Trudno znaleźć mniej lubianą, mniej hołubioną polską gwiazdę sportu niż Agnieszka Radwańska. Jest w tym sporo jej winy, bo jest uparta, pyskata, rzadko się uśmiecha, nawet po wygranej, bardzo się złości po przegranych. Ale jej złemu wizerunkowi mocno przysłużyli się też polscy komentatorzy tenisa, którzy Agnieszki po prostu nie lubią.
Agnieszkę lubi się ciężko. Na korcie ma wiecznie skwaszoną minę, dąsa się, rzuca rakietą. Nie uśmiecha się po wygranych piłkach, umiarkowanie – przynajmniej na zewnątrz – cieszy się ze zwycięstw.
Do tego nie ma urody Szarapowej, Kirilenko, Iwanović, radosnego uśmiechu Woźniackiej, miłej osobowości Clijsters. Rzadko wygrywa mecze po pięknej grze (ostatnio jednak kilka fantastycznych wyjątków, jak choćby mecz z Petković w finale w Szanghaju). Jej styl to raczej doprowadzenie do szewskiej pasji i w konsekwencji błędów przeciwniczek.
Dodajmy jeszcze prawnie brudów rodzinnych za pomocą mediów przez klan Radwańskich - ze słynnym „zwisa mi co ojciec mówi”. Kłótnie o pieniądze przed warszawskim turniejem. Niechętnie i tonem obrażonej królewny udzielane wywiady. Obrażanie się na dziennikarzy i media. Trzeba przyznać, że Radwańscy o PR dbać nie umieją.
Są więc powody by Radwańskiej nie darzyć sympatią. I to słychać w głosach polskich komentatorów.
Przykład sprzed kilku tygodni – mecz Radwańskiej z Janković. Na początku nie szło naszej tenisistce. I jak to ma w zwyczaju nieudane zagrania kwitowała krzywymi minami, machaniem rakietą, raz nawet rakietą o ziemię rzuciła.
Komentator było oburzony. O zachowaniu Polki mówił, że znów nasza zawodniczka zachowuje się w sposób niegodny tenisisty, że bardzo nie lubi tych jej nie sportowych gestów itp. itd. W języku komentatorów tenisa, to spore obelgi.
Potem mecz się odwrócił, to Serbka psuła piłkę za piłką. No i reagowała w sposób bliźniaczo podobny do Radwańskiej. Ten sam komentator ze śmiechem stwierdził, że Janković to zawsze musi się pozłościć na korcie.
To zachowanie typowe dla naszych tenisowych komentatorów. Ze zwycięstw cieszą się umiarkowanie, z porażek smucą niespecjalnie, każde nerwowe zachowanie kwitują ostrym komentarzem, piękne zagrania kwitują zdawkowym komentarzem. Generalnie widać, że Radwańska ich irytuje.
No, ale wyniki Agnieszkę bronią. Nawet jeśli przed azjatyckimi wiktoriami narzekaliśmy, że gra słabo, trzeba przypomnieć, że od kilku lat jest w ścisłej światowej czołówce i jej wyniki da się porównać do osiągnięć tylko i wyłącznie Wojciecha Fibaka oraz Jadwigi Jędrzejowskiej sprzed drugiej wojny światowej.
I wydaje się, że choćby za nie (ale także za coraz lepszą grę) Agnieszka powinna na naszą sympatię zasługiwać. I radość z jej zwycięstw.
Nie żeby od razu zachowywać się jak komentatorzy Formuły 1, którzy jako dogmat przyjęli nieomylność Roberta Kubicy na torze, nie widzieli żadnych jego błędów i zawsze ogłaszali tryumf, bez względu na wynik. Lecz by razem cieszyć się na kolejne je mecze i z jej kolejnych wygranych. A nie słuchać tylko o tym jak brzydko rzuciła rakietę. Może wtedy się wreszcie uśmiechnie?
Do tego nie ma urody Szarapowej, Kirilenko, Iwanović, radosnego uśmiechu Woźniackiej, miłej osobowości Clijsters. Rzadko wygrywa mecze po pięknej grze (ostatnio jednak kilka fantastycznych wyjątków, jak choćby mecz z Petković w finale w Szanghaju). Jej styl to raczej doprowadzenie do szewskiej pasji i w konsekwencji błędów przeciwniczek.
Dodajmy jeszcze prawnie brudów rodzinnych za pomocą mediów przez klan Radwańskich - ze słynnym „zwisa mi co ojciec mówi”. Kłótnie o pieniądze przed warszawskim turniejem. Niechętnie i tonem obrażonej królewny udzielane wywiady. Obrażanie się na dziennikarzy i media. Trzeba przyznać, że Radwańscy o PR dbać nie umieją.
Są więc powody by Radwańskiej nie darzyć sympatią. I to słychać w głosach polskich komentatorów.
Przykład sprzed kilku tygodni – mecz Radwańskiej z Janković. Na początku nie szło naszej tenisistce. I jak to ma w zwyczaju nieudane zagrania kwitowała krzywymi minami, machaniem rakietą, raz nawet rakietą o ziemię rzuciła.
Komentator było oburzony. O zachowaniu Polki mówił, że znów nasza zawodniczka zachowuje się w sposób niegodny tenisisty, że bardzo nie lubi tych jej nie sportowych gestów itp. itd. W języku komentatorów tenisa, to spore obelgi.
Potem mecz się odwrócił, to Serbka psuła piłkę za piłką. No i reagowała w sposób bliźniaczo podobny do Radwańskiej. Ten sam komentator ze śmiechem stwierdził, że Janković to zawsze musi się pozłościć na korcie.
To zachowanie typowe dla naszych tenisowych komentatorów. Ze zwycięstw cieszą się umiarkowanie, z porażek smucą niespecjalnie, każde nerwowe zachowanie kwitują ostrym komentarzem, piękne zagrania kwitują zdawkowym komentarzem. Generalnie widać, że Radwańska ich irytuje.
No, ale wyniki Agnieszkę bronią. Nawet jeśli przed azjatyckimi wiktoriami narzekaliśmy, że gra słabo, trzeba przypomnieć, że od kilku lat jest w ścisłej światowej czołówce i jej wyniki da się porównać do osiągnięć tylko i wyłącznie Wojciecha Fibaka oraz Jadwigi Jędrzejowskiej sprzed drugiej wojny światowej.
I wydaje się, że choćby za nie (ale także za coraz lepszą grę) Agnieszka powinna na naszą sympatię zasługiwać. I radość z jej zwycięstw.
Nie żeby od razu zachowywać się jak komentatorzy Formuły 1, którzy jako dogmat przyjęli nieomylność Roberta Kubicy na torze, nie widzieli żadnych jego błędów i zawsze ogłaszali tryumf, bez względu na wynik. Lecz by razem cieszyć się na kolejne je mecze i z jej kolejnych wygranych. A nie słuchać tylko o tym jak brzydko rzuciła rakietę. Może wtedy się wreszcie uśmiechnie?