„Zaciekli krwią” – pisał Lec. Zabójstwo w Łodzi rozpętało nową falę zaciekłych polemik o to, kto jest winnym nakręcania spirali nienawiści. I kłótni o to, kto kogo oraz jak ma przepraszać. Teraz doszły powrzaskiwania o tym, kto chce zabijać poprzez zezwolenie na stosowanie metody in vitro. Ale nie jest tak źle bo przecież, jak śpiewał Bayer full, „wszyscy Polacy to jedna rodzina, starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna, hej, hej, bawmy się”.
Tragedia w Łodzi spowodowała, że policja już wzmogła czujność aby chronić życie posłów i pracowników biur poselskich. I absolutnie słusznie, bo frustratów nie brakuje. Ale przypomnijmy – niedawno w Nowym Mieście nad Pilicą zginęło 18 pasażerów w busie przeznaczonym do przewozu najwyżej 6 osób. I wiadomość nowa – podkarpacka policja zatrzymała bus, którym jechało 28 osób, głównie uczniów, choć pojazd był przeznaczony do przewozu 9 osób. Kierowca został ukarany stuzłotowym mandatem. Policja bezradnie rozkłada ręce, gdyż poza mandatami w wysokości do 150 zł nie może wyciągać innych sankcji.
Takie przepełnione busy to codzienność na polskich drogach. I nikt się tym specjalnie nie przejmuje, nie słychać o wrzucaniu na szybką ścieżkę legislacyjną projektów zmian prawa o ruchu drogowym, które by chociaż ograniczyły opłacalność groźnego procederu. Opozycja nie ściga się z koalicją w mnożeniu pomysłów, nikt nie robi konferencji prasowych. Widocznie ochrona życia tych, którzy już chodzą po świecie jest mniej ważna niż obrona przed metodą sztucznego zapłodnienia.
Przeciwko metodzie in vitro ostro oponują biskupi, grożąc posłom wyrzuceniem z Kościoła. I słusznie, bo Polska to kraj katolicki, czego dowodzi ogromna bazylika w Licheniu i największy na świecie pomnik Chrystusa, który stanie w Świebodzinie z inicjatywy miejscowego księdza. Tak jak dla Jarosława Kaczyńskiego krzyż przed pałacem prezydenckim był substytutem pomnika Lecha Kaczyńskiego, tak dla mieszkańców Świebodzina pomnik Chrystusa będzie substytutem parku rozrywki. Obiektem architektonicznym, który przyciągnie rzesze turystów. Jak informuje „Wprost”, właściciel włoskiej restauracji w centrum miasta planuje przygotować papieskie menu, na przykład „makarony, które uwielbiał nasz papież". I chce zamówić matrycę do posypywania pizzy serem z twarzą Jezusa. Nic, tylko chwytać za sztućce. Smacznego.
Czepiam się budowy pomnika, bo żyjemy w kraju, w którym aż 1,8 mln Polaków poniżej 19. roku życia cierpi z powodu ubóstwa. W kraju, w którym - według raportu OECD - na dzieci wydaje się najmniej spośród wszystkich 32 krajów należących do tej organizacji. Wydawać by się więc mogło, że księża powinni raczej zbierać pieniądze na dożywianie maluczkich a nie na rozkręcanie przemysłu turystycznego. A może nawet nie musieliby zbierać, w końcu Kościół otrzymał sporo dóbr materialnych, oszczędza też ponad pół miliarda złotych rocznie na katechetach, którym pensje płaci państwo. No ale przecież najważniejszym jest, aby dzieci w Polsce robiło się tradycyjnie, bez diabelskich wynalazków, takich jak in vitro czy antykoncepcja.
A jak się dzieci porodzą, to niech tam sobie już jakoś radzą. Na przykład osiemnastoletnia Angelika Żelazko z Biłgoraja była od trzech leczona przez lekarzy z Lublina na inny rodzaj nowotworu niż ma w rzeczywistości. Błąd odkryli dopiero lekarze z Hamburga, do których zwróciła się zrozpaczona rodzina. Dalsze, już prawidłowe leczenie będzie zależeć od tego, czy rodzinie uda się zebrać niemałe pieniądze. Darowizny popłynęły od władz Biłgoraja, komend policji, stowarzyszeń, zwykłych obywateli… Może popłyną też z Świebodzina, gdy zacznie on zarabiać na pomniku Chrystusa? Jak pożyjemy to zobaczymy.
A na razie pooglądamy sobie batalie o in vitro, o stawianie kolejnych pomników, o prawdę, którą w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia i miłości bliźniego toczą politycy PiS, tacy jak poseł Adam Hofman, ten od wieszania Janusza Palikota „na najbliższej gałęzi”. Albo demonstrujący bogobojność, choć niezwykle agresywny wobec ludzi o odmiennych niż jego poglądach (nikt nie jest doskonały), poseł Andrzej Jaworski. Swoją drogą, Jaworski to człowiek szalenie uzdolniony, bo mimo, że z wykształcenia etnolog, to został za rządów PiS prezesem Stoczni Gdańskiej. No i nasycimy się bataliami samego Jarosława Kaczyńskiego, który zapewne w końcu przyjmie przeprosiny ze strony PO i Bronisława Komorowskiego, o ile partia ta się rozwiąże a Komorowski zrezygnuje z urzędu.
I tak sobie żyjemy w pięknej naszej Polsce całej. Będą się politycy i duchowni tak bratać, jak się bratał w gombrowiczowskiej „Ferdydurke” Miętus z parobkiem, z czego, jak wiadomo, wielka awantura była. Kto się tym jednak smuci, może zawsze gdzieś poszukać duchowej pociechy. Na przykład w Radiu Maryja. A potem upychamy się do busa, Alleluja i do przodu!
Takie przepełnione busy to codzienność na polskich drogach. I nikt się tym specjalnie nie przejmuje, nie słychać o wrzucaniu na szybką ścieżkę legislacyjną projektów zmian prawa o ruchu drogowym, które by chociaż ograniczyły opłacalność groźnego procederu. Opozycja nie ściga się z koalicją w mnożeniu pomysłów, nikt nie robi konferencji prasowych. Widocznie ochrona życia tych, którzy już chodzą po świecie jest mniej ważna niż obrona przed metodą sztucznego zapłodnienia.
Przeciwko metodzie in vitro ostro oponują biskupi, grożąc posłom wyrzuceniem z Kościoła. I słusznie, bo Polska to kraj katolicki, czego dowodzi ogromna bazylika w Licheniu i największy na świecie pomnik Chrystusa, który stanie w Świebodzinie z inicjatywy miejscowego księdza. Tak jak dla Jarosława Kaczyńskiego krzyż przed pałacem prezydenckim był substytutem pomnika Lecha Kaczyńskiego, tak dla mieszkańców Świebodzina pomnik Chrystusa będzie substytutem parku rozrywki. Obiektem architektonicznym, który przyciągnie rzesze turystów. Jak informuje „Wprost”, właściciel włoskiej restauracji w centrum miasta planuje przygotować papieskie menu, na przykład „makarony, które uwielbiał nasz papież". I chce zamówić matrycę do posypywania pizzy serem z twarzą Jezusa. Nic, tylko chwytać za sztućce. Smacznego.
Czepiam się budowy pomnika, bo żyjemy w kraju, w którym aż 1,8 mln Polaków poniżej 19. roku życia cierpi z powodu ubóstwa. W kraju, w którym - według raportu OECD - na dzieci wydaje się najmniej spośród wszystkich 32 krajów należących do tej organizacji. Wydawać by się więc mogło, że księża powinni raczej zbierać pieniądze na dożywianie maluczkich a nie na rozkręcanie przemysłu turystycznego. A może nawet nie musieliby zbierać, w końcu Kościół otrzymał sporo dóbr materialnych, oszczędza też ponad pół miliarda złotych rocznie na katechetach, którym pensje płaci państwo. No ale przecież najważniejszym jest, aby dzieci w Polsce robiło się tradycyjnie, bez diabelskich wynalazków, takich jak in vitro czy antykoncepcja.
A jak się dzieci porodzą, to niech tam sobie już jakoś radzą. Na przykład osiemnastoletnia Angelika Żelazko z Biłgoraja była od trzech leczona przez lekarzy z Lublina na inny rodzaj nowotworu niż ma w rzeczywistości. Błąd odkryli dopiero lekarze z Hamburga, do których zwróciła się zrozpaczona rodzina. Dalsze, już prawidłowe leczenie będzie zależeć od tego, czy rodzinie uda się zebrać niemałe pieniądze. Darowizny popłynęły od władz Biłgoraja, komend policji, stowarzyszeń, zwykłych obywateli… Może popłyną też z Świebodzina, gdy zacznie on zarabiać na pomniku Chrystusa? Jak pożyjemy to zobaczymy.
A na razie pooglądamy sobie batalie o in vitro, o stawianie kolejnych pomników, o prawdę, którą w duchu chrześcijańskiego miłosierdzia i miłości bliźniego toczą politycy PiS, tacy jak poseł Adam Hofman, ten od wieszania Janusza Palikota „na najbliższej gałęzi”. Albo demonstrujący bogobojność, choć niezwykle agresywny wobec ludzi o odmiennych niż jego poglądach (nikt nie jest doskonały), poseł Andrzej Jaworski. Swoją drogą, Jaworski to człowiek szalenie uzdolniony, bo mimo, że z wykształcenia etnolog, to został za rządów PiS prezesem Stoczni Gdańskiej. No i nasycimy się bataliami samego Jarosława Kaczyńskiego, który zapewne w końcu przyjmie przeprosiny ze strony PO i Bronisława Komorowskiego, o ile partia ta się rozwiąże a Komorowski zrezygnuje z urzędu.
I tak sobie żyjemy w pięknej naszej Polsce całej. Będą się politycy i duchowni tak bratać, jak się bratał w gombrowiczowskiej „Ferdydurke” Miętus z parobkiem, z czego, jak wiadomo, wielka awantura była. Kto się tym jednak smuci, może zawsze gdzieś poszukać duchowej pociechy. Na przykład w Radiu Maryja. A potem upychamy się do busa, Alleluja i do przodu!