Panie Jarku, piszę do Pana, żeby dodać Panu otuchy.
Nie chodzi o żadne zwycięstwo w wewnętrznych wyborach w Platformie, bo obaj wiemy, że nie ma Pan żadnych szans. Nie chodzi też o jej zreformowanie, bo postawił Pan na niej krzyżyk. Dobrze Pan wie, że jeśli jeszcze Pana nie wyrzucili, to tylko dlatego, żeby nie zrobić z Pana męczennika. Donald Tusk dobrze pamięta, że jego wielkie zwycięstwo zaczęło się od klęski, gdy wycięto liberałów ze wszystkich władz Unii Wolności. Dociśnięty do ściany i poniżony wyszedł z Unii i zaczął budować nową partię, czego i Panu najszybciej życzę.
Podobnie postąpił Janusz Palikot, gdy Platforma, jak twierdził, dokonała nagłego zwrotu w prawo. Był na tyle uczciwy, że złożył mandat i zaczął wszystko od początku. Dzięki niezwykłemu wysiłkowi, pieniądzom i aktywności udało mu się zbudować struktury, zorganizować partię i wprowadzić ją do Sejmu (pomijam już to, co z niej dzisiaj zostało). Wiem, że ryzyko jest bardzo duże, bo w ciągu ostatnich 12 lat Palikot był jedynym, któremu to się udało.
Proszę zapytać Marka Borowskiego, Zbigniewa Ziobrę i Joannę Kluzik-Rostkowską (choć ona może nie jest najlepszym przykładem), czy taka schizma się w ogóle opłaca. Każde z nich liczyło na to, że uda mu się zbudować nową partię z co najmniej 20-procentowym poparciem i nic z tego nie wyszło (choć każdy z nich ocalał przecież w polityce).
Przed wyjściem będzie Pan musiał powiedzieć kilka przykrych rzeczy kolegom: że są do niczego, że Pana tłamsili, że gasili Pana genialne pomysły, że się sprzedali i że tylko Pan ma fantastyczny pomysł na Polskę. Ważne, że odpływając na swojej łupince od Platformy, musi Pan krzyczeć, że steruje Pan transatlantykiem. Trzeba głośno krzyczeć, by się do Pana przyłączyli. Im szybciej Pan to zrobi, tym lepiej. Pan się nie boi. Alleluja i do przodu.
Podobnie postąpił Janusz Palikot, gdy Platforma, jak twierdził, dokonała nagłego zwrotu w prawo. Był na tyle uczciwy, że złożył mandat i zaczął wszystko od początku. Dzięki niezwykłemu wysiłkowi, pieniądzom i aktywności udało mu się zbudować struktury, zorganizować partię i wprowadzić ją do Sejmu (pomijam już to, co z niej dzisiaj zostało). Wiem, że ryzyko jest bardzo duże, bo w ciągu ostatnich 12 lat Palikot był jedynym, któremu to się udało.
Proszę zapytać Marka Borowskiego, Zbigniewa Ziobrę i Joannę Kluzik-Rostkowską (choć ona może nie jest najlepszym przykładem), czy taka schizma się w ogóle opłaca. Każde z nich liczyło na to, że uda mu się zbudować nową partię z co najmniej 20-procentowym poparciem i nic z tego nie wyszło (choć każdy z nich ocalał przecież w polityce).
Przed wyjściem będzie Pan musiał powiedzieć kilka przykrych rzeczy kolegom: że są do niczego, że Pana tłamsili, że gasili Pana genialne pomysły, że się sprzedali i że tylko Pan ma fantastyczny pomysł na Polskę. Ważne, że odpływając na swojej łupince od Platformy, musi Pan krzyczeć, że steruje Pan transatlantykiem. Trzeba głośno krzyczeć, by się do Pana przyłączyli. Im szybciej Pan to zrobi, tym lepiej. Pan się nie boi. Alleluja i do przodu.