Walizka z anteną

Walizka z anteną

Dodano:   /  Zmieniono: 
- Podnosimy na trzy! - przypomina mama. Nie musi. Znam tę wyliczankę bardzo dobrze. Mój kręgosłup też jej nie lubi. Raz, dwa i na trzy walizka ląduje w moim bagażniku. To znak, że moja mama właśnie przyjechała na WEEKEND.
Jeszcze tylko ciężki plecak z aktami (na wszelki wypadek, gdyby było trochę czasu na pracę), reklamówka białej kiełbasy dla chłopców. Raz byłaby nawet kaczka mrożona! Ale mama zapomniała ją wyjąć z zamrażarki (w Poznaniu)! Zabrakło rąk?! Miesiąc później szczęśliwie dojechała do Międzyzdrojów! :-)

- Boże, co jest w tej walizce?! - pyta mnie dyskretnie Maciek wnosząc ją do domu (na raz! i bez wspomagania!).

- Nie wiem - za każdym razem jestem tak samo wściekła jak on!

Chłopcy witają babcię z radosnym piskiem:
- Baaaabcia!!!! - krzyczą i zadają mnóstwo różnych pytań.

Maciuś (5) nie spuszcza oka z walizki. Niemożliwe, żeby nie było żadnej niespodzianki! Krąży jak sęp, chociaż przypominam mu za każdym razem, że nie wypada tego robić!

- Babciu, pomogę ci ją rozpakować - proponuje chętnie i zabiera się za pękający w szwach zamek.

Zapamiętał, że kiedyś były w niej niezliczone ilości słodyczy. Były! Teraz babcia musi się zadowolić kredkami, książką albo grą planszową. Takie prezenty są o wiele trudniejsze, bo nie można ich w trzy sekundy skonsumować:

- Baaaabciu zagrasz z nami w Chińczyka?! - proszą chłopcy otwierając pudełko.

- Zaraz, tylko umyję ręce i napiję się kawy. Zagrajcie pierwszą rundę sami! - próbuje się wymigać.

Wolałaby najpierw zrobić wywiad ze mną niż bawić się w przedszkolankę (świetnie ją rozumiem! :-)

- Babciu! Który kolor wybierasz?! - chłopcy nie dają za wygraną.

Musi zagrać! W końcu bardzo się za nimi stęskniła! :-)

Chłopcy uwielbiają z nią grać - zadaje dużo pytań, śmieje się jak szalona i krzyczy przerażona jak przegrywa. Hałas jest jak na dworcu! I nigdy nie kończy się na jednej rundzie!

Po godzinie skonana zabiera się za swoją walizkę:

- Asia, gdzie są wieszaki?

Chcę powiedzieć:
- Tam, gdzie zawsze! - ale staram się nie pokłócić w pierwszej godzinie więc mówię za spokojem: - Zaraz przyniosę .

Jutro będę setny raz pokazywała gdzie jest sól, cukier, jak włącza się płytę do gotowania i gdzie są kostki do zmywarki. Przyzwyczaiłam się. Do jednej rzeczy nigdy się nie przyzwyczaję!:

- Po co przywiozłaś ręczniki! Nie szkoda ci kręgosłupa - przy ręcznikach mówię podniesionym tonem!

- Zobacz jakie kupiłam piękne żółte! - cieszy się mama.

Ok. Nie mam w domu nic żółtego ale szare są równie cudowne!

- Mamo, przecież mam dla ciebie suszarkę - reaguję na widok kabla.

Udaje, że mnie nie słyszy. Zaczynam liczyć jej sukienki (czyżby miała randkę?!), nie zapomniała też wałków do włosów (znowu Maciuś się wystraszy!), ciężkie lusterko na swoim miejscu (mam co najmniej kilka takich!) i dwie wielkie torby kosmetyków (brakuje tylko papieru toaletowego!). Na koniec ulubiony drobiazg: radio z teleskopową anteną!

Robię w tył zwrot, żeby nie rozpętać piekła!

Kiedy w południe następnego dnia słychać w całym domu hejnał mariacki nikt nie ma wątpliwości, która babcia wpadła z wizytą!

- Po co mama przywozi radio? Przecież stoi świetne w pokoju?! - pyta za każdym razem Maciek.

- Ale ja słucham tylko Jedynki, a ty nie masz długich fal! - odpowiada mama.

- Przecież od wielu lat Jedynka jest też na ukf-ie - Maciek nie daje za wygraną.

- Uka co?! - marszczy brwi mama.

Mówi tylko:

- Wolę swoje.

Nie wtrącam się w dyskusję. Od lat nie potrafię włączyć Maćka radia! :-)