- Mogę iść z wami na "Baczyńskiego" - zapytał Jasiek (11).
- Jasne! - powiedziałam i natychmiast zamówiłam jeszcze jeden bilet przez internet. Miałam iść tylko ze Staśkiem (13). W ramach zaległej pracy domowej. Stasiek nie poszedł ze swoją klasą do kina, bo towarzyszył bratu z gitarą podczas dnia talentów
w pierwszy dzień wiosny. Zgodziłam się na gitarowe wagary pod warunkiem, że wieczorem nadrobimy zaległości z "Baczyńskiego".
Pojechaliśmy w trójkę. Podekscytowani. Chłopcy fascynują się historią okresu II Wojny Światowej. Ja też. Po ostatnim koncercie Sabatonu mamy swój codzienny hymn "Warszawo walcz!". Byłam ciekawa, czy chłopcy są gotowi na eksperyment. Wiedziałam,
że film "Baczyński" wzbudził kontrowersje wśród niektórych krytyków, że forma nie taka, że za krótki, że dziwna i niejasna konstrukcja.
Czekałam na ukochaną "Elegia o chłopcu polskim". Pamiętam jak recytowałam go wpodstawówce.
Do dziś robi wrażenie:
"Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?"
Przez godzinę wpatrywaliśmy się w ekran jak zaczarowani. Dawno żaden film nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia! Kiedy na ekranie pojawiły się napisy, nikt nie wstał.
Jeszcze przez wiele minut siedzieliśmy na widowni w kompletnej ciszy, zaczarowani niezwykłą podróżą w czasy Powstania Warszawskiego.
Ta młodzież recytująca wiersze, wielka miłość Krzysztofa do Basi i Basi do Krzysztofa. Relacje: matka-syn i teściowa-synowa. Życie. Plus przeszywająca na wylot muzyka.
W tym filmie nie było przypadku. Każdy kadr był po coś. Godzina wystarczyła, żeby poznać Baczyńskiego. O czym marzył, czy kochał, jak tworzył.
Wracaliśmy z kina zachwyceni. Nie tylko filmem. Głównie naszym życiem. Z dala od wojny, od codziennych dramatów, od prawdziwych problemów. To była piękna lekcja historii i literatury.
- Podaj mi rękę - mówił filmowy Baczyński.
Wracaliśmy wtuleni w zimny mroźny wieczór. Stasiek pokasływał, jak kiedyś Baczyński (astma). Następnego dnia rano pobiegł do swojej ukochanej szkoły. Tam gdzie kiedyś w ławce siedział Krzysztof Kamil Baczyński :-)
w pierwszy dzień wiosny. Zgodziłam się na gitarowe wagary pod warunkiem, że wieczorem nadrobimy zaległości z "Baczyńskiego".
Pojechaliśmy w trójkę. Podekscytowani. Chłopcy fascynują się historią okresu II Wojny Światowej. Ja też. Po ostatnim koncercie Sabatonu mamy swój codzienny hymn "Warszawo walcz!". Byłam ciekawa, czy chłopcy są gotowi na eksperyment. Wiedziałam,
że film "Baczyński" wzbudził kontrowersje wśród niektórych krytyków, że forma nie taka, że za krótki, że dziwna i niejasna konstrukcja.
Czekałam na ukochaną "Elegia o chłopcu polskim". Pamiętam jak recytowałam go wpodstawówce.
Do dziś robi wrażenie:
"Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?"
Przez godzinę wpatrywaliśmy się w ekran jak zaczarowani. Dawno żaden film nie zrobił na mnie tak dużego wrażenia! Kiedy na ekranie pojawiły się napisy, nikt nie wstał.
Jeszcze przez wiele minut siedzieliśmy na widowni w kompletnej ciszy, zaczarowani niezwykłą podróżą w czasy Powstania Warszawskiego.
Ta młodzież recytująca wiersze, wielka miłość Krzysztofa do Basi i Basi do Krzysztofa. Relacje: matka-syn i teściowa-synowa. Życie. Plus przeszywająca na wylot muzyka.
W tym filmie nie było przypadku. Każdy kadr był po coś. Godzina wystarczyła, żeby poznać Baczyńskiego. O czym marzył, czy kochał, jak tworzył.
Wracaliśmy z kina zachwyceni. Nie tylko filmem. Głównie naszym życiem. Z dala od wojny, od codziennych dramatów, od prawdziwych problemów. To była piękna lekcja historii i literatury.
- Podaj mi rękę - mówił filmowy Baczyński.
Wracaliśmy wtuleni w zimny mroźny wieczór. Stasiek pokasływał, jak kiedyś Baczyński (astma). Następnego dnia rano pobiegł do swojej ukochanej szkoły. Tam gdzie kiedyś w ławce siedział Krzysztof Kamil Baczyński :-)