- Chcesz ananasa? Pyszny, prosto z palmy! - powiedziałam.
- Ananasy nie rosną na drzewach? - śmiał się Maciek (senior).
- Jak to? - byłam zaskoczona.
Fakt nigdy nie widziałam jak rośnie ananas. Za komuny znałam tylko z puszki - żółte krążki w słodkim syropie.
- Ananasy rosną jak kalafiory! - tłumaczył Maciek.
- Niemożliwe! - upierałam się przy swoim.
- Zakład? - zaproponował Maciek.
Nie miałam ochoty na wyścig. Miałam ich dzisiaj kilka. W 30 minut musiałam pokonać drogę z centrum do Wesołej i z powrotem i po drodze zatankować. Zaliczyłam jeszcze przydrożny bar z kanapkami (dla Staśka). Potem kolejny: w 30 minut zrobiłam wielkie
zakupy na weekend i pojechałam na zebranie w sprawie nowego statutu szkoły. Po drodze załadowałam w straży pożarnej gazetki lokalne (jutro je rozwiozę w ramach pracy społecznej :-)
- Ananasy nie rosną jak kalafiory! - upierałam się.
Po chwili spoglądałam na ekran komputera. Maciek święcił triumfy! Wygrał Pierwszy raz widziałam plantację ananasów. Niemożliwe! Jak kalafiory! :-)
- Jak to? - byłam zaskoczona.
Fakt nigdy nie widziałam jak rośnie ananas. Za komuny znałam tylko z puszki - żółte krążki w słodkim syropie.
- Ananasy rosną jak kalafiory! - tłumaczył Maciek.
- Niemożliwe! - upierałam się przy swoim.
- Zakład? - zaproponował Maciek.
Nie miałam ochoty na wyścig. Miałam ich dzisiaj kilka. W 30 minut musiałam pokonać drogę z centrum do Wesołej i z powrotem i po drodze zatankować. Zaliczyłam jeszcze przydrożny bar z kanapkami (dla Staśka). Potem kolejny: w 30 minut zrobiłam wielkie
zakupy na weekend i pojechałam na zebranie w sprawie nowego statutu szkoły. Po drodze załadowałam w straży pożarnej gazetki lokalne (jutro je rozwiozę w ramach pracy społecznej :-)
- Ananasy nie rosną jak kalafiory! - upierałam się.
Po chwili spoglądałam na ekran komputera. Maciek święcił triumfy! Wygrał Pierwszy raz widziałam plantację ananasów. Niemożliwe! Jak kalafiory! :-)