Jeżeli Janusz Palikot i Grzegorz Schetyna kalkulowali (na co wiele wskazuje), że wniosek o odwołanie Wandy Nowickiej otworzy wrota do dalszych zmian w składzie prezydium Sejmu to w przyszłości nie powinni nic planować, bo albo nie potrafią tego robić albo stracili instynkt samozachowawczy. Jeżeli Palikot projektował, że po odwołaniu Nowickiej złoży wniosek o odwołanie prezydium Sejmu to dał się ograć jak amator. Dosłownie.
Już wiele dni przed głosowaniem nad odwołaniem Nowickiej co bardziej wytrawni gracze przewidywali, że akcja Palikota przeciw Nowickiej to przygrywka do kolejnego wniosku - przeciwko Kopacz. Pomysł Palikota, żeby przy tej okazji urządzić w Sejmie cyrk z korytem i świnią też był znany odpowiednio wcześniej, nawet dziennikarzom. Gra Palikota była przewidywalna i Tusk łatwo ją przerwał. Po prostu zarządził dyscyplinę w głosowaniu nad odwołaniem Nowickiej. Każdy kto ma trochę zdrowego rozsądku zrobiłby podobnie. Schetyna musiał głosować jak Tusk, za Nowicką. I mógł tylko smutno patrzeć w oczy Palikotowi.
Wiara Palikota, że Nowicka sama poda się do dymisji też była dziecinna. Niby dlaczego Nowicka miałaby być posłuszna woli Palikota, niby dlaczego PiS i PO czy SLD powinny głosować za jej odwołaniem i pomagać konkurentowi? Bo dotąd był taki zwyczaj, że to kluby decydują, kto jest marszałkiem z ich rekomendacji? A wszyscy to akceptują? Wiara w zwyczajowe reguły to wielka naiwność, zwłaszcza w obecnej sytuacji ciężkiego konfliktu o wszystko. Nie ma zasad we współczesnej polityce, sam Palikot łamał je wielokroć. Można nad tym ubolewać, ale tak jest.
Palikot nie przewidział, że nie jest dysponentem swojego wicemarszałka. Nie potrafił rozeznać sytuacji, przewidzieć konsekwencji kilku prostych ruchów do przodu. Taki błąd popełnia się raz.
Wiara Palikota, że Nowicka sama poda się do dymisji też była dziecinna. Niby dlaczego Nowicka miałaby być posłuszna woli Palikota, niby dlaczego PiS i PO czy SLD powinny głosować za jej odwołaniem i pomagać konkurentowi? Bo dotąd był taki zwyczaj, że to kluby decydują, kto jest marszałkiem z ich rekomendacji? A wszyscy to akceptują? Wiara w zwyczajowe reguły to wielka naiwność, zwłaszcza w obecnej sytuacji ciężkiego konfliktu o wszystko. Nie ma zasad we współczesnej polityce, sam Palikot łamał je wielokroć. Można nad tym ubolewać, ale tak jest.
Palikot nie przewidział, że nie jest dysponentem swojego wicemarszałka. Nie potrafił rozeznać sytuacji, przewidzieć konsekwencji kilku prostych ruchów do przodu. Taki błąd popełnia się raz.