Jednym z najbardziej oryginalnych pomysłów nieco już zapomnianego ekscentryka polskiej polityki - Janusza Korwin-Mikkego - jest postulat zniesienia przymusu zapinania pasów w samochodzie. Według Korwin-Mikkego zapis ten narusza jego osobistą wolność, bo „skoro wolno mi popełnić samobójstwo – to wolno i jeździć bez pasów”. Mimo żelaznej logiki jaka za nim stoi - argument nie trafił do większości wyborców w Polsce. Może trafiłby jednak do amerykańskich wyborców – w Stanach Zjednoczonych obecnie (po raz kolejny) trwa debata na temat przymusowych ubezpieczeń zdrowotnych, które według wielu obywateli USA są zamachem na wolność jednostki.
Sztandarowa ustawa administracji prezydenta Baracka Obamy - reforma systemu opieki zdrowotnej -od dawna budzi emocje. Gdy prezydent podpisał ją dwa lata temu, populistyczna gwiazda z Alaski Sarah Palin straszyła Amerykanów wizją „paneli śmierci”, czyli rzekomymi oszczędnościami na pacjentach, do których ma doprowadzić interwencja państwa w proces leczenia. Także poszczególne stany mają wątpliwości co do ustawy – do tej pory 26 z nich podpisało i wniosło pozew do Sądu Najwyższego, w którym przekonuje, że przeforsowane przez Obamę przepisy stoją w sprzeczności z amerykańskim prawem. Do czerwca Sąd Najwyższy ma rozwiać wątpliwości w czterech kwestiach związanych z kontrowersyjną ustawą.
Po pierwsze - wątpliwości budzi wprowadzony przez reformę obowiązek ubezpieczenia się pod groźbą kary pieniężnej (zapis ten wejdzie w życie w 2014 roku). Do czasu reformy Obamy wykupienie polisy zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych było kwestią indywidualną. Niektóre stany wprowadzały wprawdzie obowiązek ubezpieczania pracowników przez pracodawców – i tak np. w Massachusetts, firma zatrudniająca powyżej 11 osób musiała opłacać przynajmniej część ubezpieczenia zdrowotnego swoich pracowników, ale w wielu stanach obowiązywała pod tym względem pełna wolność. Tymczasem reforma Obamy wprowadziła przymus wykupienia polisy wśród obywateli na poziomie federalnym. Ci, którzy pracują w firmach zatrudniających powyżej 50 pracowników, będą mieli polisę finansowaną przez pracodawców. Amerykanie pracujący w mniejszych zakładach pracy, muszą obowiązkowo sami wykupić sobie polisę.
Wprowadzenie obowiązku zakupu ubezpieczenia i dodatkowo rozwinięcie programu Medicaid – państwowych świadczeń zdrowotnych dla najuboższych – miało rozwiązać problem „efektu gapowicza”, na skutek którego nieubezpieczone osoby korzystały z usług medycznych nie płacąc za nie, co w efekcie prowadziło do podwyższenia składek płaconych przez osoby ubezpieczone. Przeciwników ustawy (głównie Republikanów) argument w postaci „efektu gapowicza” nie jest jednak w stanie przekonać. Według nich narzucanie Amerykanom obowiązku zakupu ubezpieczenia – czyli usługi świadczonej przez prywatne firmy – jest bezprecedensową ingerencją w wolność osobistą. Skoro pozwolimy administracji zmuszać nas do inwestowania w ubezpieczenia, to może zaraz dowiemy się, że jesteśmy zobowiązani kupować wyłącznie samochody amerykańskich marek – oburzają się Republikanie. Z jednej strony dyskusja przypomina więc trochę tę prowokowaną przez Korwin-Mikkego w sprawie zapinania pasów w autach (samochody przecież są prywatne!), z drugiej – może faktycznie nakładanie na obywateli obowiązku kupowania pewnego produktu - a takim jest polisa ubezpieczeniowa – u prywatnych usługodawców jest niekonstytucyjne? I czy fakt, że w zależności od wielkości firmy ma się ubezpieczenie opłacone przez pracodawcę lub nie, nie stoi w sprzeczności z zasadą równości wobec prawa?
Druga kwestia, którą będzie rozstrzygał Sąd Najwyższy, to pytanie, czy zapisy o obowiązkowym ubezpieczeniu zdrowotnym można uchylić. Według Anti-Injunction Act z 1867 roku (sic!), sąd nie może ingerować w podatki, zanim nie zostaną one nałożone na podatników. Kwestia ta jest o tyle kuriozalna, że ani administracji Obamy, ani przeciwnikom ustawy nie zależy na tym, by rozprawę sądową odkładać do chwili, gdy reforma formalnie wejdzie w życie. Demokraci chcieliby, aby wątpliwości dotyczące ustawy rozwiać jak najszybciej, bo inaczej będą się one kładły cieniem na kampanii prezydenckiej, w trakcie której reforma systemu opieki zdrowotnej ma być przedstawiana jako sukces Obamy. Z kolei przeciwnicy ustawy chcą uchylenia zapisów ustawy już teraz, licząc na to, że pomoże to republikańskiemu kandydatowi na prezydenta w wyborach. Na szczęście dla obu stron – spośród sądów zajmujących się sprawą na szczeblu stanowym - jedynie sąd apelacyjny w Virginii przychylił się do wniosku o przełożenie rozprawy na za dwa lata. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że Sąd Najwyższy nie potraktuje kary pieniężnej jak podatku i zajmie się wątpliwościami dotyczącymi ustawy już teraz.
Pozostałe dwie rozstrzygane przez Sąd Najwyższy kwestie dotyczą tego, w jakim stopniu rozbudowanie programu Medicaid będzie finansowane przez administrację federalną, a w jakim przez poszczególne stany oraz czy uchylenie jednego zapisu powinno skutkować uchyleniem całej ustawy.
Według tygodnika „The Economist” bez względu na to, co ostatecznie stanie się z reformą Obamy, amerykańska opieka zdrowotna i tak zmienia się na lepsze. Amerykański Departament Zdrowia zajmuje się implementacją nowego prawa powoli ale skutecznie. Obecnie, dzięki reformie, dzieci i młodzież do 26 roku życia mają prawo do usług zdrowotnych na mocy ubezpieczenia opłacanego przez swoich rodziców. Dofinansowanie leków na receptę pozwoliło oszczędzić starszym ludziom łącznie około 3,2 miliarda dolarów. I chociaż Republikanie mogą upierać się, że rozwiązania wprowadzane przez Obamę „trącą socjalizmem”, to przecież pierwszym i jedynym stanem, w którym wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne i bardzo rozbudowano system pomocy zdrowotnej dla osób o niskich dochodach, był stan Massachusetts. A gubernatorem, który tę ustawę podpisał, był niejaki Mitt Romney.
Po pierwsze - wątpliwości budzi wprowadzony przez reformę obowiązek ubezpieczenia się pod groźbą kary pieniężnej (zapis ten wejdzie w życie w 2014 roku). Do czasu reformy Obamy wykupienie polisy zdrowotnej w Stanach Zjednoczonych było kwestią indywidualną. Niektóre stany wprowadzały wprawdzie obowiązek ubezpieczania pracowników przez pracodawców – i tak np. w Massachusetts, firma zatrudniająca powyżej 11 osób musiała opłacać przynajmniej część ubezpieczenia zdrowotnego swoich pracowników, ale w wielu stanach obowiązywała pod tym względem pełna wolność. Tymczasem reforma Obamy wprowadziła przymus wykupienia polisy wśród obywateli na poziomie federalnym. Ci, którzy pracują w firmach zatrudniających powyżej 50 pracowników, będą mieli polisę finansowaną przez pracodawców. Amerykanie pracujący w mniejszych zakładach pracy, muszą obowiązkowo sami wykupić sobie polisę.
Wprowadzenie obowiązku zakupu ubezpieczenia i dodatkowo rozwinięcie programu Medicaid – państwowych świadczeń zdrowotnych dla najuboższych – miało rozwiązać problem „efektu gapowicza”, na skutek którego nieubezpieczone osoby korzystały z usług medycznych nie płacąc za nie, co w efekcie prowadziło do podwyższenia składek płaconych przez osoby ubezpieczone. Przeciwników ustawy (głównie Republikanów) argument w postaci „efektu gapowicza” nie jest jednak w stanie przekonać. Według nich narzucanie Amerykanom obowiązku zakupu ubezpieczenia – czyli usługi świadczonej przez prywatne firmy – jest bezprecedensową ingerencją w wolność osobistą. Skoro pozwolimy administracji zmuszać nas do inwestowania w ubezpieczenia, to może zaraz dowiemy się, że jesteśmy zobowiązani kupować wyłącznie samochody amerykańskich marek – oburzają się Republikanie. Z jednej strony dyskusja przypomina więc trochę tę prowokowaną przez Korwin-Mikkego w sprawie zapinania pasów w autach (samochody przecież są prywatne!), z drugiej – może faktycznie nakładanie na obywateli obowiązku kupowania pewnego produktu - a takim jest polisa ubezpieczeniowa – u prywatnych usługodawców jest niekonstytucyjne? I czy fakt, że w zależności od wielkości firmy ma się ubezpieczenie opłacone przez pracodawcę lub nie, nie stoi w sprzeczności z zasadą równości wobec prawa?
Druga kwestia, którą będzie rozstrzygał Sąd Najwyższy, to pytanie, czy zapisy o obowiązkowym ubezpieczeniu zdrowotnym można uchylić. Według Anti-Injunction Act z 1867 roku (sic!), sąd nie może ingerować w podatki, zanim nie zostaną one nałożone na podatników. Kwestia ta jest o tyle kuriozalna, że ani administracji Obamy, ani przeciwnikom ustawy nie zależy na tym, by rozprawę sądową odkładać do chwili, gdy reforma formalnie wejdzie w życie. Demokraci chcieliby, aby wątpliwości dotyczące ustawy rozwiać jak najszybciej, bo inaczej będą się one kładły cieniem na kampanii prezydenckiej, w trakcie której reforma systemu opieki zdrowotnej ma być przedstawiana jako sukces Obamy. Z kolei przeciwnicy ustawy chcą uchylenia zapisów ustawy już teraz, licząc na to, że pomoże to republikańskiemu kandydatowi na prezydenta w wyborach. Na szczęście dla obu stron – spośród sądów zajmujących się sprawą na szczeblu stanowym - jedynie sąd apelacyjny w Virginii przychylił się do wniosku o przełożenie rozprawy na za dwa lata. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że Sąd Najwyższy nie potraktuje kary pieniężnej jak podatku i zajmie się wątpliwościami dotyczącymi ustawy już teraz.
Pozostałe dwie rozstrzygane przez Sąd Najwyższy kwestie dotyczą tego, w jakim stopniu rozbudowanie programu Medicaid będzie finansowane przez administrację federalną, a w jakim przez poszczególne stany oraz czy uchylenie jednego zapisu powinno skutkować uchyleniem całej ustawy.
Według tygodnika „The Economist” bez względu na to, co ostatecznie stanie się z reformą Obamy, amerykańska opieka zdrowotna i tak zmienia się na lepsze. Amerykański Departament Zdrowia zajmuje się implementacją nowego prawa powoli ale skutecznie. Obecnie, dzięki reformie, dzieci i młodzież do 26 roku życia mają prawo do usług zdrowotnych na mocy ubezpieczenia opłacanego przez swoich rodziców. Dofinansowanie leków na receptę pozwoliło oszczędzić starszym ludziom łącznie około 3,2 miliarda dolarów. I chociaż Republikanie mogą upierać się, że rozwiązania wprowadzane przez Obamę „trącą socjalizmem”, to przecież pierwszym i jedynym stanem, w którym wprowadzono obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne i bardzo rozbudowano system pomocy zdrowotnej dla osób o niskich dochodach, był stan Massachusetts. A gubernatorem, który tę ustawę podpisał, był niejaki Mitt Romney.