W warszawskim klubie Bank 12 stycznia świętowaliśmy urodziny wyjątkowego magazynu. Magazynu, który wprawdzie częściej nosi się pod ręką, niż czyta, ale na chwilę uwagi niewątpliwie K Mag - bo tak się nazywa ów magazyn - zasłużył. O tym jednak później - na razie chciałabym poświęcić parę słów wielkiej urodzinowej fecie, dobrej muzyce, smacznych drinkach i mało smacznym występie niespodziance. No i o ciuchach oczywiście - bo o ciuchach miało być przede wszystkim.
Na ulicy Mazowieckiej miała tego wieczoru gościć cała warszawka - w końcu urodziny wyprawiał uznany obserwator tejże warszawski, bywalec i komentator Mikołaj Komar. Nie ironizuję! Zupełnie poważnie cenię Mikołaja Komara za konsekwencję i za to, że swoje marzenia wbrew wszystkiemu zrealizował. Wbrew czemu? A np. wbrew temu, że robienie magazynu poświęconego sztuce - od designu, przez modę, aż po patronaty nad wydarzeniami kulturalnymi - nie jest przedsięwzięciem zbyt dochodowym (choć kasa z czasem się pojawia). Komarowi udało się skupić wokół jego K Magu kilka osób odczuwających sztukę podobnie do niego. A świetne zdjęcia, rozpoznawalna szata graficzna, wyróżniający się format i papier przyciągają do magazynu coraz więcej osób.
Napisałam wcześniej, że się K Maga raczej nie czyta. Ja każdy kolejny egzemplarz traktuję jak album i układam na półce, a czasem nawet wracam do pewnych numerów szukając inspiracji. Rzadko jednak zdarza mi się wrócić do jakiegoś tekstu. Właściwie zdarzyło się to tylko raz - w dodatku zrobiłam to tylko po to, żeby ten tekst skrytykować, więc taki powrót chyba się nie liczy. Mimo to trzy minione lata, to dla K Magu sukces. Mikołajowi Komarowi gratuluję przede wszystkim Kai Werbanowskiej - fotoedytorki o niezwykłej wrażliwości na sztukę.
Świętowanie, jak przystało na magazyn poświęcający modzie sporo miejsca, rozpoczął pokaz nowej kolekcji Krzysztofa Stróżyny, zatytułowanej Use Me. Stróżyna, w Polsce niespecjalnie rozpoznawalny, zasłynął już poza granicami naszego kraju. Chwalił go włoski i brytyjski "Vogue", promowało "Elle", a Use Me, tak jak kilka poprzednich linii, projektant zaprezentuje na londyńskim Fashion Week (sezon jesień/zima 2012/2013). Kolekcja przywiodła mi na myśl stroje rodziców z fotografii z lat 80-tych i 90-tych - jasne dżinsy z podniesionym stanem, awangardowe cięcia i jaskrawe detale. Stróżyna jest też kolejnym projektantem proponującym na nadchodzącą jesień pelerynę - jego, czarna i prosta, urozmaicona została geometryczną kokardą pod szyją. Kolekcja Use Me wprawdzie nie zaskoczyła - ale chyba nie miała zaskakiwać, ponieważ składa się z ubrań do noszenia na co dzień, „ready-to-wear”. Stróżyna, poza projektowaniem, lubi także muzykę - w wolnych chwilach jest DJ-em, a na urodzinach K Magu zgodził się nawet zagrać dla gości.
Wspomniałam na początku, że na imprezie pojawiła się mało apetyczna niespodzianka. Aktualny numer K Maga zainspirowany jest filmem Moulin Rouge - w tym też klimacie utrzymane miało być świętowanie w Banku. Nie mogło więc zabraknąć pokazu burleski. (Tu mała dygresja. Z tą seksownością na scenie, mamy prawdziwy problem. Wychodzi to albo silikonowo i tanio, albo pseudoartystycznie i tanio. Do tej pory pamiętam łódzki Fashion Week, sezon jesień/zima 2011/ 2012, afterparty organizowane przez Fashion TV i pokaz niezbyt ekskluzywnej bielizny. Modelki w skrzydełkach, podobnych do tych, które rodzice robili nam z kartonu na jasełka, miały stworzyć klimat z pokazów (a raczej spektakli!) Victoria’s Secret. A zadaniem tańczących na rozpoczęcie dziewczyn w dżinsowych szortach i czarnych kabaretkach miało być chyba wprowadzenie widzów w erotyczno-perwersyjny nastrój. Miało...). Niestety - to co zaprezentowała na scenie zaproszona przez organizatorów tancerka nijak się miało do Moulin Rouge. Ani nie było to porywające, ani w stylu K Maga.
Z okazji trzecich urodzin życzę więc K Magowi trzymania się ustalonej linii, pięknych okładek i inspirujących współpracowników. Z niecierpliwością czekam na sesję autorstwa mojej koleżanki i świetnej artystki (choć pewnie stwierdzi, że to słowo do niej nie pasuje) Aleksandry Zaborowskiej. Więcej Antkowiaka wam życzę, Radziszewskiego i Karolaka.
Ale nade wszystko życzę Ci Mikołaju Komarze, żebyś powiększył tę cholerną czcionkę, bo niektórzy ludzie kupujący Twoje pismo, to naprawdę CZYTELnicy!
Napisałam wcześniej, że się K Maga raczej nie czyta. Ja każdy kolejny egzemplarz traktuję jak album i układam na półce, a czasem nawet wracam do pewnych numerów szukając inspiracji. Rzadko jednak zdarza mi się wrócić do jakiegoś tekstu. Właściwie zdarzyło się to tylko raz - w dodatku zrobiłam to tylko po to, żeby ten tekst skrytykować, więc taki powrót chyba się nie liczy. Mimo to trzy minione lata, to dla K Magu sukces. Mikołajowi Komarowi gratuluję przede wszystkim Kai Werbanowskiej - fotoedytorki o niezwykłej wrażliwości na sztukę.
Świętowanie, jak przystało na magazyn poświęcający modzie sporo miejsca, rozpoczął pokaz nowej kolekcji Krzysztofa Stróżyny, zatytułowanej Use Me. Stróżyna, w Polsce niespecjalnie rozpoznawalny, zasłynął już poza granicami naszego kraju. Chwalił go włoski i brytyjski "Vogue", promowało "Elle", a Use Me, tak jak kilka poprzednich linii, projektant zaprezentuje na londyńskim Fashion Week (sezon jesień/zima 2012/2013). Kolekcja przywiodła mi na myśl stroje rodziców z fotografii z lat 80-tych i 90-tych - jasne dżinsy z podniesionym stanem, awangardowe cięcia i jaskrawe detale. Stróżyna jest też kolejnym projektantem proponującym na nadchodzącą jesień pelerynę - jego, czarna i prosta, urozmaicona została geometryczną kokardą pod szyją. Kolekcja Use Me wprawdzie nie zaskoczyła - ale chyba nie miała zaskakiwać, ponieważ składa się z ubrań do noszenia na co dzień, „ready-to-wear”. Stróżyna, poza projektowaniem, lubi także muzykę - w wolnych chwilach jest DJ-em, a na urodzinach K Magu zgodził się nawet zagrać dla gości.
Wspomniałam na początku, że na imprezie pojawiła się mało apetyczna niespodzianka. Aktualny numer K Maga zainspirowany jest filmem Moulin Rouge - w tym też klimacie utrzymane miało być świętowanie w Banku. Nie mogło więc zabraknąć pokazu burleski. (Tu mała dygresja. Z tą seksownością na scenie, mamy prawdziwy problem. Wychodzi to albo silikonowo i tanio, albo pseudoartystycznie i tanio. Do tej pory pamiętam łódzki Fashion Week, sezon jesień/zima 2011/ 2012, afterparty organizowane przez Fashion TV i pokaz niezbyt ekskluzywnej bielizny. Modelki w skrzydełkach, podobnych do tych, które rodzice robili nam z kartonu na jasełka, miały stworzyć klimat z pokazów (a raczej spektakli!) Victoria’s Secret. A zadaniem tańczących na rozpoczęcie dziewczyn w dżinsowych szortach i czarnych kabaretkach miało być chyba wprowadzenie widzów w erotyczno-perwersyjny nastrój. Miało...). Niestety - to co zaprezentowała na scenie zaproszona przez organizatorów tancerka nijak się miało do Moulin Rouge. Ani nie było to porywające, ani w stylu K Maga.
Z okazji trzecich urodzin życzę więc K Magowi trzymania się ustalonej linii, pięknych okładek i inspirujących współpracowników. Z niecierpliwością czekam na sesję autorstwa mojej koleżanki i świetnej artystki (choć pewnie stwierdzi, że to słowo do niej nie pasuje) Aleksandry Zaborowskiej. Więcej Antkowiaka wam życzę, Radziszewskiego i Karolaka.
Ale nade wszystko życzę Ci Mikołaju Komarze, żebyś powiększył tę cholerną czcionkę, bo niektórzy ludzie kupujący Twoje pismo, to naprawdę CZYTELnicy!