- Mamo! Kiedy jedziemy do dentysty?! - zapytał Antek (7).
- Dzisiaj! Zaraz! Szybko, buty! - biegałam jak poparzona. Było chwilę po 17.
Korki. Potem problem z parkowaniem. Czas!
- Hurra!!! - cieszył się Antek.
- A ja?! - zapytał Maciuś (5)
- Ty na szczęście masz zdrowe zęby! - dałam mu szybkiego buziaka.
- Szkoda - zasępił się.
- Nie martw się! Za pół roku kontrola! - rzuciłam na odchodne.
Ruszyliśmy z Antkiem na drugi koniec Warszawy.
Czy to nie paradoks, że mieszkańcy Wesołej jeżdżą w okolice Arkadii, a mieszkańcy Żoliborza przyjeżdżają do Wesołej?! :-) Jeździmy tam od 13-tu lat. Nie zmieniamy przyzwyczajeń, bo chłopcy znają doktora od urodzenia. Dzięki moim niewinnym sztuczkom nawet za nim tęsknią! Niemożliwe?! Banalne! Pod warunkiem, że znajdzie się fachowca z pięknym uśmiechem i dobrym podejściem. Plus dorzuci się kilka wymarzonych nagród. Banaliza! Sprawa załatwiona na lata!
10 lat temu hitem był matchbox, potem bańki mydlane, a ostatnio karty z piłkarzami. Nagrody przekazywałam dyskretnie w rejestracji. Potem wędrowały do szuflady dentysty. Przy pierwszej wizycie były dmuchane rękawiczki z silikonu z namalowanymi oczami i wielkim uśmiechem, plus kubek eksperymentalny dla małego dentysty. I koniecznie maska jednorazowa! A po badaniu nagroda specjalna - prezent z szuflady.
Drobne czary-mary i cała czwórka od małego pokochała wizyty u dentysty. Kolejna rewolucja obyczajowa. My tak słodko nie mieliśmy!
- Dwie dziury i jedna pod znakiem zapytania - brzmiała diagnoza.
- To nie fair. Antek myje zęby najdokładniej z całej czwórki i zawsze ma najwięcej niespodzianek! - powiedziałam.
- Tak bywa. Ma najsłabsze szkliwo. Zaczniemy od stałego - powiedział lekarz.
- A możemy zrobić dzisiaj dwa zęby? - zapytałam.
- Antek? Dasz radę? - zapytał dentysta.
- Jasne, że dam! Nawet bez znieczulenia! - odpowiedział wyluzowany 7-latek.
- Tego nie rób! - poprosiłam.
- Dam radę! Ostatnio dałem! Z tatą!
Skoro z tatą dałeś, to z mamą też dasz!
- Dziura jest płytka możemy spróbować - zaproponował lekarz.
Spróbowaliśmy. Ząb z plamką niespodzianką. Dziura wcale nie była płytka! Moje koszmary z dzieciństwa wróciły. Antek trzymał się dzielnie. Cierpiał mniej niż ja. Razem z lekarzem byliśmy w szoku.
- Drugą zrobimy następnym razem, ok? - zaproponował dentysta.
- A jest gorsza od pierwszej?
- Nie. Ale możemy ją zrobić ze znieczuleniem?
- Wytrzymam. Tamta wcale mocno nie bolała. Tylko trochę.
Po 10 minutach druga dziura była zrobiona. Antek szczęśliwy uśmiechnął się na do widzenia.
- Za tydzień robimy trzecią? - chciałam sprawdzić jak naprawdę było.
- Jasne! Kiedy mogę jeść? - zapytał Antek.
- Za godzinę.
Ruszyliśmy do domu. Znamy tę trasę na pamięć. Mennica, Zamek, fontanny, Centrum Kopernika. - Chciałbym mieć te wszystkie eksponaty w domu - rozmarzył się Antek, spoglądając na wielkie koło na piętrze Kopernika. - Ciekawe, czy ktoś kiedyś wymyśli maszynę do teleportacji? - dodał.
- Fajnie by było! - odpowiedziałam.
- Ja kiedyś wymyślę chromoparadoks - zapowiedział Antek.
- A co to jest?
- Jeszcze nie wiem, ale tak się będzie nazywało!
:-)
Korki. Potem problem z parkowaniem. Czas!
- Hurra!!! - cieszył się Antek.
- A ja?! - zapytał Maciuś (5)
- Ty na szczęście masz zdrowe zęby! - dałam mu szybkiego buziaka.
- Szkoda - zasępił się.
- Nie martw się! Za pół roku kontrola! - rzuciłam na odchodne.
Ruszyliśmy z Antkiem na drugi koniec Warszawy.
Czy to nie paradoks, że mieszkańcy Wesołej jeżdżą w okolice Arkadii, a mieszkańcy Żoliborza przyjeżdżają do Wesołej?! :-) Jeździmy tam od 13-tu lat. Nie zmieniamy przyzwyczajeń, bo chłopcy znają doktora od urodzenia. Dzięki moim niewinnym sztuczkom nawet za nim tęsknią! Niemożliwe?! Banalne! Pod warunkiem, że znajdzie się fachowca z pięknym uśmiechem i dobrym podejściem. Plus dorzuci się kilka wymarzonych nagród. Banaliza! Sprawa załatwiona na lata!
10 lat temu hitem był matchbox, potem bańki mydlane, a ostatnio karty z piłkarzami. Nagrody przekazywałam dyskretnie w rejestracji. Potem wędrowały do szuflady dentysty. Przy pierwszej wizycie były dmuchane rękawiczki z silikonu z namalowanymi oczami i wielkim uśmiechem, plus kubek eksperymentalny dla małego dentysty. I koniecznie maska jednorazowa! A po badaniu nagroda specjalna - prezent z szuflady.
Drobne czary-mary i cała czwórka od małego pokochała wizyty u dentysty. Kolejna rewolucja obyczajowa. My tak słodko nie mieliśmy!
- Dwie dziury i jedna pod znakiem zapytania - brzmiała diagnoza.
- To nie fair. Antek myje zęby najdokładniej z całej czwórki i zawsze ma najwięcej niespodzianek! - powiedziałam.
- Tak bywa. Ma najsłabsze szkliwo. Zaczniemy od stałego - powiedział lekarz.
- A możemy zrobić dzisiaj dwa zęby? - zapytałam.
- Antek? Dasz radę? - zapytał dentysta.
- Jasne, że dam! Nawet bez znieczulenia! - odpowiedział wyluzowany 7-latek.
- Tego nie rób! - poprosiłam.
- Dam radę! Ostatnio dałem! Z tatą!
Skoro z tatą dałeś, to z mamą też dasz!
- Dziura jest płytka możemy spróbować - zaproponował lekarz.
Spróbowaliśmy. Ząb z plamką niespodzianką. Dziura wcale nie była płytka! Moje koszmary z dzieciństwa wróciły. Antek trzymał się dzielnie. Cierpiał mniej niż ja. Razem z lekarzem byliśmy w szoku.
- Drugą zrobimy następnym razem, ok? - zaproponował dentysta.
- A jest gorsza od pierwszej?
- Nie. Ale możemy ją zrobić ze znieczuleniem?
- Wytrzymam. Tamta wcale mocno nie bolała. Tylko trochę.
Po 10 minutach druga dziura była zrobiona. Antek szczęśliwy uśmiechnął się na do widzenia.
- Za tydzień robimy trzecią? - chciałam sprawdzić jak naprawdę było.
- Jasne! Kiedy mogę jeść? - zapytał Antek.
- Za godzinę.
Ruszyliśmy do domu. Znamy tę trasę na pamięć. Mennica, Zamek, fontanny, Centrum Kopernika. - Chciałbym mieć te wszystkie eksponaty w domu - rozmarzył się Antek, spoglądając na wielkie koło na piętrze Kopernika. - Ciekawe, czy ktoś kiedyś wymyśli maszynę do teleportacji? - dodał.
- Fajnie by było! - odpowiedziałam.
- Ja kiedyś wymyślę chromoparadoks - zapowiedział Antek.
- A co to jest?
- Jeszcze nie wiem, ale tak się będzie nazywało!
:-)