Grzać tym, co grzeje mały, ciasny, ale własny elektorat – oto naczelna zasada politycznego konkurowania w Polsce. Chodzi o tematy nośne, łatwe do skomentowania, tak by można pleść co tylko ślina na język przyniesie.
Prawo i Sprawiedliwość, kłaniając się własnemu elektoratowi, zamierza forsować 2 projekty ustaw, wedle których za stosowanie metody in vitro trafiałoby się do więzienia. Oczywiście zrobił się wokół tego huczek, więc partia zaczęła demonstrować mniejszy zapał do zagęszczania powierzchni w celach. Jarosław Kaczyński zaproponował okrągły stół w sprawie in vitro, przy którym mieliby debatować politycy prawicy. Byłby to więc raczej stół w kształcie podkowy.
Tylko o czym by mieli debatować, skoro Kaczyński chce pryncypialnie karać? „Karanie za stosowanie metody in vitro jest kwestią do przedyskutowania” – ujawnił poseł Bolesław Piecha, autor jednego z projektów. To ja pytam – ile kosztował projekt, wliczając w to wynagrodzenie posła, który sam Piecha uznał jedynie za materiał do przedyskutowania?
Platforma dosypuje piasku opozycji
Ideologiczny spór o in vitro rozgrzewają też posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy będą w pocie czoła uzgadniać swoje 2 projekty, jeden autorstwa ministra Jarosława Gowina, drugi posłanki Kidawy – Błońskiej.
Ciekawe, że ani posłów koalicji, ani opozycji, nie rozgrzewają inne spory. Choćby między ministrem finansów Jackiem Rostowskim a ministrem pracy Władysławem Kosiniak-Kamyszem. Chodzi o to, że Rostowski zamroził u siebie 5 mld zł z Funduszu Pracy. Z tych pieniędzy miały być finansowane szkolenia i staże dla bezrobotnych oraz dotacje na start własnego biznesu. Kosiniak-Kamysz chciałby uzyskać choćby 0,5 mld zł, bo urzędom pracy kończą się fundusze na walkę z rosnącym bezrobociem. Rostowski do odmrożenia kasy się nie spieszy, bo dzięki niej na papierze pokazuje niższy deficyt i dług publiczny.
Opozycja tego konfliktu nie eksponuje, daje się dziecinnie nabierać na platformerskie spory o in vitro. Mówiąc inaczej – PO dosypuje piasku do piaskownic opozycji, za to na pozostałym terenie prowadzi własne rozgrywki, jak chce. A chodzi o los 2 mln bezrobotnych obywateli.
Czym podnieca wyborców Palikot?
We własnej piaskownicy buduje zamki Janusz Palikot. Wielu komentatorów, samozwańczo zwących się głosem opinii publicznej, potrafi godzinami snuć teorie, dlaczego Palikot nie pożarł Leszka Millera. A przecież sprawa jest prosta – wiarygodność. Facet, który kiedyś się kreował na liberalnego obrońcę przedsiębiorców, teraz pali skręty, dostaje wysypki na widok krzyża, ciepi z powodu braku legalizacji związków partnerskich i opowiada, jakby to było pięknie, gdyby państwo budowało fabryki. Machając sztandarem na którym widnieją takie hasła, Palikot zgarnie elektorat dający mu szansę na wygrzewanie się w ciepłych ławach opozycji w następnej kadencji.
Miliony czerwonych pomidorów Millera
O swoją piaskownicę dba również Leszek Miller i s-ka. Chociaż Trybunał Konstytucyjny zmiażdżył lewicową ustawę o ogródkach działkowych jako prawnego potworka, to politycy SLD nie wykazali cienia wstydu. Za to wylewają krokodyle łzy na losem 5 mln działkowiczów, ich potencjalnych wyborców - że to biedni, starsi ludzie, że ogródki to oazy zieleni w środku miast, itp.
Faktycznie, między trasami, po których jeżdżą tysiące samochodów emitujących z rur wydechowych tony ołowiu, są ogródki. Chętnie przyniosę Millerowi czy Napieralskiemu sałatę i czerwone pomidorki z ogródków, niech zjedzą na zdrowie. Po czym podyskutujemy, dlaczego nowe osiedla buduje się daleko od śródmieścia, dlaczego ceny mieszkań są takie wysokie i jak to się ma do braku terenów pod zabudowę w centrach miast.
Uroda politycznych dowcipów
Media i polityków zaczyna też podniecać sprawa koncernu Madonny. Część prawicowych środowisk uznała, że światowa gwiazda zbezcześci swym śpiewaniem obchody rocznicy Powstania Warszawskiego. Z tej to okazji poseł PiS Mariusz Błaszczak elegancko zauważył w radiowej Trójce, że „Ta pani to już taka wyblakła gwiazda, można powiedzieć, że podstarzała, która poprzez skandale próbuje zwrócić na siebie uwagę”. Trzeba mieć naprawdę krótkie spodenki aby nie rozumieć, że zanim gwiazda Madonny zblaknie, to już Błaszczaka dawno zamieni się w czarną dziurę. Poza tym grzeczny chłopczyk nie powinien wypominać wieku kobiecie, bo jest to be, be. Zwłaszcza jak się zabiega o elektorat Radia Maryja.
Równie eleganckich wypowiedzi zresztą jest więcej. Miller stwierdził, że minister Joanna Mucha jest „przepiękna jak Stadion Narodowy”, a eurodeputowany PJN Marek Migalski ubolewał nad porażką Radwańskiej, pisząc: „Dlaczego Isia gra z jakimś amerykańskim Grodzkim”. Cóż za wyrafinowane poczucie humoru, co za finezja, chłe, chłe, chłe.
I ty możesz trafić za kraty
Na koniec ciekawostka. Forum Obywatelskiego Rozwoju opublikowało raport z którego wynika, że w Polsce zapadają setki wyroków niesłusznie skazujących obywateli na różne kary, łącznie z karami więzienia. Że powodem złego orzekania jest niekompetencja sędziów, obrońców i prokuratorów. I że nie ma systemu regularnych ocen prac sędziów i prokuratorów.
Raport ujawnia więc sprawę skandaliczną. Niedouczeni sędziowie i prokuratorzy niszczą niewinnych ludzi. I dalej sądzą, dalej oskarżają. W normalnym kraju taki raport wywołałby burzę, opozycja biłaby się o specjalną debatę w parlamencie, wióry by leciały. Ale u nas opozycja nie podejmuje tematu, mądrzy komentatorzy też się nad nim prześliznęli, mimo że dotyczy on losu milionów Polaków, którzy przy okazji różnych, choćby rodzinnych spraw, stykają się z wymiarem sprawiedliwości (?).
Takich przemilczanych spraw jest więcej. Więc się nie dziwcie, że frekwencja wyborcza w Polsce jest niska.
Tylko o czym by mieli debatować, skoro Kaczyński chce pryncypialnie karać? „Karanie za stosowanie metody in vitro jest kwestią do przedyskutowania” – ujawnił poseł Bolesław Piecha, autor jednego z projektów. To ja pytam – ile kosztował projekt, wliczając w to wynagrodzenie posła, który sam Piecha uznał jedynie za materiał do przedyskutowania?
Platforma dosypuje piasku opozycji
Ideologiczny spór o in vitro rozgrzewają też posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy będą w pocie czoła uzgadniać swoje 2 projekty, jeden autorstwa ministra Jarosława Gowina, drugi posłanki Kidawy – Błońskiej.
Ciekawe, że ani posłów koalicji, ani opozycji, nie rozgrzewają inne spory. Choćby między ministrem finansów Jackiem Rostowskim a ministrem pracy Władysławem Kosiniak-Kamyszem. Chodzi o to, że Rostowski zamroził u siebie 5 mld zł z Funduszu Pracy. Z tych pieniędzy miały być finansowane szkolenia i staże dla bezrobotnych oraz dotacje na start własnego biznesu. Kosiniak-Kamysz chciałby uzyskać choćby 0,5 mld zł, bo urzędom pracy kończą się fundusze na walkę z rosnącym bezrobociem. Rostowski do odmrożenia kasy się nie spieszy, bo dzięki niej na papierze pokazuje niższy deficyt i dług publiczny.
Opozycja tego konfliktu nie eksponuje, daje się dziecinnie nabierać na platformerskie spory o in vitro. Mówiąc inaczej – PO dosypuje piasku do piaskownic opozycji, za to na pozostałym terenie prowadzi własne rozgrywki, jak chce. A chodzi o los 2 mln bezrobotnych obywateli.
Czym podnieca wyborców Palikot?
We własnej piaskownicy buduje zamki Janusz Palikot. Wielu komentatorów, samozwańczo zwących się głosem opinii publicznej, potrafi godzinami snuć teorie, dlaczego Palikot nie pożarł Leszka Millera. A przecież sprawa jest prosta – wiarygodność. Facet, który kiedyś się kreował na liberalnego obrońcę przedsiębiorców, teraz pali skręty, dostaje wysypki na widok krzyża, ciepi z powodu braku legalizacji związków partnerskich i opowiada, jakby to było pięknie, gdyby państwo budowało fabryki. Machając sztandarem na którym widnieją takie hasła, Palikot zgarnie elektorat dający mu szansę na wygrzewanie się w ciepłych ławach opozycji w następnej kadencji.
Miliony czerwonych pomidorów Millera
O swoją piaskownicę dba również Leszek Miller i s-ka. Chociaż Trybunał Konstytucyjny zmiażdżył lewicową ustawę o ogródkach działkowych jako prawnego potworka, to politycy SLD nie wykazali cienia wstydu. Za to wylewają krokodyle łzy na losem 5 mln działkowiczów, ich potencjalnych wyborców - że to biedni, starsi ludzie, że ogródki to oazy zieleni w środku miast, itp.
Faktycznie, między trasami, po których jeżdżą tysiące samochodów emitujących z rur wydechowych tony ołowiu, są ogródki. Chętnie przyniosę Millerowi czy Napieralskiemu sałatę i czerwone pomidorki z ogródków, niech zjedzą na zdrowie. Po czym podyskutujemy, dlaczego nowe osiedla buduje się daleko od śródmieścia, dlaczego ceny mieszkań są takie wysokie i jak to się ma do braku terenów pod zabudowę w centrach miast.
Uroda politycznych dowcipów
Media i polityków zaczyna też podniecać sprawa koncernu Madonny. Część prawicowych środowisk uznała, że światowa gwiazda zbezcześci swym śpiewaniem obchody rocznicy Powstania Warszawskiego. Z tej to okazji poseł PiS Mariusz Błaszczak elegancko zauważył w radiowej Trójce, że „Ta pani to już taka wyblakła gwiazda, można powiedzieć, że podstarzała, która poprzez skandale próbuje zwrócić na siebie uwagę”. Trzeba mieć naprawdę krótkie spodenki aby nie rozumieć, że zanim gwiazda Madonny zblaknie, to już Błaszczaka dawno zamieni się w czarną dziurę. Poza tym grzeczny chłopczyk nie powinien wypominać wieku kobiecie, bo jest to be, be. Zwłaszcza jak się zabiega o elektorat Radia Maryja.
Równie eleganckich wypowiedzi zresztą jest więcej. Miller stwierdził, że minister Joanna Mucha jest „przepiękna jak Stadion Narodowy”, a eurodeputowany PJN Marek Migalski ubolewał nad porażką Radwańskiej, pisząc: „Dlaczego Isia gra z jakimś amerykańskim Grodzkim”. Cóż za wyrafinowane poczucie humoru, co za finezja, chłe, chłe, chłe.
I ty możesz trafić za kraty
Na koniec ciekawostka. Forum Obywatelskiego Rozwoju opublikowało raport z którego wynika, że w Polsce zapadają setki wyroków niesłusznie skazujących obywateli na różne kary, łącznie z karami więzienia. Że powodem złego orzekania jest niekompetencja sędziów, obrońców i prokuratorów. I że nie ma systemu regularnych ocen prac sędziów i prokuratorów.
Raport ujawnia więc sprawę skandaliczną. Niedouczeni sędziowie i prokuratorzy niszczą niewinnych ludzi. I dalej sądzą, dalej oskarżają. W normalnym kraju taki raport wywołałby burzę, opozycja biłaby się o specjalną debatę w parlamencie, wióry by leciały. Ale u nas opozycja nie podejmuje tematu, mądrzy komentatorzy też się nad nim prześliznęli, mimo że dotyczy on losu milionów Polaków, którzy przy okazji różnych, choćby rodzinnych spraw, stykają się z wymiarem sprawiedliwości (?).
Takich przemilczanych spraw jest więcej. Więc się nie dziwcie, że frekwencja wyborcza w Polsce jest niska.