Rozsądku i refleksji w składaniu i realizowaniu obietnic z kampanii. Tego najbardziej życzę Panu Prezydentowi Andrzejowi Dudzie w dniu jego zaprzysiężenia. I nie chodzi tu nawet o troskę o finanse państwa. Nowy prezydent może stać się symbolem nowego otwarcia w polskiej polityce. Może sprawić, że my jako obywatele nie będziemy mówić o politykach z pogardą i wstrętem „oni”, ale zaczniemy traktować ich jako naszych reprezentantów, powołanych do służenia dobru wspólnemu.
To niezwykle ważne. Nie da się zbudować nowoczesnego państwa bez zaufania na linii obywatel-państwo. A tej wiary póki co skutecznie oduczają nas właśnie politycy. Wirtuozerię pod tym względem osiągnęła rządząca od 8 lat Platforma Obywatelska.
Dlatego, wsłuchując się w słowa Andrzeja Dudy będę łowił jak odniesie się do swoich społecznych obietnic przedwyborczych. Będę wsłuchiwał się czy:
- obieca powrót do wieku emerytalnego 60 lat dla mężczyzn i 65 lat dla kobiet. Pan Prezydent musi zdawać sobie sprawę, że tego rodzaju obietnica jest na dłuższą metę nie do spełnienia. Żyjemy coraz dłużej, a już teraz co trzeci dorosły Polak to emeryt lub rencista. Co trzeci złoty wydawany przez nasze państwo trafia na ten cel. Powinien też pamiętać, że tego rodzaju ruch najbardziej zaszkodzi młodym osobom, które będą musiały sfinansować świadczenia młodych emerytów. Spowoduje to kolejną falę emigracji.
- będzie mówił o realnej, długofalowej polityce na rzecz rodzin. Demografia, to jedno z trzech największych wyzwań jakie stoją przed Polską. Bez ludzi stracimy siłę i znacznie. A Prezydent może być inicjatorem długofalowej, przemyślnej polityki ludnościowej, obejmującej nie tylko działania pronatalistyczne, ale także realną politykę imigracyjną. Samo 500 zł na dziecko, to co obiecał w czasie kampanii, to za mało.
- będzie mówił o obniżaniu danin nakładanych na obywateli. Praca w Polsce opodatkowana jest zdecydowanie za wysoko i powoduje, że Polacy netto zarabiają niewiele. Politycy mogą – służyć ma temu m.in. obiecane podniesienie kwoty wolnej od podatku – podnieść wysokość dochodu na rękę. Problemem jest jednak to, że powstałą po tym wyrwę w budżecie trzeba będzie jakoś wypełnić. Prezydent może iść w kierunku podnoszenia podatków dla bogatych, wprowadzania kolejnej stawki podatkowej. Może też jednak powiedzieć o konieczność znalezienia oszczędności – tam gdzie pieniądze są marnowane lub gdzie musimy, jako obywatele, utrzymywać tych, którzy wywalczyli sobie nieuprawnione przywileje.
- podtrzyma chęć uregulowania sprawy kredytów we frankach. Będzie to barometrem tego czy faktycznie wierzy – jak powtarzał wielokrotnie – że to naród jest suwerenem, a państwo i politycy są w jego służbie. Jeśli ulegnie presji uprzywilejowanego sektora – będzie to oznaczać, że są to tylko słowa. Państwo powinno stać się w tej sprawie arbitrem.
Andrzej Duda staje przed wielką szansą. Dostaliśmy ją także my. Skompromitowana, bezideowa PO nie jest w stanie wykrzesać już z siebie żadnej oferty. Czy będzie w stanie zrobić to nowa władza - czas pokaże. Jedno jest pewne. Powinna wyciągać wnioski z ostatnich lat. Wyparcie się przez polityków rządzenia kończy się czerwoną kartką od wyborców.
Dlatego, wsłuchując się w słowa Andrzeja Dudy będę łowił jak odniesie się do swoich społecznych obietnic przedwyborczych. Będę wsłuchiwał się czy:
- obieca powrót do wieku emerytalnego 60 lat dla mężczyzn i 65 lat dla kobiet. Pan Prezydent musi zdawać sobie sprawę, że tego rodzaju obietnica jest na dłuższą metę nie do spełnienia. Żyjemy coraz dłużej, a już teraz co trzeci dorosły Polak to emeryt lub rencista. Co trzeci złoty wydawany przez nasze państwo trafia na ten cel. Powinien też pamiętać, że tego rodzaju ruch najbardziej zaszkodzi młodym osobom, które będą musiały sfinansować świadczenia młodych emerytów. Spowoduje to kolejną falę emigracji.
- będzie mówił o realnej, długofalowej polityce na rzecz rodzin. Demografia, to jedno z trzech największych wyzwań jakie stoją przed Polską. Bez ludzi stracimy siłę i znacznie. A Prezydent może być inicjatorem długofalowej, przemyślnej polityki ludnościowej, obejmującej nie tylko działania pronatalistyczne, ale także realną politykę imigracyjną. Samo 500 zł na dziecko, to co obiecał w czasie kampanii, to za mało.
- będzie mówił o obniżaniu danin nakładanych na obywateli. Praca w Polsce opodatkowana jest zdecydowanie za wysoko i powoduje, że Polacy netto zarabiają niewiele. Politycy mogą – służyć ma temu m.in. obiecane podniesienie kwoty wolnej od podatku – podnieść wysokość dochodu na rękę. Problemem jest jednak to, że powstałą po tym wyrwę w budżecie trzeba będzie jakoś wypełnić. Prezydent może iść w kierunku podnoszenia podatków dla bogatych, wprowadzania kolejnej stawki podatkowej. Może też jednak powiedzieć o konieczność znalezienia oszczędności – tam gdzie pieniądze są marnowane lub gdzie musimy, jako obywatele, utrzymywać tych, którzy wywalczyli sobie nieuprawnione przywileje.
- podtrzyma chęć uregulowania sprawy kredytów we frankach. Będzie to barometrem tego czy faktycznie wierzy – jak powtarzał wielokrotnie – że to naród jest suwerenem, a państwo i politycy są w jego służbie. Jeśli ulegnie presji uprzywilejowanego sektora – będzie to oznaczać, że są to tylko słowa. Państwo powinno stać się w tej sprawie arbitrem.
Andrzej Duda staje przed wielką szansą. Dostaliśmy ją także my. Skompromitowana, bezideowa PO nie jest w stanie wykrzesać już z siebie żadnej oferty. Czy będzie w stanie zrobić to nowa władza - czas pokaże. Jedno jest pewne. Powinna wyciągać wnioski z ostatnich lat. Wyparcie się przez polityków rządzenia kończy się czerwoną kartką od wyborców.