Kiedy sto dni temu Telewizja Polska poprosiła mnie o skomentowanie na żywo w studiu wyboru nowego papieża, przygotowałem sobie szczegółową ściągę z dziesiątką najbardziej prawdopodobnych kandydatów. A na niej - najważniejsze dokonania, głośne wypowiedzi, informacje o poglądach i stylu duszpasterskim.
Kiedy usłyszałem, że nowym biskupem Rzymu został kard. Jorge Bergoglio, miałem minę uczniaka przyłapanego przy tablicy na nieodrobionym zadaniu. I marna to pociecha, że podobnie wyglądali inni zaproszeni do studia eksperci. Bo metropolity Buenos Aires nie było ani na mojej ściągawce, ani na żadnej innej. Tego wyboru nikt nie przewidział.
NIKT!
Pontyfikat-zagadka rozpoczął się w wielkim stylu. "Dzień dobry" papieża już kupiło mu serca wiernych. A potem jeszcze skromny strój (bez czerwonej peleryny i złotego krzyża), zamieszkanie w hotelu (a nie w papieskich apartamentach), umycie nóg w Wielki Czwartek wychowankom poprawczaka (w tym, wbrew przepisom liturgicznym, dziewczynie). Wszystko to budowało niezwykłą popularność nowego papieża i nadzieję na wielkie zmiany. Także wśród dziennikarzy, zmęczonych sztywnym, "niemedialnym" Benedyktem XVI.
Te niecodzienne gesty i zachowania papieża to w rzeczywistości jednak nie rewolucja, lecz normalność. A normalność, jak wiadomo, szybko się przejada. Stąd w prasie coraz mniej entuzjazmu, coraz więcej zaś pytań o to, jaki naprawdę będzie ten pontyfikat. Tym bardziej, że znaczących decyzji ani wypowiedzi nie ma. Żadnych ważnych decyzji personalnych dot. rzymskiej kurii. Żadnych sygnałów otwarcia Kościoła na dyskusję w sprawach najbardziej kontrowersyjnych - jak sposób zarządzania Kościołem czy etyki seksualnej.
Nawet luźny styl wypowiedzi zaczyna mieć dwie strony medalu. Bo jak się na przykład mają poczuć niewierzący, kiedy z ust papieża słyszą, że "kto się nie modli do Boga, modli się do diabła?" (homilia wygłoszona do kardynałów po konklawe). Czy głowie Kościoła wypada mówić, że osoba konsekrowana nie powinna przypominać "starej panny"? (wypowiedź do Unii Żeńskich Przełożonych Generalnych). Wreszcie jak interpretować wypowiedzi o dręczącym Kościół "lobby gejowskim" - bez uściślenia, że to nie homoseksualizm w istocie jest winny, lecz hipokryzja duchownych, pozwalająca na istnienie nieformalnych powiązań między osobami, które z powodu kościelnej homofonii muszą ukrywać swoją seksualną orientację.
Na razie, jak podaje w "Tygodniku Powszechnym" ks. Adam Boniecki, media watykańskie postanowiły streszczać papieskie homilie, a nie przytaczać je w całości. Jakby w obawie, że papież powie o jedno zdanie za dużo.
Kiedy po konklawe Franciszek wychodził na balkon Bazyliki Św. Piotra, odmówił przyjęcia gronostajowego stroju. Watykańska plotka (dementowana m.in. przez kard. Kazimierza Nycza) głosi, że miał nawet powiedzieć do ceremoniarza, że "karnawał się kończy". Po stu dniach kończy się też medialny karnawał Franciszka. Czy w ślad za ujmującymi posunięciami wizerunkowymi przyjdą konkrety? Na razie nowy pontyfikat pozostaje zagadką nie mniejszą, niż sto dni temu.
NIKT!
Pontyfikat-zagadka rozpoczął się w wielkim stylu. "Dzień dobry" papieża już kupiło mu serca wiernych. A potem jeszcze skromny strój (bez czerwonej peleryny i złotego krzyża), zamieszkanie w hotelu (a nie w papieskich apartamentach), umycie nóg w Wielki Czwartek wychowankom poprawczaka (w tym, wbrew przepisom liturgicznym, dziewczynie). Wszystko to budowało niezwykłą popularność nowego papieża i nadzieję na wielkie zmiany. Także wśród dziennikarzy, zmęczonych sztywnym, "niemedialnym" Benedyktem XVI.
Te niecodzienne gesty i zachowania papieża to w rzeczywistości jednak nie rewolucja, lecz normalność. A normalność, jak wiadomo, szybko się przejada. Stąd w prasie coraz mniej entuzjazmu, coraz więcej zaś pytań o to, jaki naprawdę będzie ten pontyfikat. Tym bardziej, że znaczących decyzji ani wypowiedzi nie ma. Żadnych ważnych decyzji personalnych dot. rzymskiej kurii. Żadnych sygnałów otwarcia Kościoła na dyskusję w sprawach najbardziej kontrowersyjnych - jak sposób zarządzania Kościołem czy etyki seksualnej.
Nawet luźny styl wypowiedzi zaczyna mieć dwie strony medalu. Bo jak się na przykład mają poczuć niewierzący, kiedy z ust papieża słyszą, że "kto się nie modli do Boga, modli się do diabła?" (homilia wygłoszona do kardynałów po konklawe). Czy głowie Kościoła wypada mówić, że osoba konsekrowana nie powinna przypominać "starej panny"? (wypowiedź do Unii Żeńskich Przełożonych Generalnych). Wreszcie jak interpretować wypowiedzi o dręczącym Kościół "lobby gejowskim" - bez uściślenia, że to nie homoseksualizm w istocie jest winny, lecz hipokryzja duchownych, pozwalająca na istnienie nieformalnych powiązań między osobami, które z powodu kościelnej homofonii muszą ukrywać swoją seksualną orientację.
Na razie, jak podaje w "Tygodniku Powszechnym" ks. Adam Boniecki, media watykańskie postanowiły streszczać papieskie homilie, a nie przytaczać je w całości. Jakby w obawie, że papież powie o jedno zdanie za dużo.
Kiedy po konklawe Franciszek wychodził na balkon Bazyliki Św. Piotra, odmówił przyjęcia gronostajowego stroju. Watykańska plotka (dementowana m.in. przez kard. Kazimierza Nycza) głosi, że miał nawet powiedzieć do ceremoniarza, że "karnawał się kończy". Po stu dniach kończy się też medialny karnawał Franciszka. Czy w ślad za ujmującymi posunięciami wizerunkowymi przyjdą konkrety? Na razie nowy pontyfikat pozostaje zagadką nie mniejszą, niż sto dni temu.