Przez ostatnie lata mieliśmy okazje obserwować kolejne wzloty i upadki rzecznika prasowego Prawa i Sprawiedliwości – posła Adama Hofmana. Zakończone zderzeniem się „ze ścianą” w dniu 10.11.2014 roku. Przyznam szczerze, że doniesienia medialne związane z potencjalnym wyłudzeniem pieniędzy z Kancelarii Sejmu nie były dla mnie najistotniejsze w ocenie osoby naszego bohatera.
Adam Hofman wpisywał się, wypisz wymaluj, dokładnie w stereotyp „harcerzyka”, któremu albo woda sodowa uchodziła uszami, albo „palma dźwigała czachę”. Dla mnie ten fenomen był zadziwiający. Otóż rzecznik prasowy powinien prowadzić swoją partię nie tylko nadając ton dyskusji politycznej, ale przede wszystkim powinien stwarzać pozytywny wizerunek wszystkich członków partii i jej programu. Czy chłopak, który sika w Elblągu na śmietniku albo przechwala się długością swojego przyrodzenia może decydować o tym, który z polityków PiS powinien reprezentować tą partię w mediach?
W mojej ocenie nie. Dlatego, że jego wybór „gwiazd medialnych” PiS-u daleko odbiegał od rzeczywistej wartości wielu osób w tym klubie. A kryteria były niejasne i można by je sprowadzić do pojęcia kolesiostwa. Na czym w oczywisty sposób tracił wizerunek PiS. Tym bardziej niezrozumiałe jest zaufanie do Hofmana ze strony Kaczyńskiego, w kontekście krótkiego okresu, kiedy to rzecznikiem prasowym PiS był Andrzej Duda. To wtedy notowania partii poszybowały w górę a do mediów chodzili profesorowie i osoby kompetentne w wielu sprawach. Można powiedzieć, że na szczęście dla innych partii, wtedy na stanowisko rzecznika PiSu wrócił Adam Hofman. Czym to skutkowało? Spadkiem sondaży i bełkotem w mediach, jaki robili oddelegowani przez Hofmana przedstawiciele.
Obserwując polską scenę polityczną pod kątem nieudolnych rzeczników prasowych, Adam Hofman, na szczęście dla niego, nie był mistrzem. W mojej ocenie jest jeszcze dwóch, którzy biją go na głowę. Pierwszym z nich jest rzecznik „byle jaki”, czyli poseł Jaki. Nie potrafię w sposób logiczny wytłumaczyć sobie, co mogło kierować Zbigniewem Ziobro, że wybrał Patryka Jakiego na rzecznika prasowego klubu i partii Solidarna Polska. Odnoszę wrażenie, że ten rzecznik ma problemy z elementarnym kojarzeniem faktów i jego jedynym celem, jak się można domyśleć, jest publiczne, bezustanne ośmieszanie własnego ugrupowania. Można powiedzieć, że na szczęście jestem jego konkurentem politycznym i w kwestii tej osoby mogę zadać publiczne pytanie: czy ktoś słyszał o jakiejkolwiek strategii medialnej Solidarnej Polski? I ile osób kojarzy, że obecnie klub rzecznika Jakiego nazywa się nie Solidarna a Sprawiedliwa Polska?
Jednak te dwie opisane wyżej osoby mają przynajmniej „jedną pozytywną cechę”. Obaj przynajmniej ukończyli studia wyższe i są magistrami. Wprawdzie politologia to nie jest moja bajka, jednak należy założyć, że włożyli jakiś trud i poświęcili czas aby móc przed nazwiskiem pisać mgr. Efektów za bardzo nie widać, ale chyba im zależało.
W tym momencie nadszedł czas na prezentację mojego zwycięzcy tego rankingu. Powszechnie nazywanego przez byłych kolegów z klubu Twojego Ruchu, niedorzecznikiem prasowym. W przeciwieństwie do Hofmana i Jakiego, poseł Andrzej Rozenek miał swoją strategię na stanowisku rzecznika i od samego początku wdrażał ją w życie, używając przeróżnych taktyk i zagrywek. Strategię tę da się sprowadzić do jednego celu – „wyciąć” wszystkich mądrzejszych od siebie czyli prawie wszystkich. I nie uwierzycie Państwo - w dążeniu do swojego celu był skuteczny.
Jeżeli spojrzymy na postać Andrzeja Rozenka to widzimy osobnika bez wyższego wykształcenia, który z nikim nie wchodzi w żadne poważne dyskusje a wiedzę prawdopodobnie opiera wyłącznie na nagłówkach gazet. W mojej ocenie zachowuje się jak chłoptaś w krótkich spodenkach, który właśnie wyrósł z piaskownicy i myśli że zjadł wszystkie rozumy. Osobiście poznałem go dobrze i mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że osoba ta nie zna się na niczym, włączając tematy w których zabiera głos. Posłużę się teraz prostym przykładem.
Wszyscy wiemy, że Rozenek jest przeciwnikiem energetyki jądrowej. Niestety z tym tematem najprawdopodobniej kojarzą mu się tylko dwa fakty – Czarnobyl i Fukuszima. Reszta jego wiedzy przypomina w tej materii, w mojej ocenie, populistyczny bełkot niewykształconych ekoterrorystów. Gdy byłem członkiem klubu Ruchu Palikota i słysząc brednie dotyczące energetyki jądrowej wypowiadane przez „niedorzecznika”, postanowiłem zaprosić na posiedzenie klubu pana profesora Łukasza Turskiego. Profesor Turski wyraził wstępnie chęć spotkania. Postanowiłem ustalić datę. Tutaj usłyszałem od „niedorzecznika” Rozenka, że on nigdy nie zgodzi się aby na posiedzenie klubu wpuścić lobbystę takiego jak Turski. Dla Rozenka wieloletni członek Polskiej Akademii Nauk i Komitetu Badań Naukowych to zwykły lobbysta.
Kiedy nastąpi kres „niedorzecznika” Rozenka? Wtedy, kiedy przestanie istnieć klub Twojego Ruchu, czyli w miarę szybko. A wcześniej wkroczy on w publiczny niebyt, według moich szacunków, z wynikiem poniżej 2% w wyborach na prezydenta Warszawy.
Ciekawy jestem, czy Palikot rozumie swój błąd, jakim było podjęcie współpracy z Rozenkiem.
W mojej ocenie nie. Dlatego, że jego wybór „gwiazd medialnych” PiS-u daleko odbiegał od rzeczywistej wartości wielu osób w tym klubie. A kryteria były niejasne i można by je sprowadzić do pojęcia kolesiostwa. Na czym w oczywisty sposób tracił wizerunek PiS. Tym bardziej niezrozumiałe jest zaufanie do Hofmana ze strony Kaczyńskiego, w kontekście krótkiego okresu, kiedy to rzecznikiem prasowym PiS był Andrzej Duda. To wtedy notowania partii poszybowały w górę a do mediów chodzili profesorowie i osoby kompetentne w wielu sprawach. Można powiedzieć, że na szczęście dla innych partii, wtedy na stanowisko rzecznika PiSu wrócił Adam Hofman. Czym to skutkowało? Spadkiem sondaży i bełkotem w mediach, jaki robili oddelegowani przez Hofmana przedstawiciele.
Obserwując polską scenę polityczną pod kątem nieudolnych rzeczników prasowych, Adam Hofman, na szczęście dla niego, nie był mistrzem. W mojej ocenie jest jeszcze dwóch, którzy biją go na głowę. Pierwszym z nich jest rzecznik „byle jaki”, czyli poseł Jaki. Nie potrafię w sposób logiczny wytłumaczyć sobie, co mogło kierować Zbigniewem Ziobro, że wybrał Patryka Jakiego na rzecznika prasowego klubu i partii Solidarna Polska. Odnoszę wrażenie, że ten rzecznik ma problemy z elementarnym kojarzeniem faktów i jego jedynym celem, jak się można domyśleć, jest publiczne, bezustanne ośmieszanie własnego ugrupowania. Można powiedzieć, że na szczęście jestem jego konkurentem politycznym i w kwestii tej osoby mogę zadać publiczne pytanie: czy ktoś słyszał o jakiejkolwiek strategii medialnej Solidarnej Polski? I ile osób kojarzy, że obecnie klub rzecznika Jakiego nazywa się nie Solidarna a Sprawiedliwa Polska?
Jednak te dwie opisane wyżej osoby mają przynajmniej „jedną pozytywną cechę”. Obaj przynajmniej ukończyli studia wyższe i są magistrami. Wprawdzie politologia to nie jest moja bajka, jednak należy założyć, że włożyli jakiś trud i poświęcili czas aby móc przed nazwiskiem pisać mgr. Efektów za bardzo nie widać, ale chyba im zależało.
W tym momencie nadszedł czas na prezentację mojego zwycięzcy tego rankingu. Powszechnie nazywanego przez byłych kolegów z klubu Twojego Ruchu, niedorzecznikiem prasowym. W przeciwieństwie do Hofmana i Jakiego, poseł Andrzej Rozenek miał swoją strategię na stanowisku rzecznika i od samego początku wdrażał ją w życie, używając przeróżnych taktyk i zagrywek. Strategię tę da się sprowadzić do jednego celu – „wyciąć” wszystkich mądrzejszych od siebie czyli prawie wszystkich. I nie uwierzycie Państwo - w dążeniu do swojego celu był skuteczny.
Jeżeli spojrzymy na postać Andrzeja Rozenka to widzimy osobnika bez wyższego wykształcenia, który z nikim nie wchodzi w żadne poważne dyskusje a wiedzę prawdopodobnie opiera wyłącznie na nagłówkach gazet. W mojej ocenie zachowuje się jak chłoptaś w krótkich spodenkach, który właśnie wyrósł z piaskownicy i myśli że zjadł wszystkie rozumy. Osobiście poznałem go dobrze i mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że osoba ta nie zna się na niczym, włączając tematy w których zabiera głos. Posłużę się teraz prostym przykładem.
Wszyscy wiemy, że Rozenek jest przeciwnikiem energetyki jądrowej. Niestety z tym tematem najprawdopodobniej kojarzą mu się tylko dwa fakty – Czarnobyl i Fukuszima. Reszta jego wiedzy przypomina w tej materii, w mojej ocenie, populistyczny bełkot niewykształconych ekoterrorystów. Gdy byłem członkiem klubu Ruchu Palikota i słysząc brednie dotyczące energetyki jądrowej wypowiadane przez „niedorzecznika”, postanowiłem zaprosić na posiedzenie klubu pana profesora Łukasza Turskiego. Profesor Turski wyraził wstępnie chęć spotkania. Postanowiłem ustalić datę. Tutaj usłyszałem od „niedorzecznika” Rozenka, że on nigdy nie zgodzi się aby na posiedzenie klubu wpuścić lobbystę takiego jak Turski. Dla Rozenka wieloletni członek Polskiej Akademii Nauk i Komitetu Badań Naukowych to zwykły lobbysta.
Kiedy nastąpi kres „niedorzecznika” Rozenka? Wtedy, kiedy przestanie istnieć klub Twojego Ruchu, czyli w miarę szybko. A wcześniej wkroczy on w publiczny niebyt, według moich szacunków, z wynikiem poniżej 2% w wyborach na prezydenta Warszawy.
Ciekawy jestem, czy Palikot rozumie swój błąd, jakim było podjęcie współpracy z Rozenkiem.