Nie chcą go zarówno w Brukseli, jak i w Berlinie przy stole negocjacyjny dotyczącym Ukrainy, a wcześniej także nie był nawet brany pod uwagę przy obsadzie stanowiska szefa NATO.
Na początku lipca niemiecka agencja DPA nie miała wątpliwości, że stanowisko przedstawiciela UE ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa na nową kadencję Komisji Europejskiej nie jest w zasięgu Radosława Sikorskiego. DPA w jednej z depesz pisała, że szef polskiej dyplomacji nadal ma duże ambicje, aby objąć stanowisko szefa unijnej dyplomacji, ale jest tak mocno obciążony aferą podsłuchową, że jego kandydatury nikt poważnie nie traktuje. Wielu ekspertów tłumaczyło brak szans Sikorskiego tym.... że nie jest kobietą. Szkoda.
Brak obecności Sikorskiego podczas dwukrotnych rozmów w Berlinie na temat ukraińskiego kryzysu szefów dyplomacji Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy, już wtedy świadczyła o jego zdyskwalifikowaniu. Oprócz tego, że minister Sikorski dał się nagrać, popełnił też inny błąd - nie przewidział skutków porozumienia, które wynegocjował w lutym na Ukrainie.
Warto także przypomnieć, że Od kilku lat mówi się, jakoby Radosław Sikorski ubiegał się o stanowisko sekretarza generalnego NATO. Fakty są jednak takie, że tak naprawdę nigdy nie zaistniała jakakolwiek dyskusja w tej sprawie. Można odnieść wrażenie, że minister Sikorski sam się zgłosił na to stanowisko i zapewne udało mu się osiągnąć jeden cel. Zaistnieć, choćby na chwilę, jako człowiek wpływowy, ubiegający się o ważną funkcję.
W 2009 roku śp. Jerzy Szmajdziński mówił tak: Co do poparcia udzielonego przez władze USA Rasmussenowi, to bez wątpienia bardzo ono wzmacnia pozycję tego kandydata i jego szanse na objęcie stanowiska sekretarza generalnego NATO. Uważam tak, gdyż jest to już ostatnia faza rozgrywek o obsadzenie tej funkcji po ustępującym Holendrze i moim zdaniem Stany Zjednoczone udzieliły mu tego poparcia w porozumieniu z głównymi graczami w NATO.
Przez ostatnie 5 lat niewiele się zmieniło. Sikorski może i był wymieniany w rozmowach kuluarowych, ale jako ten trzeci lub czwarty. Drugim w kolejce był szef brytyjskiego MON - Philip Hammond.
Nie ma wątpliwości, że zarówno Francuzi, jak i Niemcy, ale także Amerykanie, pamiętają wolty i wypowiedzi ministra Sikorskiego. Wolty, które na arenie międzynarodowej nie pozwalają traktować szefa polskiej dyplomacji w kategoriach poważnych. Po utracie władzy przez rząd Buzka i po tym jak nowy premier Leszek Miller zablokował kandydaturę Sikorskiego na ambasadora w Brukseli, na przełomie 2001 i 2002 roku zmieniał się szef Nowej Inicjatywy Atlantyckiej (NAI). Peter Rodman zarekomendował
Sikorskiego na wolne stanowisko. W jednym z pierwszych raportów sporządzonych dla NAI przez Sikorskiego w związku z wojną w Zatoce Perskiej w kwestii obronności, pada propozycja takiej reformy polskiej armii by można było wysłać do Iraku nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Sikorski argumentował to tym, że żołnierze z Europy Środkowej i Wschodniej taniej kosztują i nie wywołują takich negatywnych emocji jak ich amerykańcy koledzy.
Zupełnie zaskakującym jest raport Sikorskiego z 2003 roku zatytułowany „Polska jest prawdziwym przyjacielem", w który pada porównanie ataku na Irak do walk pod Monte Cassino i Tobrukiem podczas II wojny światowej oraz ostrzeżenie skierowane do Waszyngtonu przed osią „zła" Berlin-Paryż.
W pamięci pozostaje także wątek rosyjski, albo inaczej mówiąc afgański. Minister Sikorski w Rosji wielu dyplomatom do dziś kojarzy z pozowaniem do zdjęć z "kałachem" w ręku. Naturalnie, że Rosjanie nie decydują o obsadzie europejskich stanowisk, ale Niemcy, są zawsze przeciwni drażnieniu wschodniego "niedźwiedzia".
Niewykluczone, że nasi zachodni sojusznicy pamiętają także słynne porównanie budowy gazociągu bałtyckiego do paktu Ribbentrop - Mołotow. Sikorskiego skrytykowała wówczas także Komisja Europejska.
Pozostaje więc zadać pytanie, czy nowy polski Premier, mimo tego, będzie chciał "zatrudnić" niechcianego ministra?
Brak obecności Sikorskiego podczas dwukrotnych rozmów w Berlinie na temat ukraińskiego kryzysu szefów dyplomacji Niemiec, Francji, Rosji i Ukrainy, już wtedy świadczyła o jego zdyskwalifikowaniu. Oprócz tego, że minister Sikorski dał się nagrać, popełnił też inny błąd - nie przewidział skutków porozumienia, które wynegocjował w lutym na Ukrainie.
Warto także przypomnieć, że Od kilku lat mówi się, jakoby Radosław Sikorski ubiegał się o stanowisko sekretarza generalnego NATO. Fakty są jednak takie, że tak naprawdę nigdy nie zaistniała jakakolwiek dyskusja w tej sprawie. Można odnieść wrażenie, że minister Sikorski sam się zgłosił na to stanowisko i zapewne udało mu się osiągnąć jeden cel. Zaistnieć, choćby na chwilę, jako człowiek wpływowy, ubiegający się o ważną funkcję.
W 2009 roku śp. Jerzy Szmajdziński mówił tak: Co do poparcia udzielonego przez władze USA Rasmussenowi, to bez wątpienia bardzo ono wzmacnia pozycję tego kandydata i jego szanse na objęcie stanowiska sekretarza generalnego NATO. Uważam tak, gdyż jest to już ostatnia faza rozgrywek o obsadzenie tej funkcji po ustępującym Holendrze i moim zdaniem Stany Zjednoczone udzieliły mu tego poparcia w porozumieniu z głównymi graczami w NATO.
Przez ostatnie 5 lat niewiele się zmieniło. Sikorski może i był wymieniany w rozmowach kuluarowych, ale jako ten trzeci lub czwarty. Drugim w kolejce był szef brytyjskiego MON - Philip Hammond.
Nie ma wątpliwości, że zarówno Francuzi, jak i Niemcy, ale także Amerykanie, pamiętają wolty i wypowiedzi ministra Sikorskiego. Wolty, które na arenie międzynarodowej nie pozwalają traktować szefa polskiej dyplomacji w kategoriach poważnych. Po utracie władzy przez rząd Buzka i po tym jak nowy premier Leszek Miller zablokował kandydaturę Sikorskiego na ambasadora w Brukseli, na przełomie 2001 i 2002 roku zmieniał się szef Nowej Inicjatywy Atlantyckiej (NAI). Peter Rodman zarekomendował
Sikorskiego na wolne stanowisko. W jednym z pierwszych raportów sporządzonych dla NAI przez Sikorskiego w związku z wojną w Zatoce Perskiej w kwestii obronności, pada propozycja takiej reformy polskiej armii by można było wysłać do Iraku nawet kilkanaście tysięcy żołnierzy. Sikorski argumentował to tym, że żołnierze z Europy Środkowej i Wschodniej taniej kosztują i nie wywołują takich negatywnych emocji jak ich amerykańcy koledzy.
Zupełnie zaskakującym jest raport Sikorskiego z 2003 roku zatytułowany „Polska jest prawdziwym przyjacielem", w który pada porównanie ataku na Irak do walk pod Monte Cassino i Tobrukiem podczas II wojny światowej oraz ostrzeżenie skierowane do Waszyngtonu przed osią „zła" Berlin-Paryż.
W pamięci pozostaje także wątek rosyjski, albo inaczej mówiąc afgański. Minister Sikorski w Rosji wielu dyplomatom do dziś kojarzy z pozowaniem do zdjęć z "kałachem" w ręku. Naturalnie, że Rosjanie nie decydują o obsadzie europejskich stanowisk, ale Niemcy, są zawsze przeciwni drażnieniu wschodniego "niedźwiedzia".
Niewykluczone, że nasi zachodni sojusznicy pamiętają także słynne porównanie budowy gazociągu bałtyckiego do paktu Ribbentrop - Mołotow. Sikorskiego skrytykowała wówczas także Komisja Europejska.
Pozostaje więc zadać pytanie, czy nowy polski Premier, mimo tego, będzie chciał "zatrudnić" niechcianego ministra?