Na portalu społecznościowym Facebook skrzyknęła się grupa szukająca bareizmów, czyli absurdów wziętych z codziennego życia. Bareizm to określenie odwołujące się do Stanisława Barei, reżysera takich filmów jak „Alternatywy 4”, „Miś” czy „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”. Wyjaśnienie to składam po usłyszeniu w radiu, jak pewien młody słuchacz, zapytany co może oznaczać skrót „PZPR” stwierdził, że zapewne Polski Związek Piłki Ręcznej.
Facebookowi zbieracze bareizmów zamieścili zdjęcie, na którym widnieje tablica ostrzegająca przed wejściem na teren lotniska: „Czy wiesz że pilot startującego samolotu ma bardzo ograniczoną widoczność do przodu? Może Cię przelecieć i nawet tego nie zauważy”. Inna fotografia przedstawia napis w sklepie: „Tania bielizna. Stringi z golfem na szelkach - 1 zł/sztuka”.
Bareizmem trącą też wypowiedzi płynące z ust niektórych polityków i komentatorów. Weźmy na przykład taki Marsz Niepodległości. Jeśli wierzyć zapewnieniom organizatorów, zgromadził on cichych, spokojnych ludzi. Niestety, z powodu prowokacji policji została ona, wbrew uczestnikom marszu, obrzucona płytami chodnikowymi.
Za to z Niemiec przyjechała grupka szlachetnych – wierzymy, wierzymy - młodzieńców, chcących pokojowo protestować przeciwko plewieniu się faszyzmu w Polsce. Grupka ta została napadnięta na Nowym Świecie przez tychże faszystów i podobno jednego ułana. W rezultacie została przez policję zatrzymana w kawiarni „Nowy Wspaniały Świat”. Potem w lokalu znaleziono m.in. pałki i kastet. Narzędzia te, jak wiadomo, służą do wybijania rytmów na bębnach i otwierania puszek z piwem.
Ministrem Sprawiedliwości został Jarosław Gowin. I już słyszymy że to zła nominacja, bo Gowin nie jest prawnikiem. W myśl logiki narzekających, szefem resortu obrony powinien zostać emerytowany generał, infrastruktury – kolejarz lub budowlaniec a kultury – aktor, malarz czy poeta. Pytanie, jak w takim razie wszechstronne wykształcenie powinien mieć premier, skoro miałby kierować tymi wszystkimi specjalistami? Czy aby historyk Donald Tusk nie powinien zaliczyć dodatkowych studiów z ekonomii, politologii, medycyny, stosunków międzynarodowych, rolnictwa i kulturoznawstwa a dopiero potem, w wieku przedemerytalnym, zasiąść w fotelu premiera?
Przekonanie, że minister ma wywodzić się z branży którą zawiaduje, jest anachronizmem z czasów PRL. W dzisiejszym świecie szefowie resortów i premier są raczej menedżerami, wyznaczającymi strategię rozwoju i nadzorującymi fachowych (przynajmniej teoretycznie) urzędników. Wyjątek od tej reguły stanowi może jedynie resort finansów, bo tylko dobrej klasy ekonomista jest w stanie połapać się w tych wszystkich tabelkach, słupkach, zmiennościach implikowanych i trendach bocznych.
Mamy rozłam w PiS. Słuchając zapewnień Zbigniewa Ziobry czy Jacka Kurskiego powinniśmy uwierzyć, że Jarosław Kaczyński to jest tak znakomity polityk, iż obydwaj panowie nie mieli wyjścia, po prostu musieli pójść drogą wiodącą do założenia własnej partii.
Mała perełka, czyli znów wypowiedź posła Roberta Biedronia (obiecuję, już po raz ostatni). Tym razem o konserwatywnym, katolickim tygodniku „Ozon”, kiedyś wydawanym przez Janusza Palikota: „Rozmawiałem z Palikotem na ten temat. On się tego bardzo wstydzi. Tłumaczy to tym, że w pewnym momencie stracił kontrolę nad tygodnikiem, a gdy zaczęły się dziać te wszystkie straszne rzeczy, po prostu go zamknął”. Pomińmy, że gdy Palikot zamykał „Ozon”, to raczej ujawniał żal a nie wstyd. Skupmy się na sensie wypowiedzi Biedronia. Otóż wyłania się z niej postać fajtłapowatego przedsiębiorcy, który stworzył tygodnik, władował w niego miliony po czym – nic nie tracąc ze swych właścicielskich uprawnień – stracił nad nim kontrolę. Musielibyśmy więc uwierzyć, że pewnego ranka Palikot się obudził, ziewnął, przewertował egzemplarz swego tygodnika a potem zdumiony krzyknął: „Jak to?! Zakaz aborcji?! Pochwała Kościoła?! Ojej, ojej, co ja mam zrobić?!” Kto wie, może za rok okaże się, że partia Palikota stanie się narodowa i radiomaryjna, bo stracił nad nią kontrolę?
A na deser cytat z filmu „Miś”, który dedykuję, jako słowa otuchy, Grzegorzowi Lato, szefowi PZPN, atakowanemu za sprawę godła na koszulkach polskiej reprezentacji: „Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!”. Prezes Lato powinien dla poprawy nastroju na okrągło oglądać ten film Barei.
Bareizmem trącą też wypowiedzi płynące z ust niektórych polityków i komentatorów. Weźmy na przykład taki Marsz Niepodległości. Jeśli wierzyć zapewnieniom organizatorów, zgromadził on cichych, spokojnych ludzi. Niestety, z powodu prowokacji policji została ona, wbrew uczestnikom marszu, obrzucona płytami chodnikowymi.
Za to z Niemiec przyjechała grupka szlachetnych – wierzymy, wierzymy - młodzieńców, chcących pokojowo protestować przeciwko plewieniu się faszyzmu w Polsce. Grupka ta została napadnięta na Nowym Świecie przez tychże faszystów i podobno jednego ułana. W rezultacie została przez policję zatrzymana w kawiarni „Nowy Wspaniały Świat”. Potem w lokalu znaleziono m.in. pałki i kastet. Narzędzia te, jak wiadomo, służą do wybijania rytmów na bębnach i otwierania puszek z piwem.
Ministrem Sprawiedliwości został Jarosław Gowin. I już słyszymy że to zła nominacja, bo Gowin nie jest prawnikiem. W myśl logiki narzekających, szefem resortu obrony powinien zostać emerytowany generał, infrastruktury – kolejarz lub budowlaniec a kultury – aktor, malarz czy poeta. Pytanie, jak w takim razie wszechstronne wykształcenie powinien mieć premier, skoro miałby kierować tymi wszystkimi specjalistami? Czy aby historyk Donald Tusk nie powinien zaliczyć dodatkowych studiów z ekonomii, politologii, medycyny, stosunków międzynarodowych, rolnictwa i kulturoznawstwa a dopiero potem, w wieku przedemerytalnym, zasiąść w fotelu premiera?
Przekonanie, że minister ma wywodzić się z branży którą zawiaduje, jest anachronizmem z czasów PRL. W dzisiejszym świecie szefowie resortów i premier są raczej menedżerami, wyznaczającymi strategię rozwoju i nadzorującymi fachowych (przynajmniej teoretycznie) urzędników. Wyjątek od tej reguły stanowi może jedynie resort finansów, bo tylko dobrej klasy ekonomista jest w stanie połapać się w tych wszystkich tabelkach, słupkach, zmiennościach implikowanych i trendach bocznych.
Mamy rozłam w PiS. Słuchając zapewnień Zbigniewa Ziobry czy Jacka Kurskiego powinniśmy uwierzyć, że Jarosław Kaczyński to jest tak znakomity polityk, iż obydwaj panowie nie mieli wyjścia, po prostu musieli pójść drogą wiodącą do założenia własnej partii.
Mała perełka, czyli znów wypowiedź posła Roberta Biedronia (obiecuję, już po raz ostatni). Tym razem o konserwatywnym, katolickim tygodniku „Ozon”, kiedyś wydawanym przez Janusza Palikota: „Rozmawiałem z Palikotem na ten temat. On się tego bardzo wstydzi. Tłumaczy to tym, że w pewnym momencie stracił kontrolę nad tygodnikiem, a gdy zaczęły się dziać te wszystkie straszne rzeczy, po prostu go zamknął”. Pomińmy, że gdy Palikot zamykał „Ozon”, to raczej ujawniał żal a nie wstyd. Skupmy się na sensie wypowiedzi Biedronia. Otóż wyłania się z niej postać fajtłapowatego przedsiębiorcy, który stworzył tygodnik, władował w niego miliony po czym – nic nie tracąc ze swych właścicielskich uprawnień – stracił nad nim kontrolę. Musielibyśmy więc uwierzyć, że pewnego ranka Palikot się obudził, ziewnął, przewertował egzemplarz swego tygodnika a potem zdumiony krzyknął: „Jak to?! Zakaz aborcji?! Pochwała Kościoła?! Ojej, ojej, co ja mam zrobić?!” Kto wie, może za rok okaże się, że partia Palikota stanie się narodowa i radiomaryjna, bo stracił nad nią kontrolę?
A na deser cytat z filmu „Miś”, który dedykuję, jako słowa otuchy, Grzegorzowi Lato, szefowi PZPN, atakowanemu za sprawę godła na koszulkach polskiej reprezentacji: „Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego klubu, prezes Ochódzki Ryszard, naszego klubu „Tęcza”. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, niektórzy, wtykają mu szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – Jarząbek Wacław, trener drugiej klasy. Niech żyje nam prezes sto lat!”. Prezes Lato powinien dla poprawy nastroju na okrągło oglądać ten film Barei.