9:35 rano. Na ulicach zamieszanie. Policji wszędzie więcej niż zawsze, rosomaki, ochroniarze zaglądający do auta, nad głową śmigłowce latają jak oszalałe. Zamach. Samobójczy atak bombowy w ministerstwie obrony w Kabulu.
Przez chwilę zrobiło mi się słabo. Z ciśnieniem spokojnie mogącym wskazywać na stan przedzawałowy powoli przejeżdżaliśmy ulicami miasta.
Dojeżdżam do biura, widzę dodatkową ochronę przy wejściu. Dwóch ochroniarzy sprawdza dokładnie samochód jakimś dziwnym urządzeniem, prawdopodobnie do wykrywania ładunków wybuchowych. Rozglądają się dokładnie dookoła po czym podają mi chustę, otwierają drzwi i eskortują do biurowca.
Na miejscu dowiaduję się, że w zamachu zginęło 9 osób, wiele zostało ciężko rannych. Talibowie zapowiadają, że w każdej chwili są gotowi zaatakować Kabul, a atak na ministerstwo obrony jest jedynie ostrzeżeniem dla Pentagonu. Chcieli udowodnić swoją gotowość do ataku na miasto, nawet, gdy przebywa tu wysoki przedstawiciel amerykańskiego resortu obrony.
W momencie eksplozji szef Pentagonu Chuck Hagel przebywał w innym miejscu. Przybył do Kabulu dzień wcześniej spotkać się z dowódcami amerykańskiej armii i prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem.
Siedzę przy biurku, piję kawę. Za oknem co i rusz słychać strzały i warkot śmigłowców czy helikopterów…
Ot, afgańska rzeczywistość...
Dojeżdżam do biura, widzę dodatkową ochronę przy wejściu. Dwóch ochroniarzy sprawdza dokładnie samochód jakimś dziwnym urządzeniem, prawdopodobnie do wykrywania ładunków wybuchowych. Rozglądają się dokładnie dookoła po czym podają mi chustę, otwierają drzwi i eskortują do biurowca.
Na miejscu dowiaduję się, że w zamachu zginęło 9 osób, wiele zostało ciężko rannych. Talibowie zapowiadają, że w każdej chwili są gotowi zaatakować Kabul, a atak na ministerstwo obrony jest jedynie ostrzeżeniem dla Pentagonu. Chcieli udowodnić swoją gotowość do ataku na miasto, nawet, gdy przebywa tu wysoki przedstawiciel amerykańskiego resortu obrony.
W momencie eksplozji szef Pentagonu Chuck Hagel przebywał w innym miejscu. Przybył do Kabulu dzień wcześniej spotkać się z dowódcami amerykańskiej armii i prezydentem Afganistanu Hamidem Karzajem.
Siedzę przy biurku, piję kawę. Za oknem co i rusz słychać strzały i warkot śmigłowców czy helikopterów…
Ot, afgańska rzeczywistość...