W Polsce mamy najniższą z całej Unii kwotę wolną od podatku - informowały ostatnio media. Na dodatek, od lat nie waloryzowaną. Czy należy ją podnieść? O ile? Gdybyśmy za wzór przyjęli Hiszpanię lub Cypr, wówczas ponad 90% Polaków nie płaciłoby podatku dochodowego.
Pytanie o wielkość kwoty wolnej od podatku nie jest pytaniem z dziedziny gier liczbowych: którą cyfrę zakreślić? Pierwszą odpowiedzią musi być odpowiedź na pytanie: jaką funkcję ma pełnić podatek dochodowy. Tylko fiskalną. Czy również społeczną? Jeśli fiskalną, to rozwiązaniem idealnym jest podatek liniowy. Wszyscy płacą tyle samo. Oczywiście procentowo, nie kwotowo. Kiedyś uważałem, że do takiego podatku powinniśmy dążyć. Obecnie, widząc multum problemów społecznych, ogrom niedostatku i biedy, jestem zdania, że podatek dochodowy musi również pełnić funkcję społeczną.
Kwota wolna jest formą "ulgi podatkowej". Do jakiejś kwoty dochodów jesteśmy zwolnieni z płacenia podatku. Ta "ulga" jest tym ważniejsza, im niższe są zarobki. Przyznam szczerze, że przy zarobkach poselskich, dzisiejsza kwota wolna od podatku nie ma dla mnie istotnego znaczenia. Ale pamiętajmy, że obejmująca wszystkich podatników kwota wolna jest bardzo kosztowną "ulgą podatkową" dla budżetu. Przykładowo: gdyby dzisiejszą kwotę wolną podwoić, oznaczałoby to spadek dochodów budżetowych z tytułu podatku dochodowego rzędu dziesięciu miliardów złotych.
Po uważnym przeczytaniu poprzedniego akapitu, rozwiązanie nasuwa się samo. Kwotę wolną od podatku należy podwyższyć dla zarabiających mało. natomiast wręcz ją zlikwidować dla zarabiających dużo. O ile podnieść? Od jakiej kwoty zlikwidować? To już szczegóły. Może kwota wolna powinna być powiązana ze stanem rodzinnym, ilością dzieci będących na utrzymaniu? Wszystko jest do dyskusji. Ale podatek dochodowy w kraju tak umiarkowanie zamożnym jak Polska, powinien bez wątpienia pełnić funkcję społeczną.
Druga sprawa, to skala podatkowa. Obecnie mamy w Polsce podatek dochodowy prawie liniowy. Podatek 18% płaci 98% podatników, a 2% najbogatszych - podatek 32%. Jest to system , moim zdaniem, optymalny. Istotne podwyższanie podatku dla najbogatszych może spowodować spadek, a nie wzrost wpływów do budżetu. Bo każdy procent więcej płaconego podatku, to również coraz większa motywacja dla bogatych podatników, by z płaceniem podatków przenieść się do innego kraju. Dlatego pomysły kolegów z PiS-u i SLD (ach, znów ta koalicja PiS-SLD), mówiących o 50% stawce, wcale nie muszą oznaczać wzrost wpływów podatkowych.
Natomiast dla płacących podatek 32% rozważyłbym korzystną dla nich zmianę. Możliwość odpisania od tego wyższego 32% podatku, kwot zainwestowanych w prorozwojowe przedsięwzięcia. Na przykład fundusze joint venture, wspierające innowacyjną gospodarkę. Szczegóły też są do dyskusji. Chodzi o zasadę, że zarabiający dużo mogą wykorzystać swoje wysokie dochody dla wspierania gospodarki, dzięki jakiejś formie odpisów od podatku.
Podsumowując. Wpływy do budżetu państwa z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych to 15 - 20% wszystkich przychodów budżetowych. I nie warto, wzorem byłego już ministra Rostowskiego, walczyć o to, aby tych miliardów było za wszelką cenę jak najwięcej. Trzeba natomiast tak zwiększyć kwotę wolną od podatku, aby pomóc zarabiającym mało, A najbogatszym, mającym wysokie dochody i płacącym wysokie podatki, dać motywację do wspierania rozwoju innowacyjnej gospodarki.
Kwota wolna jest formą "ulgi podatkowej". Do jakiejś kwoty dochodów jesteśmy zwolnieni z płacenia podatku. Ta "ulga" jest tym ważniejsza, im niższe są zarobki. Przyznam szczerze, że przy zarobkach poselskich, dzisiejsza kwota wolna od podatku nie ma dla mnie istotnego znaczenia. Ale pamiętajmy, że obejmująca wszystkich podatników kwota wolna jest bardzo kosztowną "ulgą podatkową" dla budżetu. Przykładowo: gdyby dzisiejszą kwotę wolną podwoić, oznaczałoby to spadek dochodów budżetowych z tytułu podatku dochodowego rzędu dziesięciu miliardów złotych.
Po uważnym przeczytaniu poprzedniego akapitu, rozwiązanie nasuwa się samo. Kwotę wolną od podatku należy podwyższyć dla zarabiających mało. natomiast wręcz ją zlikwidować dla zarabiających dużo. O ile podnieść? Od jakiej kwoty zlikwidować? To już szczegóły. Może kwota wolna powinna być powiązana ze stanem rodzinnym, ilością dzieci będących na utrzymaniu? Wszystko jest do dyskusji. Ale podatek dochodowy w kraju tak umiarkowanie zamożnym jak Polska, powinien bez wątpienia pełnić funkcję społeczną.
Druga sprawa, to skala podatkowa. Obecnie mamy w Polsce podatek dochodowy prawie liniowy. Podatek 18% płaci 98% podatników, a 2% najbogatszych - podatek 32%. Jest to system , moim zdaniem, optymalny. Istotne podwyższanie podatku dla najbogatszych może spowodować spadek, a nie wzrost wpływów do budżetu. Bo każdy procent więcej płaconego podatku, to również coraz większa motywacja dla bogatych podatników, by z płaceniem podatków przenieść się do innego kraju. Dlatego pomysły kolegów z PiS-u i SLD (ach, znów ta koalicja PiS-SLD), mówiących o 50% stawce, wcale nie muszą oznaczać wzrost wpływów podatkowych.
Natomiast dla płacących podatek 32% rozważyłbym korzystną dla nich zmianę. Możliwość odpisania od tego wyższego 32% podatku, kwot zainwestowanych w prorozwojowe przedsięwzięcia. Na przykład fundusze joint venture, wspierające innowacyjną gospodarkę. Szczegóły też są do dyskusji. Chodzi o zasadę, że zarabiający dużo mogą wykorzystać swoje wysokie dochody dla wspierania gospodarki, dzięki jakiejś formie odpisów od podatku.
Podsumowując. Wpływy do budżetu państwa z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych to 15 - 20% wszystkich przychodów budżetowych. I nie warto, wzorem byłego już ministra Rostowskiego, walczyć o to, aby tych miliardów było za wszelką cenę jak najwięcej. Trzeba natomiast tak zwiększyć kwotę wolną od podatku, aby pomóc zarabiającym mało, A najbogatszym, mającym wysokie dochody i płacącym wysokie podatki, dać motywację do wspierania rozwoju innowacyjnej gospodarki.