- Jeszcze Polska nie zginęła póki my żyjemy, co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy... - śpiewałam hymn razem z dziećmi podczas zakończenia roku szkolnego, z trudem powstrzymując łzy.
Chyba się starzeję. Za kilka lat będę się wzruszać podczas reklam w telewizji jak Małgosia, moja najlepsza na świecie gosposio-niania
- Pójdziesz zamiast mnie na jedno zakończenie roku? - prosiłam rano Maćka seniora.
Długo kombinowałam jak być na wszystkich trzech: o 10.15 u Antka w Wesołej, o 11.00 u Staśka w centrum i o 12.00 u Jaśka w Wesołej.
- Pamiętaj: czas nie jest z gumy - pouczał skrupulatny mąż, a ja nadal szukałam sposobu, żeby być na wszystkich trzech zakończeniach.
Nie udało się.
Odpuściłam sobie centrum.
Najstarszy Stasiek musiał sobie radzić sam.
Maciek senior miał dużo pracy, zresztą nie rozumiał mojego entuzjazmu:
- Rodzice nie chodzą na zakończenie do szkoły - upierał się.
Jakże się mylił! I jak wiele tracił takim myśleniem.
- Rodzice chodzą. Nie muszą ale chcą. Nie tylko mamy, ojcowie też i chwała im za to, bo to są niezwykłe chwile - tłumaczyłam.
Zakończenie roku to koniec kolejnego rozdziału w życiu dziecka.
Kolekcjonuję te chwile.
I nie chodzi o oceny na świadectwie. Chodzi o atmosferę, uśmiechy, występy, białe koszule i uściski z nauczycielami. To jedyny czas, kiedy w godzinę lub dwie można się dowiedzieć tak wiele o dziecku z ust innych osób. Ważnych!, które przebywają z naszymi dziećmi wiele godzin każdego dnia.
Jestem wdzięczna nauczycielom. To jeden z najtrudniejszych i najbardziej odpowiedzialnych zawodów na świecie. To oni w dużej mierze kształtują dziecko i zarażają go pasją i wiedzą na całe życie.
Dlatego warto ich doceniać, dziękować i wręczać kwiaty! Dowód sympatii i uznania.
Wzruszyłam się dzisiaj podczas hymnu.
Patrzyłam na moich roześmianych chłopców.
Pomyślałam o uczniach, którzy wiele lat temu podczas wojny zamiast chodzić do szkoły walczyli o wolność.
Naszą wolność!
Kolejny raz doceniłam to co mam
- Pójdziesz zamiast mnie na jedno zakończenie roku? - prosiłam rano Maćka seniora.
Długo kombinowałam jak być na wszystkich trzech: o 10.15 u Antka w Wesołej, o 11.00 u Staśka w centrum i o 12.00 u Jaśka w Wesołej.
- Pamiętaj: czas nie jest z gumy - pouczał skrupulatny mąż, a ja nadal szukałam sposobu, żeby być na wszystkich trzech zakończeniach.
Nie udało się.
Odpuściłam sobie centrum.
Najstarszy Stasiek musiał sobie radzić sam.
Maciek senior miał dużo pracy, zresztą nie rozumiał mojego entuzjazmu:
- Rodzice nie chodzą na zakończenie do szkoły - upierał się.
Jakże się mylił! I jak wiele tracił takim myśleniem.
- Rodzice chodzą. Nie muszą ale chcą. Nie tylko mamy, ojcowie też i chwała im za to, bo to są niezwykłe chwile - tłumaczyłam.
Zakończenie roku to koniec kolejnego rozdziału w życiu dziecka.
Kolekcjonuję te chwile.
I nie chodzi o oceny na świadectwie. Chodzi o atmosferę, uśmiechy, występy, białe koszule i uściski z nauczycielami. To jedyny czas, kiedy w godzinę lub dwie można się dowiedzieć tak wiele o dziecku z ust innych osób. Ważnych!, które przebywają z naszymi dziećmi wiele godzin każdego dnia.
Jestem wdzięczna nauczycielom. To jeden z najtrudniejszych i najbardziej odpowiedzialnych zawodów na świecie. To oni w dużej mierze kształtują dziecko i zarażają go pasją i wiedzą na całe życie.
Dlatego warto ich doceniać, dziękować i wręczać kwiaty! Dowód sympatii i uznania.
Wzruszyłam się dzisiaj podczas hymnu.
Patrzyłam na moich roześmianych chłopców.
Pomyślałam o uczniach, którzy wiele lat temu podczas wojny zamiast chodzić do szkoły walczyli o wolność.
Naszą wolność!
Kolejny raz doceniłam to co mam