- Musi Pan wykonać rezonans magnetyczny – usłyszał pacjent warszawskiego centrum onkologii. Od kilku miesięcy walczy z rakiem, jest po operacji, przyjmuje chemię. Badania tomograficzne wykazały jakieś nowe zmiany. Stąd potrzeba dokładnego badania rezonansem, by wykluczyć lub potwierdzić podejrzenie nawrotu choroby, zmienić leki. - Kiedy badanie – pyta pacjent? To w polskiej służbie zdrowia być może najważniejsza kwestia. - Do końca roku nie ma szans na badania w ramach NFZ, może Pan nie szukać – odpowiada lekarz. Na tę usługę medyczną już wyczerpały się tzw. limity. Co oznacza, że NFZ nie zapłaci szpitalowi za badanie. Kiedy będą nowe? Nie wiadomo.
Jest połowa października. Bez tego badania nie można postawić diagnozy i ewentualnie zmienić leczenia. To co robić? Trzeba zrobić rezonans prywatnie, w jednej z wielu klinik. Bez problemu. Od ręki. Trzeba mieć tylko ok. 700 zł w kieszeni.
Tak wygląda polska służba zdrowia, nie w błahych przypadkach, ale w sytuacji zagrożenia życia. Państwo odmówiło leczenia. Bo jak to inaczej nazwać.
Koniec roku to już tradycyjnie dobry czas dla prywatnych klinik. Każdy z nas w obliczu odmowy leczenia przez państwo (choroby, nie tylko zagrażającej życiu) wyjmie z kieszeni te kolejne kilkaset złotych i zapłaci. Prywatnie. Żeby nie czekać w kolejkach, żeby przede wszystkim jak najszybciej rozpocząć leczenie. To już reguła. Na tym właśnie opiera się polska służba zdrowia. To nieformalna, akceptowana przez państwo dodatkowa składka na służbę zdrowia.
To system przerzucania na pacjenta odpowiedzialność za jego stan zdrowia i za leczenie.
Dlaczego? Bo pacjent zostaje postawiony w takiej oto sytuacji: państwo nie zapłaci za badanie, a więc pomoc lekarza uzależniona jest od decyzji pacjenta. Jak dołoży pieniądze do swojego leczenia i zrobi niezbędne i pilne badania, lekarz postawi diagnozę i rozpocznie leczenie. Jeśli pacjent nie pójdzie do prywatnej kliniki, to automatycznie zwolni lekarza (i całą służbę zdrowia) z odpowiedzialności za zdrowie pacjenta. Oczywiście do czasu, aż stan pacjenta się nie pogorszy gwałtownie i będzie potrzebował nagłej pomocy ze strony ratownictwa medycznego. Co więcej, jeżeli pacjent ma skierowanie na badanie w ramach NFZ (w tym przypadku na rezonans magnetyczny), to po jego wykonaniu prywatnie musi jeszcze podpisać jeden dokument. Prywatna klinika poprosi pacjenta, żeby złożył podpis pod oświadczeniem, że dobrowolnie zrzeka się miejsca w kolejce oczekujących na takie badanie w placówce państwowej.
- Ale ja się nie zapisałem do państwowej kolejki – oponuje pacjent.
- To bez znaczenia, ma pan skierowanie, proszę o podpis – odpowiada lekarz prywatnej kliniki.
To już nie jest chory system. To kuriozum. Odbieranie pacjentowi prawa do badania w ramach swojego ubezpieczenia, bo już to zrobił w prywatnej służbie zdrowia. Na jakiej podstawie?
To dowodzi jak NFZ dobrze współpracuje z prywatnymi klinikami. To kolejny argument za tym, że państwo sankcjonuje taki stan rzeczy i uważa go za normalny. Jaśniej można zapisać to tak: państwo utrzymuje kolejki, żeby zmusić ludzi do wydawania dodatkowych pieniędzy w prywatnej służbie zdrowia.
Nie wszyscy mogą, czy chcą płacić dodatkowe pieniądze za leczenie. Ile musza czekać na rezonans magnetyczny? Jedna z klinik neuroradiochirurgii w Warszawie. Na koniec września w kolejce 998 osób – szacowany czas oczekiwania 156 dni. Radom: kolejka 788 osób – trzeba czekać 161 dni. Ostrołęka : w kolejce 614 osób – 163 dni. Płock: liczba pacjentów 450 – 186 dni. Może lepiej jest w Instytucie Matki i Dziecka? Kolejka: 185 pacjentów czeka. Liczba dni do badania 115.
A koronagrafia? Zabieg ratujący serce czyli także życie. Warszawski Instytut Kardiologii: w kolejce 463 osoby. Liczba dni oczekiwania na zabieg – 64. Centralny szpital kliniczny: 125-dni 49.
To dane z NFZ. Ze specjalnej wyszukiwarki kolejek pacjentów. Można sobie wpisać nazwę usługi medycznej, skonkretyzować miejsce i wyskakuje liczba oczekujących na badanie lub zabieg oraz liczba dni do wizyty. Czy to rzeczywiste dane? Można mieć wątpliwości. Z wyszukiwarki NFZ wynika, że w centrum onkologii w Warszawie czeka 118 osób. Średni czas oczekiwania na zabieg to 39 dni. Przypomnijmy, według lekarza z tej placówki co najmniej do końca roku w całej Warszawie nie da się już wykonać takiego badania w ramach ubezpieczenia. Do końca roku zostało ponad 60 dni.
Państwo toleruje kolejki, bo są finansowo bardzo korzystne. To cała prawda o systemie. Kto chce i może, to zapłaci. Kto nie może, poczeka i straci swoje zdrowie. – Gdyby badania były robione od razu, duża część pacjentów miałaby rozpoznany nowotwór we wczesnej fazie. A tak, po kilku miesiącach czekania na badanie ludzie przychodzą z chorobą już często zaawansowaną. Żal na to patrzeć – mówi lekarka onkologii. Urzędnikom państwowym nie żal.
Tak wygląda polska służba zdrowia, nie w błahych przypadkach, ale w sytuacji zagrożenia życia. Państwo odmówiło leczenia. Bo jak to inaczej nazwać.
Koniec roku to już tradycyjnie dobry czas dla prywatnych klinik. Każdy z nas w obliczu odmowy leczenia przez państwo (choroby, nie tylko zagrażającej życiu) wyjmie z kieszeni te kolejne kilkaset złotych i zapłaci. Prywatnie. Żeby nie czekać w kolejkach, żeby przede wszystkim jak najszybciej rozpocząć leczenie. To już reguła. Na tym właśnie opiera się polska służba zdrowia. To nieformalna, akceptowana przez państwo dodatkowa składka na służbę zdrowia.
To system przerzucania na pacjenta odpowiedzialność za jego stan zdrowia i za leczenie.
Dlaczego? Bo pacjent zostaje postawiony w takiej oto sytuacji: państwo nie zapłaci za badanie, a więc pomoc lekarza uzależniona jest od decyzji pacjenta. Jak dołoży pieniądze do swojego leczenia i zrobi niezbędne i pilne badania, lekarz postawi diagnozę i rozpocznie leczenie. Jeśli pacjent nie pójdzie do prywatnej kliniki, to automatycznie zwolni lekarza (i całą służbę zdrowia) z odpowiedzialności za zdrowie pacjenta. Oczywiście do czasu, aż stan pacjenta się nie pogorszy gwałtownie i będzie potrzebował nagłej pomocy ze strony ratownictwa medycznego. Co więcej, jeżeli pacjent ma skierowanie na badanie w ramach NFZ (w tym przypadku na rezonans magnetyczny), to po jego wykonaniu prywatnie musi jeszcze podpisać jeden dokument. Prywatna klinika poprosi pacjenta, żeby złożył podpis pod oświadczeniem, że dobrowolnie zrzeka się miejsca w kolejce oczekujących na takie badanie w placówce państwowej.
- Ale ja się nie zapisałem do państwowej kolejki – oponuje pacjent.
- To bez znaczenia, ma pan skierowanie, proszę o podpis – odpowiada lekarz prywatnej kliniki.
To już nie jest chory system. To kuriozum. Odbieranie pacjentowi prawa do badania w ramach swojego ubezpieczenia, bo już to zrobił w prywatnej służbie zdrowia. Na jakiej podstawie?
To dowodzi jak NFZ dobrze współpracuje z prywatnymi klinikami. To kolejny argument za tym, że państwo sankcjonuje taki stan rzeczy i uważa go za normalny. Jaśniej można zapisać to tak: państwo utrzymuje kolejki, żeby zmusić ludzi do wydawania dodatkowych pieniędzy w prywatnej służbie zdrowia.
Nie wszyscy mogą, czy chcą płacić dodatkowe pieniądze za leczenie. Ile musza czekać na rezonans magnetyczny? Jedna z klinik neuroradiochirurgii w Warszawie. Na koniec września w kolejce 998 osób – szacowany czas oczekiwania 156 dni. Radom: kolejka 788 osób – trzeba czekać 161 dni. Ostrołęka : w kolejce 614 osób – 163 dni. Płock: liczba pacjentów 450 – 186 dni. Może lepiej jest w Instytucie Matki i Dziecka? Kolejka: 185 pacjentów czeka. Liczba dni do badania 115.
A koronagrafia? Zabieg ratujący serce czyli także życie. Warszawski Instytut Kardiologii: w kolejce 463 osoby. Liczba dni oczekiwania na zabieg – 64. Centralny szpital kliniczny: 125-dni 49.
To dane z NFZ. Ze specjalnej wyszukiwarki kolejek pacjentów. Można sobie wpisać nazwę usługi medycznej, skonkretyzować miejsce i wyskakuje liczba oczekujących na badanie lub zabieg oraz liczba dni do wizyty. Czy to rzeczywiste dane? Można mieć wątpliwości. Z wyszukiwarki NFZ wynika, że w centrum onkologii w Warszawie czeka 118 osób. Średni czas oczekiwania na zabieg to 39 dni. Przypomnijmy, według lekarza z tej placówki co najmniej do końca roku w całej Warszawie nie da się już wykonać takiego badania w ramach ubezpieczenia. Do końca roku zostało ponad 60 dni.
Państwo toleruje kolejki, bo są finansowo bardzo korzystne. To cała prawda o systemie. Kto chce i może, to zapłaci. Kto nie może, poczeka i straci swoje zdrowie. – Gdyby badania były robione od razu, duża część pacjentów miałaby rozpoznany nowotwór we wczesnej fazie. A tak, po kilku miesiącach czekania na badanie ludzie przychodzą z chorobą już często zaawansowaną. Żal na to patrzeć – mówi lekarka onkologii. Urzędnikom państwowym nie żal.