Co nas czeka w polityce w nowym roku? Tylko emocje kampanijne, czy realna zmiana układu sił?
Nudno już było – pisałam dokładnie rok temu. Wtedy jednak nikt nie był w stanie przewidzieć, że mijający właśnie rok okaże się aż tak gorący dla polskiej polityki. Upłynął pod znakiem afer, z taśmową na czele, ale i madrycką, Nowaka, Sikorskiego. Miały one zresztą wspólny mianownik – u ich podłoża leży lekceważenie przez polityków publicznych pieniędzy, a w ślad za tym ludzi, którzy płacą podatki. Jak się okazało – także na drogie kolacje, czy wojaże posłów i ministrów. Ostatnie miesiące znowu boleśnie pokazały, jak bardzo polskiej polityce brakuje standardów reagowania, dobrych praktyk, odpowiedzialności za słowo. Uderzać w wysokie c „brakuje etosu” już nawet nie ma co. Na horyzoncie nie widać zmiany jakościowej. Adam Michnik twierdzi, że jak do wyboru jest kawa lub herbata, to nie da się wybrać koniaku. Jednak można wywierać presję na poszerzanie i ulepszanie oferty. Dlaczego mamy być wciąż skazani na wybór: kawa czy herbata? Kiedy na wolnym rynku jest popyt na wysokogatunkowy produkt, to ktoś go wreszcie zaczyna wytwarzać (albo sprowadzać). Tyle że najwyraźniej popyt ten wciąż jest na tyle mały, że to się nie opłaca.
2014 zapisze się w polskiej polityce jako rok, w którym skończyła się epoka rządów Donalda Tuska. Wyjeżdżając do Brukseli, „przewrócił stolik”. To wydarzenie na nowo rozpisało role – bez Tuska została nie tylko Platforma, ale i Jarosław Kaczyński. I z tą „pustką po Tusku” polityka wchodzi w swój najważniejszy moment od kilku lat – podwójnej kampanii wyborczej.
Ta prezydencka już trwa (choć nieformalnie). Otoczenie Bronisława Komorowskiego jest zdeterminowane, by rozstrzygnąć wybory już w pierwszej turze. Stara się zniechęcać PSL do wystawienia własnego kandydata, neutralizować też ewentualne zagrożenia ze strony lewicy. Ta kampania – jak słychać – ma być jak jak najkrótsza. Urzędujący prezydent ma w niej znakomitą pozycję wyjściową – rekordowe poparcie w sondażach i brak wyrazistych kontrkandydatów.
Dla Platformy ważny będzie nie tylko wynik Komorowskiego w wyborach, ale i pozycja, jaką prezydent będzie chciał zająć na scenie już po nich. Na ile będzie wspierać rząd Ewy Kopacz, a na ile się dystansować i wzmacniać własną politykę.
Tym bardziej, że dla Kopacz najbliższe miesiące to gra o wszystko – utrzymanie władzy Platformy, ale i wewnątrz partii. Podobnie dla Jarosława Kaczyńskiego, który kolejnej porażki wyborczej może nie przetrwać jako lider PiS.
Inni niespecjalnie się liczą. Walka nadal toczy się między PiS i PO. Lewica, dziś w rozsypce, w nadchodzącym roku nie ma szans się odbudować. Kolejne miesiące będą raczej pokazywać jej dalszy zjazd. Kto przejmie ten elektorat? Czy którejś z partii uda się po niego skutecznie sięgnąć? To może okazać się kluczem do wygranej. Na razie jako jedyny chętny zgłosił się PSL. Dla tej formacji rok zaczyna się zresztą wyjątkowo komfortowo po ostatnim sukcesie w wyborach samorządowych.
Czas więc się szykować na wielomiesięczną kampanię wyborczą. A wraz z tym, spodziewać wszystkiego, co najgorsze w polskiej polityce. PiS i PO odkurzają już zapewne najcięższe działa, kwity, oskarżenia. W sztabach łamią się ołówki nad strategiami, nowymi przekazami, hasłami. W czasie licznych objazdów gospodarskich, konwencji i eventów padną setki niemożliwych do realizacji obietnic. Za niespełna 12 miesięcy będziemy już wiedzieć – czy była to tylko kampanijna gorączka i wszystko zostało po staremu, czy też rok 2015 skończy się zmianą układu sił po 8 latach rządów koalicji PO-PSL.
2014 zapisze się w polskiej polityce jako rok, w którym skończyła się epoka rządów Donalda Tuska. Wyjeżdżając do Brukseli, „przewrócił stolik”. To wydarzenie na nowo rozpisało role – bez Tuska została nie tylko Platforma, ale i Jarosław Kaczyński. I z tą „pustką po Tusku” polityka wchodzi w swój najważniejszy moment od kilku lat – podwójnej kampanii wyborczej.
Ta prezydencka już trwa (choć nieformalnie). Otoczenie Bronisława Komorowskiego jest zdeterminowane, by rozstrzygnąć wybory już w pierwszej turze. Stara się zniechęcać PSL do wystawienia własnego kandydata, neutralizować też ewentualne zagrożenia ze strony lewicy. Ta kampania – jak słychać – ma być jak jak najkrótsza. Urzędujący prezydent ma w niej znakomitą pozycję wyjściową – rekordowe poparcie w sondażach i brak wyrazistych kontrkandydatów.
Dla Platformy ważny będzie nie tylko wynik Komorowskiego w wyborach, ale i pozycja, jaką prezydent będzie chciał zająć na scenie już po nich. Na ile będzie wspierać rząd Ewy Kopacz, a na ile się dystansować i wzmacniać własną politykę.
Tym bardziej, że dla Kopacz najbliższe miesiące to gra o wszystko – utrzymanie władzy Platformy, ale i wewnątrz partii. Podobnie dla Jarosława Kaczyńskiego, który kolejnej porażki wyborczej może nie przetrwać jako lider PiS.
Inni niespecjalnie się liczą. Walka nadal toczy się między PiS i PO. Lewica, dziś w rozsypce, w nadchodzącym roku nie ma szans się odbudować. Kolejne miesiące będą raczej pokazywać jej dalszy zjazd. Kto przejmie ten elektorat? Czy którejś z partii uda się po niego skutecznie sięgnąć? To może okazać się kluczem do wygranej. Na razie jako jedyny chętny zgłosił się PSL. Dla tej formacji rok zaczyna się zresztą wyjątkowo komfortowo po ostatnim sukcesie w wyborach samorządowych.
Czas więc się szykować na wielomiesięczną kampanię wyborczą. A wraz z tym, spodziewać wszystkiego, co najgorsze w polskiej polityce. PiS i PO odkurzają już zapewne najcięższe działa, kwity, oskarżenia. W sztabach łamią się ołówki nad strategiami, nowymi przekazami, hasłami. W czasie licznych objazdów gospodarskich, konwencji i eventów padną setki niemożliwych do realizacji obietnic. Za niespełna 12 miesięcy będziemy już wiedzieć – czy była to tylko kampanijna gorączka i wszystko zostało po staremu, czy też rok 2015 skończy się zmianą układu sił po 8 latach rządów koalicji PO-PSL.