych wieżach będzie spływała woda z 9-metrowych wodospadów.
A ja dalej będę miał nadzieję, że pasażerowie metra przejeżdżającego przez stację Cortland Street choć przez moment pomyślą o drugim życiu World Trade Center i o tych, którzy już nigdy do metra nie wsiądą.
Nie zawsze jednak tak było. W pierwszych miesiącach i latach po tragedii zburzone wieże stanowiły dla Nowojorczyków swoiste kończyny fantomowe. Za każdym razem gdy patrzyliśmy na panoramę Manhattanu uderzała nas w oczy pustka. Z czasem ból zastąpiły refleksje, a te z kolei zmieniły się w pragnienie godnego upamiętnienia ofiar. Dziś Nowy Jork chce żyć bez tych i dla tych, którzy odeszli.
Właśnie ta postawa, lekka, zdrowa doza nowojorskiej arogancji sprawiającej, że rezydenci miasta brną do przodu wbrew wszystkiemu i wszystkim, przyciąga tutaj niezliczone rzesze turystów pragnących na własne oczy zobaczyć najnowszą atrakcję turystyczną Nowego Jorku - plac budowy w Strefie Zero. Najpierw przyjeżdżali oglądać zgliszcza i składać hołd. "Zobaczyć kawałek historii" - tłumaczył telewizji NY1 turysta Chalie Wilson. Inni czują, że to ich obowiązek. "To coś jak patriotyczna rzecz, to znaczy, zostaliśmy zaatakowani, więc myślę, że powinniśmy tu przyjeżdżać, oglądać i okazywać szacunek" - stwierdził inny przyjezdny, Dan Wilson.
Centrum turystyczne Tribute WTC Visitor Center organizuje kilka pieszych wycieczek dziennie. Przewodnikami są osoby, którym udało się w porę opuścić wieże, albo bliscy tych, którzy nie zdążyli. Czekający w długich kolejkach turyści mają szansę zobaczyć plac budowy monumentu, posłuchać o tragicznych wydarzeniach, obejrzeć tyleż słynny, co i kontrowersyjny krzyż World Trade Center.
Niektórzy udają się tu z poczucia obowiązku, inni z szacunku, a jeszcze inni z ciekawości. - Byliśmy tutaj w sierpniu zeszłego roku i pomyśleliśmy, że wrócimy zobaczyć jak rozwinęło się to miejsce. Widzimy, że budowa pobliskich budynków dość mocno posunęła się od tamtej pory naprzód - powiedział stacji NY1 Alistair Crowhurst
Ground Zero sprawiło, że na Dolnym Manhattanie zaczął jeszcze intensywnie rozwijać się przemysł turystyczny. Organizacja The Downtown Alliance śledząca rozwój tej części miasta oznajmiła, że jedynie w zeszłym roku zjawiło się tam aż sześć milionów turystów. Dolny Manhattan nie pozostaje obojętny na taki obrót rzeczy. - Jesteśmy coraz lepsi. W 2009 na Dolnym Manhattanie otworzono 91 nowych sklepów i restauracji. W pierwszej połowie tego roku 38 - wylicza prezes The Downtown Alliance Liz Berger.
Rozwój Dolnego Manhattanu widać gołym okiem. Hotele otwierają nowe skrzydła, restauracjom i pubom przybywa klientów. Jedyną rzeczą, która nie powstaje tak szybko, jakby tego chcieli Nowojorczycy, jest pomnik upamiętniający ofiary zamachów. - To narodowa hańba. Tak naprawdę jest. Cała ta polityka z tym związana czyni z nas głupców w oczach świata - narzeka w rozmowie z NY1 mieszkaniec Dolnego Manhattanu pomimo, że z prac nad pomnikiem zadowolony jest sam burmistrz miasta. - Wolność jest krucha i musimy nieustannie o nią walczyć. Postęp jaki uczyniliśmy pomaga nam wypełnić obowiązek względem naszego narodu i wolnego świata - twierdzi Michael Bloomberg.
Rzeczywiście dotychczas wybudowane 38 pięter wieży World Trade Center nr 1 ginie w w ścisku wysokich budynków Dolnego Manhattanu. Budowniczy posuwają się dziś o jedno piętro na tydzień więc oczekuje się, że licząca 105 pięter wieża będzie skończona do roku 2012. Wówczas też ma być skończony pomnik i muzeum upamiętniające zamachy. W miejscu tragedii zostanie posadzonych 400 drzew, a w kratery po dwóch pierwotnych wieżach będzie spływała woda z 9-metrowych wodospadów.
A ja dalej będę miał nadzieję, że pasażerowie metra przejeżdżającego przez stację Cortland Street choć przez moment pomyślą o drugim życiu World Trade Center i o tych, którzy już nigdy do metra nie wsiądą.