"Monopol na przemoc ma państwo, a nie bandyci" – oświadczył po spotkaniu z premierem i ministrem sprawiedliwości minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. Ku mojemu zaskoczeniu ani premier Donald Tusk, ani minister sprawiedliwości Marek Biernacki nie zaprotestowali przeciwko tym słowom.
Zareagowali za to zwykli ludzie. Jeden z internautów słusznie skomentował: "Monopol na przemoc ma państwo... chyba państwo totalitarne. A w demokracji ma monopol na pilnowanie przestrzegania prawa".
Dlaczego nie wolno lekceważyć słów szefa MSW? Bo Bartłomiej Sienkiewicz to bardzo wpływowa osoba, która (wraz z Jackiem Cichockim, obecnie schowanym w cieniu) przejmuje kolejne sfery państwa. Ma już pod sobą policję, a wkrótce przejmie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dzisiaj już ją kontroluje poprzez Jacka Gawryszewskiego, który patrzy na ręce obecnemu szefowi ABW Dariuszowi Łuczakowi. Jak piszemy w tygodniku, Gawryszewski ma być nowym szefem ABW.
To jednak nie wszystko. W grudniu kończy się kadencja obecnego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika. Jeśli premier Donald Tusk posłucha rady Sienkiewicza, to szef MSW, którego niechęć do Wojtunika jest znana, uzyska wpływ na kolejną służbę specjalną w Polsce. To on przecież doradzi premierowi nowego (swojego) kandydata na to stanowisko. Minister Sienkiewicz zaczyna mieć u nas władzę porównywalną z tą, jaką miał kiedyś w USA szef FBI John Edgar Hoover.
Język szeryfa z Dzikiego Zachodu, jakim posługuje się Bartłomiej Sienkiewicz, może doprowadzić do sytuacji, że jego podwładni w policji i służbach poczują przyzwolenie na chodzenie na skróty, tak by uzyskiwać efekty zadowalające szefa. To nic dobrego nie wróży – prawo zacznie być łamane.
Platforma Obywatelska doszła do władzy między innymi dzięki temu, że negowała język rządów PiS. Czym jednak różni się wypowiedź szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza od języka byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który na konferencji prasowej po zatrzymaniu doktora Mirosława G. powiedział: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie"? Niczym
Dlaczego nie wolno lekceważyć słów szefa MSW? Bo Bartłomiej Sienkiewicz to bardzo wpływowa osoba, która (wraz z Jackiem Cichockim, obecnie schowanym w cieniu) przejmuje kolejne sfery państwa. Ma już pod sobą policję, a wkrótce przejmie Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Dzisiaj już ją kontroluje poprzez Jacka Gawryszewskiego, który patrzy na ręce obecnemu szefowi ABW Dariuszowi Łuczakowi. Jak piszemy w tygodniku, Gawryszewski ma być nowym szefem ABW.
To jednak nie wszystko. W grudniu kończy się kadencja obecnego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego Pawła Wojtunika. Jeśli premier Donald Tusk posłucha rady Sienkiewicza, to szef MSW, którego niechęć do Wojtunika jest znana, uzyska wpływ na kolejną służbę specjalną w Polsce. To on przecież doradzi premierowi nowego (swojego) kandydata na to stanowisko. Minister Sienkiewicz zaczyna mieć u nas władzę porównywalną z tą, jaką miał kiedyś w USA szef FBI John Edgar Hoover.
Język szeryfa z Dzikiego Zachodu, jakim posługuje się Bartłomiej Sienkiewicz, może doprowadzić do sytuacji, że jego podwładni w policji i służbach poczują przyzwolenie na chodzenie na skróty, tak by uzyskiwać efekty zadowalające szefa. To nic dobrego nie wróży – prawo zacznie być łamane.
Platforma Obywatelska doszła do władzy między innymi dzięki temu, że negowała język rządów PiS. Czym jednak różni się wypowiedź szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza od języka byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który na konferencji prasowej po zatrzymaniu doktora Mirosława G. powiedział: "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie"? Niczym