"Zapiski z tygodnia" redaktora naczelnego tygodnika "Wprost" Sylwestra Latkowskiego.
9 października czwartek
Boję się, że jeśli sprawa podsłuchów nie zostanie szybko rozstrzygnięta, to w roku wyborczym, w obiegu publicznym, pojawią się nowe taśmy – powiedział w ubiegłym tygodniu w programie „Jeden na jeden” w TVN 24 były minister sprawiedliwości Marek Biernacki. O jakie nagrania może chodzić? Odpowiedzi na to pytanie udzielamy z Michałem Majewskim w książce „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost”. A konkretnie w następującym fragmencie:
„Po skończonym obiedzie redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski poszedł do recepcji odebrać pocztę, a szef działu śledczego Michał Majewski wyszedł z dziennikarką Agnieszką Burzyńską zapalić papierosa. Na Latkowskiego czekał stos kopert. Wziął je pod pachę i poszedł do swego gabinetu. Rzucił je na biurko i zaczął systematycznie przeglądać. Spostrzegł, że jedna z kopert nie została nadana pocztą. Miała tylko nalepkę z komputerowym nadrukiem: „Do rąk własnych Sylwestra Latkowskiego”. Ktoś ją musiał osobiście dostarczyć do redakcji. Latkowski otworzył. W ręku miał pendrive’a. Włożył go do komputera. Na ekranie pojawił się folder, a w nim plik dźwiękowy: bienkowskawojtunik.wav. Latkowski poczuł przypływ emocji. Kliknął na ikonkę, plik się nie otwierał. Powtórzył to samo raz, drugi...
– Co jest? – syknął na głos. W gabinecie pojawił się Majewski. Kiedy usłyszał, co dostał Latkowski, także i jemu udzieliły się emocje. – Mamy taśmę, która ma obalić rząd, jak powiedział Wojtunik — oznajmił Latkowski z uśmiechem. "Puszczenie moich taśm zamknie temat i rząd upadnie" – rzucił do Latkowskiego żartem krótko po wybuchu afery taśmowej szef CBA Paweł Wojtunik. Latkowski z Majewskim ustalili wiele faktów dotyczących tego spotkania. Opisali to w artykule "Taśma, która ma obalić rząd". W czasie ostatniej rozmowy ze źródłem usłyszeli o niewyparzonym języku wicepremier. "Darli łacha z Sienkiewicza" – opowiadał. Na koniec spotkania Wojtunik miał poprosić Bieńkowską, by wsparła go w staraniach o zwiększenie budżetu dla CBA. Po ujawnieniu faktu ich spotkania zarówno Bieńkowska, jak i Wojtunik byli mocno przejęci perspektywą tego, że to nagranie może w przyszłości zostać upublicznione. W zakulisowych rozmowach szef CBA wyrażał nawet opinię, że doprowadziłoby to rząd do upadku. Teraz Latkowski i Majewski mieli usłyszeć na własne uszy, o czym rozmawiali Bieńkowska z Wojtunikiem. Niestety, plik się nie otwierał. Kolejna godzina, próbowanie kolejnych programów do odtwarzania plików dźwiękowych nic nie dało.
– Chodź, pojedziemy do mojego speca – zwrócił się do Majewskiego. Trzy kwadranse później zagościli u informatyka. Był uznawany za jednego z lepszych fachowców w Warszawie. Długo nie czekali na werdykt: – Na pendrivie jest tylko obraz właściwego pliku, ktoś nieumiejętnie go zapisał. Latkowski podziękował znajomemu. Pożegnali się z nim i ponownie wylądowali w samochodzie. Latkowski nie odpalał silnika. Gorączkowo rozmyślał: "Co teraz?". Majewski postanowił napisać poprzez komunikator do źródła. Otrzymał krótką odpowiedź: "Sprawdzę". – Nic na to nie poradzimy, odwiozę cię do domu – powiedział naczelny. Wieczorem źródło odpisało Majewskiemu, że jest problem. Dla bezpieczeństwa usunięto nagranie po tym, jak wydawało się, że skopiowano je na pendrive’a. Teraz muszą je spróbować odzyskać. Dopiero wtedy ponownie je przekaże. Następnego dnia w telefonie Majewskiego pojawiła się wiadomość: „Nie udało się, ale próbujemy”.
Kolejne "Zapiski z tygodnia" ukażą się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od poniedziałku będzie dostępny w kioskach.
Boję się, że jeśli sprawa podsłuchów nie zostanie szybko rozstrzygnięta, to w roku wyborczym, w obiegu publicznym, pojawią się nowe taśmy – powiedział w ubiegłym tygodniu w programie „Jeden na jeden” w TVN 24 były minister sprawiedliwości Marek Biernacki. O jakie nagrania może chodzić? Odpowiedzi na to pytanie udzielamy z Michałem Majewskim w książce „Afera podsłuchowa. Taśmy Wprost”. A konkretnie w następującym fragmencie:
„Po skończonym obiedzie redaktor naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski poszedł do recepcji odebrać pocztę, a szef działu śledczego Michał Majewski wyszedł z dziennikarką Agnieszką Burzyńską zapalić papierosa. Na Latkowskiego czekał stos kopert. Wziął je pod pachę i poszedł do swego gabinetu. Rzucił je na biurko i zaczął systematycznie przeglądać. Spostrzegł, że jedna z kopert nie została nadana pocztą. Miała tylko nalepkę z komputerowym nadrukiem: „Do rąk własnych Sylwestra Latkowskiego”. Ktoś ją musiał osobiście dostarczyć do redakcji. Latkowski otworzył. W ręku miał pendrive’a. Włożył go do komputera. Na ekranie pojawił się folder, a w nim plik dźwiękowy: bienkowskawojtunik.wav. Latkowski poczuł przypływ emocji. Kliknął na ikonkę, plik się nie otwierał. Powtórzył to samo raz, drugi...
– Co jest? – syknął na głos. W gabinecie pojawił się Majewski. Kiedy usłyszał, co dostał Latkowski, także i jemu udzieliły się emocje. – Mamy taśmę, która ma obalić rząd, jak powiedział Wojtunik — oznajmił Latkowski z uśmiechem. "Puszczenie moich taśm zamknie temat i rząd upadnie" – rzucił do Latkowskiego żartem krótko po wybuchu afery taśmowej szef CBA Paweł Wojtunik. Latkowski z Majewskim ustalili wiele faktów dotyczących tego spotkania. Opisali to w artykule "Taśma, która ma obalić rząd". W czasie ostatniej rozmowy ze źródłem usłyszeli o niewyparzonym języku wicepremier. "Darli łacha z Sienkiewicza" – opowiadał. Na koniec spotkania Wojtunik miał poprosić Bieńkowską, by wsparła go w staraniach o zwiększenie budżetu dla CBA. Po ujawnieniu faktu ich spotkania zarówno Bieńkowska, jak i Wojtunik byli mocno przejęci perspektywą tego, że to nagranie może w przyszłości zostać upublicznione. W zakulisowych rozmowach szef CBA wyrażał nawet opinię, że doprowadziłoby to rząd do upadku. Teraz Latkowski i Majewski mieli usłyszeć na własne uszy, o czym rozmawiali Bieńkowska z Wojtunikiem. Niestety, plik się nie otwierał. Kolejna godzina, próbowanie kolejnych programów do odtwarzania plików dźwiękowych nic nie dało.
– Chodź, pojedziemy do mojego speca – zwrócił się do Majewskiego. Trzy kwadranse później zagościli u informatyka. Był uznawany za jednego z lepszych fachowców w Warszawie. Długo nie czekali na werdykt: – Na pendrivie jest tylko obraz właściwego pliku, ktoś nieumiejętnie go zapisał. Latkowski podziękował znajomemu. Pożegnali się z nim i ponownie wylądowali w samochodzie. Latkowski nie odpalał silnika. Gorączkowo rozmyślał: "Co teraz?". Majewski postanowił napisać poprzez komunikator do źródła. Otrzymał krótką odpowiedź: "Sprawdzę". – Nic na to nie poradzimy, odwiozę cię do domu – powiedział naczelny. Wieczorem źródło odpisało Majewskiemu, że jest problem. Dla bezpieczeństwa usunięto nagranie po tym, jak wydawało się, że skopiowano je na pendrive’a. Teraz muszą je spróbować odzyskać. Dopiero wtedy ponownie je przekaże. Następnego dnia w telefonie Majewskiego pojawiła się wiadomość: „Nie udało się, ale próbujemy”.
Kolejne "Zapiski z tygodnia" ukażą się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost", który od poniedziałku będzie dostępny w kioskach.