Polscy przedsiębiorcy od 24 lat są coraz bardziej uciskani gorsetem państwowych przepisów, inspekcji i podatków. Momentami aż dziw bierze, że w tak niesprzyjających warunkach potrafiliśmy być „zieloną wyspą” gospodarczego rozwoju w zalewanej kryzysem Europie, a i dziś jego fale nie topią polskiego rynku pracy, mimo że poczyniły na nim niemałe spustoszenia. Polskie państwo jest w stosunku do przedsiębiorców opresyjne, ale bywa też w sposób nieuzasadniony represyjne. Urzędnicy, którzy z zasady powinni wobec każdego obywatela pełnić rolę służebną, zbyt często chcą być władzą, której trzeba się bać i wobec której należy zachowywać się w sposób uległy.
Taka postawa prowadzi do patologii, mających niestety wymiar na tyle znaczący, że trudno to bagatelizować. Gdyby choć jeden przedsiębiorca utracił majątek swojego życia ze względu na świadome działanie przedstawicieli państwa, już byłby to powód to bicia w tarabany. Tymczasem takich przykładów jest znacznie więcej. Sprawa spółki Optimus Romana Kluski, wrocławskiej spółki J&S, działającej w Rawie Mazowieckiej spółki odzieżowej Ivett, zniszczonej przez ZUS i sądy, skandal z nękaniem przez służby celne Edwarda Marciniaka, przedsiębiorcy spod Brzegu, produkującego płyn do spryskiwaczy… Polecam państwu poszperanie w Internecie, gdyż historia każdej z tych spółek i osób jeży włos na głowie, ale w znaczący sposób wyjaśnia, jakie naprawdę potrafi być państwo, w którym przyszło nam żyć.
Takie skandaliczne historie zdarzają się zdecydowanie zbyt często. Nowy minister sprawiedliwości Marek Biernacki obejmując swoje stanowisko wymienił wśród swych priorytetów ułatwienie działalności przedsiębiorcom. To chwalebne, ale jeśli nie polega tylko na mówieniu tego, co wypada powiedzieć, to niech pójdą za tym czyny. Dopiero co z ekranów polskich kin zszedł znakomity, choć wstrząsający film „Układ zamknięty”. Opowiada historię niszczenia dobrze prosperującego biznesu przez państwową mafię prokuratorsko-skarbową. Kłopoty zaatakowanych przez funkcjonariuszy państwa przedsiębiorców, właścicieli firmy Krakmeat trwały kilka lat, choć dziś wiadomo już, że byli niewinni. Minister Marek Biernacki ma w związku z tym pole do popisu. Ludzie, przez których prawdziwi bohaterowie historii opowiedzianej w "Układzie zamkniętym” popadli w niezasłużone kłopoty, w tym krakowski prokurator Andrzej K. nadal pracują w instytucjach państwowych. Włos z głowy im nie spadł. Tymczasem ich wina w zniszczeniu znakomicie prosperujących zakładów mięsnych nie budzi wątpliwości. Przeciwnie, daje podstawy do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych a nawet prokuratorskich, tylko ktoś musi wreszcie o tym zdecydować. I wziąć się za tych, którzy zniszczyli setki innych spółek w całej Polsce, likwidując przez swą głupotę, zawiść albo chęć zysku miejsca pracy i dorobek życia wielu przedsiębiorczych Polaków. Na razie wszyscy ci funkcjonariusze państwa są bezkarni, funkcjonują w układzie, który dla nich jest całkiem otwarty, bo pozwala posunąć się do każdej niegodziwości bez obaw o jakiekolwiek konsekwencje.
Panie ministrze Biernacki, zrobi pan coś z tym?
Takie skandaliczne historie zdarzają się zdecydowanie zbyt często. Nowy minister sprawiedliwości Marek Biernacki obejmując swoje stanowisko wymienił wśród swych priorytetów ułatwienie działalności przedsiębiorcom. To chwalebne, ale jeśli nie polega tylko na mówieniu tego, co wypada powiedzieć, to niech pójdą za tym czyny. Dopiero co z ekranów polskich kin zszedł znakomity, choć wstrząsający film „Układ zamknięty”. Opowiada historię niszczenia dobrze prosperującego biznesu przez państwową mafię prokuratorsko-skarbową. Kłopoty zaatakowanych przez funkcjonariuszy państwa przedsiębiorców, właścicieli firmy Krakmeat trwały kilka lat, choć dziś wiadomo już, że byli niewinni. Minister Marek Biernacki ma w związku z tym pole do popisu. Ludzie, przez których prawdziwi bohaterowie historii opowiedzianej w "Układzie zamkniętym” popadli w niezasłużone kłopoty, w tym krakowski prokurator Andrzej K. nadal pracują w instytucjach państwowych. Włos z głowy im nie spadł. Tymczasem ich wina w zniszczeniu znakomicie prosperujących zakładów mięsnych nie budzi wątpliwości. Przeciwnie, daje podstawy do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych a nawet prokuratorskich, tylko ktoś musi wreszcie o tym zdecydować. I wziąć się za tych, którzy zniszczyli setki innych spółek w całej Polsce, likwidując przez swą głupotę, zawiść albo chęć zysku miejsca pracy i dorobek życia wielu przedsiębiorczych Polaków. Na razie wszyscy ci funkcjonariusze państwa są bezkarni, funkcjonują w układzie, który dla nich jest całkiem otwarty, bo pozwala posunąć się do każdej niegodziwości bez obaw o jakiekolwiek konsekwencje.
Panie ministrze Biernacki, zrobi pan coś z tym?