Równo dwa tygodnie temu świętowaliśmy 25-lecie Okrągłego Stołu. I jak to bywa przy okazji polskich rocznic, nie obyło się bez zgrzytu. Sejm nie był w stanie przyjąć kilkuzdaniowej uchwały, przypominającej, że obrady Okrągłego Stołu były początkiem końca PRL-u.
Tym razem to Solidarna Polska postanowiła zawalczyć o swoje 5 minut. Ziobro, Mularczyk, Kempa i Kurski uparli się, by do uchwały dopisać kilka akapitów. Że gdyby nie okrągły stół, w Polsce nie byłoby bezrobocia, biedy, niesprawiedliwości społecznych, arogancji władzy. Może i kryzysu ostatnich lat. Papier jest cierpliwy, napisać można wiele.
Gdy teraz patrzę na płonący Majdan. Gdy liczę dziesiątki zabitych. Gdy widzę pat - jak w szachach. To wracam myślami do tamtego stołu, sprzed 25 lat.
I tym wszystkim, którym tamto porozumienie jest nie w smak, kazałbym dzisiaj siedzieć godzinami przed telewizorem. Obowiązkowo patrzeć na płonącą Ukrainę. Mogliby wyłączyć telewizor dopiero po odpowiedzi na to pytanie.
Czy jest jakieś podobieństwo pomiędzy rokiem 1989 w Polsce i dniem dzisiejszym na Ukrainie?
Oczywiście różnic jest bez liku. Ale emocje były podobne. I podobny był układ sił. Z jednej strony barykady ulokowała się Solidarność. Bardzo osłabiona stanem wojennym. I coraz bardziej zróżnicowana. Żeby nie powiedzieć - skłócona.
Po drugiej stronie był rząd. Lub szerzej - cała władza PRL-u. Z hiperinflacją. Pustymi półkami w sklepach. Kryzysem. Brakiem zaufania w społeczeństwie.
Gdyby wówczas obie strony, słaba Solidarność i bezradny rząd, postanowili zawalczyć o wszystko. O pełnię władzy dla ówczesnej opozycji. Lub wszechwładzę komunistów. To kto wie. Może w 89 mielibyśmy Majdan w Warszawie. I kostnice pełne trupów.
I przyjmijmy tę prawdę najoczywistszą. Że najgorszy okrągły stół jest zawsze lepszy od barykad. Od karabinów. I krwi na ulicach. Bo okrągły stół ma to do siebie, że siedząc przy nim się nie przegrywa. Ale też i nie wygrywa. Można się tylko porozumieć. Tylko tyle. I aż tyle. Szkoda, że nikomu z nas nie udało się przekonać Ukraińców o zaletach okrągłego stołu.
Ale może jeszcze nie wszystko jest stracone. Ten nasz zabytkowy mebel stoi do dziś w Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu. Wystarczy go odkurzyć. I zaprosić do niego.
I tych. I tych. I tamtych.
Gdy teraz patrzę na płonący Majdan. Gdy liczę dziesiątki zabitych. Gdy widzę pat - jak w szachach. To wracam myślami do tamtego stołu, sprzed 25 lat.
I tym wszystkim, którym tamto porozumienie jest nie w smak, kazałbym dzisiaj siedzieć godzinami przed telewizorem. Obowiązkowo patrzeć na płonącą Ukrainę. Mogliby wyłączyć telewizor dopiero po odpowiedzi na to pytanie.
Czy jest jakieś podobieństwo pomiędzy rokiem 1989 w Polsce i dniem dzisiejszym na Ukrainie?
Oczywiście różnic jest bez liku. Ale emocje były podobne. I podobny był układ sił. Z jednej strony barykady ulokowała się Solidarność. Bardzo osłabiona stanem wojennym. I coraz bardziej zróżnicowana. Żeby nie powiedzieć - skłócona.
Po drugiej stronie był rząd. Lub szerzej - cała władza PRL-u. Z hiperinflacją. Pustymi półkami w sklepach. Kryzysem. Brakiem zaufania w społeczeństwie.
Gdyby wówczas obie strony, słaba Solidarność i bezradny rząd, postanowili zawalczyć o wszystko. O pełnię władzy dla ówczesnej opozycji. Lub wszechwładzę komunistów. To kto wie. Może w 89 mielibyśmy Majdan w Warszawie. I kostnice pełne trupów.
I przyjmijmy tę prawdę najoczywistszą. Że najgorszy okrągły stół jest zawsze lepszy od barykad. Od karabinów. I krwi na ulicach. Bo okrągły stół ma to do siebie, że siedząc przy nim się nie przegrywa. Ale też i nie wygrywa. Można się tylko porozumieć. Tylko tyle. I aż tyle. Szkoda, że nikomu z nas nie udało się przekonać Ukraińców o zaletach okrągłego stołu.
Ale może jeszcze nie wszystko jest stracone. Ten nasz zabytkowy mebel stoi do dziś w Pałacu Prezydenckim przy Krakowskim Przedmieściu. Wystarczy go odkurzyć. I zaprosić do niego.
I tych. I tych. I tamtych.